Raport Tasmanusa

Fotki | Statystyki

RAPORT TASMANUSA:


Wielu z was zastanowi sie dlaczego ten raport powstawal tak dlugo. Powod jest prosty-musialem wytrzezwiec :o)

DG [-30]5230.0000
(piątek, 7.08.2000.)

Obudzilem sie o 6 rano, po 4 godzinach snu. To juz dzisiaj !!!!! Szybko sie ubralem, odpalilem samochod i zabierajac po drodze Howka pojechalem do kwatery Beermana. Tam zapakowalismy do promow maszyne do darta, kompy i sprzet grajacy. Po zawiezieniu stuffu na teren konwentu, udalem sie do domu, aby zostawic samochod. 12.20-jestem z powrotem. Juz widac pierwszych przyjezdnych. Przyechala juz Wawa-na czele z Qubikiem. On to zaprezentowal znieczulacz zwany "Muszynianka" (plyn "wysoko oktanowy" znajdowal sie w butelce po wodzie mineralnej muszynianka). Po paru minutach czekania, z duma przypialem identyfikator z napisem ORGANIZATOR. Wraz z Agnes, Sinares i Torą udalismy sie na dworzec, aby odebrac przyjezdnych. Po drodze, na przejsciu, zaoczylem delikwenta w Browszulce. Zgarnelismy go i razem wesola kompanija poszlismy na perony. Nastepne dwie osoby i Sinares wraz z Torą odprowadzily przyjezdnych na teren Konwentu. Ja wraz z Agnes czekalismy na przyjazd Slaska&Krakowa. Pociag ten (13.26) ma juz chlubne tradycje i tym razem zaskoczylo mnie tylko 40 minutowe opoznienie. Pierwszy z tlumu przyjeznych wylonil sie Malcolm, a za nim reszta brygady. Gdy dotarlismy na konwent, wreszcie mialem czas rozejrzec sie po budynku. Wszedzie wisialy "drogowskazy" w bardzo trundym jezyku angielskim. Of course I have no problems in finding the places that I wish to go. W kazdym razie udalem sie do sali komputerowo-dartowej , aby na wlasne oczy zobaczyc ze siec nie dziala. Po naprawie wlasnego peceta, walczylismy o uruchomienie sieci. Walka ta zakonczyla sie niestety fiaskiem, co sklonilo obecnych do odpalenia tego co bylo zainstalowane na kompach. Jednoczesnie na sali glownej trwala walka o podlaczenie projektora. Organizatorzy z ulga westchneli, gdy projektor wyrzucil z siebie strumnien fotonow ukladajacy sie w dobrze znane postacie trekowe.
Gdy wiekszosc konwentowiczow dotarla na miejsce i zainstalowala sie, nastapil podzial na Trekon 2000 i na Browcon 2000. Trekon polegal na tym ze uczestnicy ogladali Treka (byl ST:Generations na DVD!!!!),grali w gry Trekowe itd. Natomiast Browcon skladal sie z 38 osob ktore udaly sie do sklepu w celu zakupu napojow "orzezwiajacych inaczej". Wesola ta gromadka zostala bardzo nie przychylnie powitana przez obsluge sklepu, wobec czego wraz z bracmi Mierzwiakami zadokokowalem do nastepnego sklepu, mieszczacego sie 500 m dalej. Po dokonaniu zakupow udalismy sie w kierunku Wzgorza Andersa-od dzis zwanego Wzgorzem Konwentowym. Na wzgorzu spacerowalo pare osob, ale widzac taka brygade wolaly sie one ewakuowac. Tak wiec zasiedlismy w koleczku i zaczelismy sie "socjalizowac". Tematy do rozmow byly rozne, ale hitem okazal sie pomysl Ziemka, o wyslaniu pewnego osobnika na placowke dyplomatyczna w Ulan Bator. Nastepym hitem okazal sie byc toast za cos tam. 30 pare osob wykrzyknelo QAPLA'-co dalo piorunujacy efekt, wrazenie bylo niesamowite. Niesamowite byly tez ataki wroclawskich komarow (wlasciwie komarzyc), ktore wygonily z imprezy mniej odpornych. Niedobitki w ilosci okolo 8 osob stoczyly sie ze wzgorza, podazajac na miejsce spania. Tam w malej salce wypelnionej trekerami zapadaly decyzje o przyszlosci klubu. Po 5 minutach tam spedzonych mialem dosc i udalem sie w kierunku sali "sypialnej". Jeszcze jakis Trek lecial, ale wiekszosc juz zasnela snem sprawiedliwych. Walnalem sie na materac nad ktorym, na scianie, dumnie wisiala kartka z napisem "TU ŚPI TASMANUS". Trick ten zadzialal, nikt nie odwazyl sie zajac mi miejsca :o) Noc byla dluga, glosna i ciezko bylo sie porzadnie wyspac...

DG [-30]5235.0000
(sobota, 8.08.2000.)

