Spotkania we Wrocławiu.
10 wrzesień 1999, piątek (DG: [-30]3570.0000)
Fotki
Raport Specjalny ze Spotkania Dolnośląskich Trekerów
- Ściśle Tajne - Zawiera Materiały Drastyczne -
Tak jak i ostatnio ubrany w trekową koszulkę udałem się na umówione wcześniej miejsce spotkań Dolnośląskich Miłośników Star Trek. Tym razem, o dziwo, nie przyszedłem ostatni (my prorocy mamy pewne problemy z orientacją w czasie co najczęściej objawia się spóźnianiem). Na miejscu byli już: Bartek, Jakub, Przemek 2 i Radek. Po chwili dołączył do Nas Robert i Sebastian. Po krótkim oczekiwaniu na innych (a spodziewaliśmy się pewnego Gula, który jak sam pisał jest sympatykiem wrocławskiego fulla) udaliśmy się w kierunku zwyczajowego miejsca, w którym spragnieni trekerzy uzupełniają swoje płyny ustrojowe. W czasie drugiej kolejki wypiliśmy toast za zdrowie nieobecnych. W tym samym czasie staliśmy się obiektem ataku przebywających w pobliżu Widm Pagh. Kiedy Widma Pagh po kolei przejmowały kontrolę nad naszymi umysłami, my nieświadomi niczego obgadywaliśmy ppor. Matroxa (prawdę mówiąc byliśmy zazdrośni, że udało mu się przeskoczyć dwa stopnie za jednym razem - co objawiało się tym, że zagroziliśmy mu solidnym laniem). Matrox okazał się jednak bardzo opanowanym Romulaninem i do zapowiadanego lania w końcu nie doszło. Dopiero dalsze wydarzenia uzmysłowiły mi, że już wtedy załoga była pod wpływem Widm Pagh... Jako pierwsi opuścili nas Radek i Przemek 2. Chwilę później odezwał, głosem Przemka komunikator i zakomunikował Nam, że Przemek za chwilę do Nas dołączy. Tak też się stało. Przemek zaparkował prom w pobliżu wejścia do knajpy i dołączył do Nas. Wtedy Widma rozpoczęły własną grę... Zaczęło się od tego, że na zamówioną Colę czekaliśmy 30 minut i nic... W międzyczasie Widma próbowały namówić Małą Dziewczynkę z Kwiatkami do kradzieży anonimowych rowerów. W końcu Widma zdecydowały opuścić lokal i przenieść się w inne, bardziej skomputeryzowane miejsce... Niestety wypite wcześniej płyny ustrojowe spowodowały, że nie zauważyłem co się dzieje i udałem się razem z opanowaną przez Widma załogą. Potem wszyscy dorwaliśmy się do komputerów i zaczęło się. Na IRCowym kanale #startrek-pl pojawiło się pięć Widm Pagh i tylko jeden Prorok (do tego Wichrzyciel). Kiedy byłem zajęty handlem z Ambasadorem Ferengi (usiłowałem sprzedać mu zdjęcie z konwentu za skrzynkę piwka) i ustaleniem w jaki to sposób mogę zmienić dane na stronach klubowych dotyczące rasy (My Prorocy mamy zakaz objawiania się) Widma dorwały się do serwera, który obsługuje strony klubowe. W efekcie strona klubowa została w bestialski sposób sprofanowana. Zamiast tytułowego znaczka POGF pojawił się Rdzeń Warp wraz z towarzyszącymi mu Amortyzatorami Bezwładności (obrazek pochodzil z http://www.seks.pl/.). Kiedy zorientowałem się co się stało, udało mi się wysłać wezwanie pomocy i zacząłem akcję Warkot. Zaskoczone Dowództwo przesłało mi w odpowiedzi sugestię abym się odpierwiastkował. Natychmiast podjąłem odpowiednie kroki mające na celu odszyfrowanie tego przekazu - niestety zgubiłem gdzieś układ okresowy... Po kilku minutach, Rdzeń i towarzyszące mu Amortyzatory zostały zastąpione Słoniem