Spotkania we Wrocławiu.
24 wrzesień 1999, piątek (DG: [-30]3640.0000)
Fotki
Przez długi czas myślałem o tym co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku godzin. Nagle usłyszałem znajomy szelest. Taki, który pojawia się, gdy pociąg przejeżdża przez most na Odrze, a wiatr rozbija się o przęsła. Otworzyłem oczy, ale nie widziałem nic po za czerwonym materiałem - to kaptur mojej bluzy. Podniosłem go i ujrzałem śpiącego Scampa. Spojrzałem na okno z lewej, a później z prawej. Faktycznie, słuch mnie nie zawodzi. Dojeżdżałem do domu. Po chwili obudziłem Roberta i pożegnałem się z nim. Opuściłem pociąg i wolnym krokiem udałem się w stronę domu. Na miejscu byłem o 3.15. Nie budząc nikogo wszedłem do domu i udałem się w stronę własnego pokoju, gdzie od razu zainstalowałem nowy nabytek: Star Trek: Starfleet Command. Po obejrzeniu wszystkich filmików reklamujących nowe produkty i po kilkunastu minutach ciągłego grania w końcu udałem się na spoczynek po godzinie 5.15...
We Wrocku pojawiłem się, tego pięknego dnia, bardzo wcześnie. Bo już po trzeciej. Jednak wydarzenia związane z kolejnym spotkaniem Trekkerów z Dolnego Śląska tak naprawdę rozpoczęły się po godzinie 18.00, gdy opuściłem dom kolegi i udałem się na rynek, by odwiedzić, sławny już, przyczółek "Star Wars" - Empik. Jak napisałem, to właśnie gadżetów z tego filmu było tam najwięcej. Niestety nie znalazłem nic związanego ze "Star Trek" :( Wkrótce udałem się pod pręgierz (dalej zwany jako lokalny rdzeń warp), i spotkałem pierwszą zagubioną duszyczkę z Legnicy - Norberta. Od razu zaczęliśmy rozmawiać o ostatnim filmie "Star Wars" i o jakości innych "oryginalnych inaczej" produkcji. Wtedy wkroczył Bartek, któremu uroczyście podziękowałem za przystosowywanie mojej strony USS Epitome (korzystając z okazji pragnę ją zareklamować :) I niespodziewanie zmieniliśmy temat na hardware komputerowy. Tudzież pojawił się Scamp i nasza rozmowa nabrała nowego sensu - tym razem o DVD. Gdy tak rozmawialiśmy pojawili się na chwilę na swych Runaboutach Radek (nowy Romulanin na Dolnym Śląsku) i Przemek Two. Jednak (jak już napisałem) na chwilę, by później znów się pojawić. Zaobserwowałem również (zdolność obserwacji wyniesiona z Tal'Shiar), że jakiś nieznajomy od dłuższego czasu się nam przygląda. Uznałem go jednak za niegroźny element, a nawet przeszło mi przez myśl, że może to być A.J. Ale gdy dla testu wypowiedziałem jego inicjały, a on nie zareagował to uznałem, że to - obcy :) Jak się okazało moje pierwsze podejrzenia były słuszne - A.J. wkrótce się zdemaskował i przedstawił odpowiednio - jako Adam, co zgrało się w czasie z pojawieniem Ziemka (oczywiście w koszulce z pewnym wizerunkiem :-) Ponownie połączyli się z nami Radek i Przemek na swoich napędach jednośladowych (z jedną gondolą warp :-) Niestety nie odczekaliśmy się Dżejkoba, ale to może dlatego, że wprowadził drobne zmiany kosmetyczne o których napisała w e-mailu. Jako najstarszy (obecny) stopniem, postanowiłem, że udamy się już w stronę Małej Gosi (albo Dużego Jasia) nie czekając na człon 4of5, gdyż mógł być akurat zajęty asymilacją jakiejś niewinnej istoty. W każdym razie trafi do nas :) Tak więc było nas dużo: Ziemek, Norbert, Bartek, Jakub, Radek, Przemek, ja (Sebastian) oraz nasz nowy kolega Adam. Niestety bardzo brakowało nam komandora-porucznika Przemka Prałata, ale muszę się przyznać, że wszyscy byliśmy pewni, że uda mu się do nas dołączyć. Oczywiście pamiętaliśmy też o poruczniku King-of-Borg, który nawet cudem nie mógłby nam zrobić niespodzianki :-) Ale później byliśmy z nim w kontakcie poprzez wszczepy 4of5. Na miejscu zasiedliśmy przy łączonym stoliku i przystąpiliśmy do wymiany towarów (kaset, książek itp.). Jako najstarszy stopniem zebrałem najwięcej darów :-) książki, kasety, karty CCG... Następnie przystąpiliśmy do fazy II: uzupełnianie płynów ustrojowych i gadanie o wszystkim. Niestety łączony stolik miał swoje wady, gdyż osoby siedzące po przeciwnych stronach stołu nie słyszały rozmów drugich (wiadomo - tak jest po spożyciu alkoholu). W skutek czego doszło do podziału naszej społeczności na dwa obozy: Wichrzycielski i Romulański. Wichrzycielski dlatego, że część panów zasiadła po prawicy i lewicy najstarszego wiekiem Trekkera, a Romulański, gdyż w tym