i jego trąbą. W końcu, używając metod wojny psychologicznej wmówiłem Widmom, że czas udać się na najbliższą bazę gwiezdną w celu zakupienia odpowiedniej ilości płynów ustrojowych. Taka perspektywa była bardzo atrakcyjna dla Widm, i jeden z Nich przestał być czujny, dzięki czemu udało mi się zneutralizować Widmo nazywające siebie "Nemo". Kiedy Przemek odzyskał kontrolę nad samym sobą natychmiast wyprostował wszelkie nieprawidłowości w funkcjonowaniu Systemu. Szybko uruchomiliśmy prom i przesyłając całą moc do silników ruszyliśmy w kierunku najbliższej bazy gwiezdnej. Kiedy dotarliśmy na miejsce i Widma zajęły się zakupieniem odpowiednich płynów ustaliliśmy z Przemkiem, że musimy zneutralizować resztę Widm. Do tego jednak potrzebny był nam jeszcze jeden nie kontrolowany przez Widma umysł. Postanowiliśmy więc zrealizować jeden z Naszych wcześniejszych pomysłów i ruszyliśmy w kierunku Legnicy celem zorganizowania tam minikonwentu. Po kilkudziesięciu minutach podróży z prędkościami 1,35-1,55 warp dotarliśmy do celu. W czasie podróży, siedzące z tyłu Widma cały czas używały sobie, co zostało udokumentowane odpowiednim zdjęciem. Używając komunikatorów zaalarmowaliśmy mieszkającego w Legnicy Norberta, że zbliżamy się. Po krótkich poszukiwaniach Norbert został zlokalizowany i dołączył do Nas. Wypada dodać, że była 02:30 w nocy i pewnie dlatego Norbert wyglądał na lekko zaskoczonego całą tą sytuacją. Mając przewagę liczebną nad Widmami (jeden Prorok robi za dwa Widma) udało Nam się zneutralizować inne Widma. Wreszcie wszyscy stali się sobą. W pobliskiej bazie gwiezdnej zakupiliśmy odpowiednią ilość napojów uzupełniających i minikonwent w Legnicy rzeczywiście się odbył ! Po zakończeniu minikonwentu ruszyliśmy w drogę powrotną. Do kwater dotarliśmy w porze śniadaniowej :-)) Do pracy spóźniłem się tylko 40 minut...
chorąży Ziemek Mierzwiak
A jak spotkanie wyglądało z punktu widzenia opanowanego przez Widmo Pagh Romulanina:
Jak zawsze stawiłem się na stacji Deep Space Brzeg Dolny i czekałem na frachtowiec nadlatujący ze strony Bazy Gwiezdnej Głogów - USS Żółtek. Gdy już się pojawił (punktualnie!) wszedłem na pokład i spotkałem mojego federacyjnego kolegę Scampa. Nasza podróż trwała jakieś 45 minut i upłynęła w atmosferze technologicznego bełkotu :) Gdy dotarliśmy do stolicy sektora (Wrocławia) okazało się że USS Żółtek spóźnił się i nie starczyło nam czasu na odwiedziny kilku sklepów, które mogłyby być potencjalnymi dystrybutorami Trekowych artefaktów. Niestety nie mieliśmy okazji się zawieść. Na miejscu przeznaczenia - pod pręgierzem - spotkaliśmy starą kadrę: Ziemka, Bartka, Jakuba, Radka i Przemka (domyślnie oznaczanego jako "2" :) Ponieważ nasz najwyższy rangą Trekker Dolnego Śląska nie mógł się pojawić (Przemek 1) jako najstarszy stopniem (aż od jednego dnia) zdecydowałem, że udamy się już na stację, by zatankować potrzebne płyny, bez, których robiło się nam słabo :-)) Oczywiście jak zawsze odwiedziliśmy Małego Jasia albo Dużą Małgosię - nigdy nie mogę zapamiętać nazwy - i po chwilowej dezorientacji odnaleźliśmy stolik w rogu, koło którego stało kilka rowerów i siedział duży piesek. Od razu przystąpiliśmy do okupacji :) Ponieważ pojawiła się nasza znajoma kelnerka ;) Szybko zamówiliśmy potrzebne płyny i przeszliśmy do fazy drugiej: gadanie o Star Treku. Tak więc dowiedzieliśmy się trochę o nowych grach, wymieniliśmy się kasetami, płytami i przy okazji pośmialiśmy się z Episode 1 na podstawie którego zrobiono już z tysiąc zabawek. Ponieważ część załogi nie chciała słyszeć spoilerów, a inne część chciała, musiałem wybrać się z dwoma innymi osobami (Przemkiem 2 i Radkiem) by opowiedzieć im najciekawsze momenty z [cenzura]. Wkrótce załoga zaczęła się wykruszać. Przemek 2 i Radek wkrótce nas opuścili. A szkoda, bo niespodziewanie odezwał się Przemek 1, po wcześniejszym wezwaniu od Ziemka i postanowił do nas dołączyć!!! Tak więc gdy się pojawił postanowiliśmy na gwałt :) opróżnić nasze szklanki. W międzyczasie podeszła do nas dziewczynka i mówiąc po niemiecku chciała wcisnąć różę. Ponieważ przy stole siedziały same chłopy reakcja Przemka 1 była na miejscu: "my nie pedały". Dziewczynka w odwecie zagroziła nam, że ukradnie rowery stojące koło nas. Zgodnie popatrzyliśmy na siebie i stwierdziliśmy, że może kraść - gdyż nie były nasze :-))) Na zakończenie wizyty w Jasiu poprosiliśmy miłą panią i jej koleżankę o zrobienie nam zdjęć. Pani twierdziła, że we Włoszech (jej miejscu zamieszkania - a pochodzi z Wrocka) też oglądają Star Treka! Gdy w końcu Przemek nie mógł się doczekać swojej Pepsi, udaliśmy się do niego do pracy przy pomocy jego osobistego promu - USS Sadysta. Było nas sześć osób. Ziemek i Przemek siedzieli z przodu w pierwszej klasie, a ja, Jakub, Bartek i Robert z tyłu w tzw. klasie eco - bez komentarza. Tak więc udaliśmy się do Federacyjnego Centrum Moralności, gdzie zarządzaliśmy systemami podstawowymi. Nagle okazało się, że ktoś, jakiś hacker - podejrzewam - dorwał się do strony klubowej i odpowiednio ją zmodyfikował. Wkrótce Przemek One wkroczył do akcji i przywrócił wszystko do normy. Po tym incydencie postanowiliśmy odwiedzić jakiś sklep nocny, by uzupełnić ewentualne braki - wiadomo czego :-)))) Wkrótce doszliśmy do wniosku, że powinniśmy odwiedzić kogoś jeszcze. W tym celu wybraliśmy się do Legnicy okrętem USS Sadysta i wyciągneliśmy z łóżka kolegę Norberta. To był taki mini konwent w Legnicy. Chcieliśmy sterroryzować Norberta, by udał się z nami w dalszą podróż do Zgorzelca, gdzie planowaliśmy odwiedzić naszego kolegę - King of Borg. Niestety nie starczyło nam już sił i czasu, a szkoda. Może następnym razem King ;-) Po godzinnej pogawędce wróciliśmy do Wrocka i Przemek One odstawił nas (tj. mnie i Scampa) do Spaceportu, skąd wkrótce odlecieliśmy w stronę domu frachtowcem USS Żółtek (Żółtek nie jedno ma imię :) Tak więc dotarłem do domu po godzinie 6.30 i udałem się na spoczynek... a czwarte spotkanie (dla mnie), było najlepszym! Należy się jeszcze kilka słów wyjaśnienia: Przemek One poinformował nas w dniu spotkania, że niestety nie przybędzie na nie. Pomimo tego co powiedział szczęśliwie udało mu się wyrwać z kobiecych ramion ;) i zorganizować super zabawę. Mam nadzieję, że następnym razem Przemek też nie przyjdzie :-))))))))
podporucznik Sebastian "Matrox" Janiszewski
Fotki ze spotkania:
|