obozie dominowali Romulanie :) W chwilę później pojawił się nasz oczekiwany kolega Jakub z... nowym uczesaniem! Widać wpadł pod jakiś sześcian :-) No i oczywiście miał coś z Treka - koszulkę z wizerunkiem okrętu Ru'afo z Insurrection. Jak się później okazało, ja i Jakub udajemy się razem na Polibudę, niestety na inne kierunki. Ale to można naprawić :-) Wkrótce napadło nas, by dać Przemkowi One trochę prawdziwego "życia". Chcieliśmy wysłać do niego podprzestrzenny komunikat z komunikatorów i w wielkim skrócie opowiedzieć o najnowszym spotkaniu. Niestety komunikator Przemka był poza zasięgiem :-((( Za to pojawił się ktoś nowy!!! Wezwany przez komunikator Ziemka niezwłocznie pojawił się Gul Adirm!!! Ten od Wrocławskiego Fula... or something... Co do podejmowanych tematów Star Trek, to mówiliśmy o: emisjach w Wizji TOSa i możliwości załatwienia tego serialu dla naszego grona, wszystko w rękach Scampa :-))) Po raz kolejny postanowiliśmy zadzwonić do Przemka One, ale jego komunikator dalej był nieaktywny. Niestety załoga zaczęła się wykruszać, gdyż Przemek Two i Radek postanowili nas opuścić :-( Na koniec udało nam się wyzwolić ukrywane zdolności Ziemka do spoilerowania. Biedny Ziemek, będący zagorzałym przeciwnikiem spoilerów puścił publicznie parę o jednym z odcinków nie emitowanych w polskiej TV. Oczywiście Romulanie mieli swój udział w tym dziele :-))) (Wyjaśnienia Ziemka: żeby było śmieszniej to odcinka, o którym chlapnąłem nie widziałem, cała moja wiedza pochodzi właśnie ze spoilerów, które lecą tu i ówdzie bez ostrzeżeń...), (wyjaśnienia Matroxa: ale opisałeś to urządzenie i sposób w jaki działało, a żaden z nas, spoilerowiczów, tego nie wiedział :) Na koniec wykorzystaliśmy urządzenie Borga 4of5 zapisujące nieruchomy obraz i zrobiliśmy kilka fotek naszej grupki (większość przy mnie :), które zrobiła dla nas pani kelnerka. Na koniec zrobiliśmy sobie również zdjęcie z... panią kelnerką!!! Panie i Panowie, to musiało się stać! Opuścił nas Norbert, a później Adirm. Pozostało nas sześciu. Ponieważ nasz stół był bardzo długi i nieporęczny postanowiłem zmusić załogę do zmiany miejsca pobytu i wybrać się do tajnej bazy Tal'Shiar (teraz już tajna tylko dla niektórych) Alfa-Teta-Brawo-Brax-Omega-Soczek. Zresztą od dłuższego czasu zaczęliśmy się zastanawiać nad nowym schronieniem na chłodne Zimowe wieczory. Tak więc niezwłocznie udaliśmy się do mojej tajnej bazy z okresu szkoły średniej. Jak się później okazało rodowici Wrocławianie nie znali tego lokalu!!! Na miejscu zastaliśmy wolny stolik z mięciutkimi fotelami oraz stoły bilardowe, dwa DARTy (niestety jeden niesprawny), piłkarzyki, piwko i, co najważniejsze - darmową toaletę :-) W trakcie gier i zabaw okazało się, że w DARTa najlepszy był (to już tradycja) Ziemek, ale tuż za nim był nowy nabytek wrocławskiego POGFu - A.J. (AJ nawiązał równorzędną DART-Walkę z Bartkiem) Wkrótce też rozpoczął się mecz piłkarski pomiędzy Borg (4of5) a Federacją (A.J.). Cóż... historia lubi się powtarzać i Federacja znów wygrała (ach ci podżegacze to mają szczęście). Jednak można to usprawiedliwić złą lokalizacją stołu i poparciem Proroków. Później Jakub i Bartek zabrali się za bilard, niestety nie wiem kto wygrał. Gdy już skończyli grać w "bilki" Bartek i A.J. wdali się w bardzo niebezpieczny religijno-moralny temat. Na szczęście Prorok wdał się w tym czasie w DART-owy pojedynek z jakimś obcym (4:1 dla Obcego) - przez co nie uczestniczył w tej religijnej dyspucie. Nieoczekiwanie opuścił nas Jakub, gdyż jechał na kolejne spotkanie. Później zeszło kilka godzin i niespodziewanie musieliśmy się udać do domów lub na stacyjki... PKP. Bartek i A.J. udali się natychmiast w stronę domu (z tego co wiem, to trzeba było się jeszcze potłuc lokalnym promem USS "Odpadek" ( czyt. autobus MPK nadający się tylko na złom), a ja, Robert i Ziemek poszliśmy sobie w stronę rynku. Tam pożegnaliśmy się i każdy poszedł swoją drogą. Wkrótce ja i Scamp znaleźliśmy się W kosmoporcie, gdzie czekał na nas USS Berlin. Po zjedzeniu małego poczęstunku w postaci dworcowego fast-foodu weszliśmy na pokład nowiuśkiego składu i postanowiliśmy odpocząć. Okręt wkrótce opuścił dok i udał się w stronę przeznaczenia...
podporucznik Sebastian "Matrox" Janiszewski
Fotki ze spotkania:
|