Patrze na zegarek 6:13-jedyny zywy... tfu, to nie ta impreza. Pierwsza noc konwentowa byla dluga, ciemna,duszna i do bani. Wstalem i udalem sie w poszukiwaniu otwartych okien i mokrych napojow. W korytarzu natknalem sie na Malcolma, Stilleta i Gul Dukata, rowniez poszukujacych czegos do picia. Dzieki uprzejmosci Stilleta moglem ugasic pragnienie. W planie bylo wyjscie po nastepnych trekerow, wiec natychmiast przyloczylem sie do grupki zmierzajacej w kierunku dworca. Gy przekraczlem prog wyjscia ze szkoly, udzerzyl we mnie podmuch chlodnego i czystego powietrza, jakze innego od zaduchu sali "sypialnej". Tak wiec mala gromadka udalismy sie na dworzec. Tam zakupilismy duuuuuzzzzzooooo napojow chlodzacych i wraz z Gul Dukatem udalismy sie na lawki kolo instytutu Psychologi, aby skonsumowac wyzej wymienione napoje. Zaoczylismy inna grupe, prowdzona przez znajacego droge Malcolma. Jak sie okazalo chlopaki mieli te same plany co nasza grupa. Po pewnym czasie ruszylismy spowrotem. Przez caly ranek nie dzialo sie nic ciekawego. W planach byl turniej CCG, oraz przedstawienie kandydatow na Kapitana. Wieczor-zwiedzanie Soczka-2 i Soczka -3. I tak konwentowicze znowu sie podzielili, na zarazonych CCG i na nie zarazonych. Jako przedstawiciel nie zarazonych, spedzalem czas na laweczkach kolo miasteczka ruchu drogowego. Tam wraz z doborowym towarzystwem spozywalismy napoje chlodzace. Dowiedzialem sie rowniez, ze dysk twardy w moim komputerze stwierdzil ze po co mu system operacyjny. Tak wiec dzieki dzialaniu niezidentyfikowanych osobnikow, sala komputerowa stala sie ubozsza o jeden komputer (proby reanimacji zawiodly). Ale oto nadszedl czas przedstawienia kandydatow na Kapitana. Kamil Smialkowski, Przemyslaw Plaskowicki i nasz "rodzimy" Sebastian Janiszewski (czytaj Matrox) staneli w szranki, walczac o glosy wyborcow. Kandydaci przedstawiali swoje programy, a nastepnie odpowiadali na pytania zebranych. Musze przyznac ze po jakims czasie stalo sie to nuzace, szczegolnie ze scieraly sie koncepcje tzw. "nowego" ze "starym". Wreszcie sie skonczylo i m oglismy sie udac w kieruku baz Soczek 2 i 3. W wyniku naglego zapalenia sie czerwonego swiatla na przejsciu dla pieszych, odzielilismy sie od grupy prowadzonej przez "Ciemna strone Tasmanusa"-czyli naszego pokladowego Lorda Sith. Nasza grupka-w skladzie :Margot, Batek, Ziemek i Tasmanus ( to ja), wsiadla do tramwaju nr.9 i udala sie w kierunku baz. Wysiedlismy kolo Opery i po spozyciu tostow w barze Kasek, oprowadzilismy Batka po wroclawskim rynku ( z rdzeniem warp na pierwszym miejscu). Gdy dotarlismy do Soczka 2 , zastalismy baze zaasymilowana przez "Odlaczona wczesniej" grupe trekerow. Zaasymilowane zostaly tez wszyskie litrowe kufle, a to wydarzenie bardzo zle odbilo sie na mojej psychice. Impreza sie rozkrecala, wszyscy dobrze sie bawili, a co chwila padalo rytualne Qapla oznajmiajac reszcie, ze wlasnie wzniesiono nastepny toast. Po jakims czasie dotarli do nas gracze CCG, pod przewodnictwem Agnes i Dextera. Praktycznie cala knajpa byla zajeta przez konwentowiczow. Przelomem dla mnie bylo zdobycie litrowego kufla, naprawde milo poczuc bylo ciezar piwka. Czas lecial bardzo szybko, a wraz z nim ubywalo trekerow. Gdy zostala nas mala grupka, stwierdzilismy ze czas wracac. Jak przystalo na burzujow, zamowilismy trzy taksowki. Gdy przybylem na miejsce spania, jeszcze lecial jakis trek. Ale zmeczony i po ciezkiej poprzedniej nocy, walnalem sie na materac i zasnalem snem sprawiedliwego.

DG [-30]5240.0000
(niedziela, 9.08.2000.)

Polowa sali obserwowala Proroka, gdy ten wprowadzal w zycie plan o nazwie "budzenie Tasmanusa krzykiem i kopami"... ...co jest!!!-tak brzmialy pierwsze moje slowa po naglej pobudce. Przez jedno otwarte oko widzialem lekko zamglone ksztalty Ziemka, ktory nie ustawal w probach przywrocenia mnie swiatu... Popatrzylem na zegarek-8.11 srodek nocy... ...mialem kaca czy nie? Na szczescie nie mialem... Szybki prysznic, nowe ciuchy i od razu poczulem sie lepiej. W koncu to dzien wyborow, dzien ktory zadecyduje o przyszlosci klubu. Ale do wyborow zostalo pare godzin, wiec pierwsza rzecza jaka zrobilem bylo przylaczenie sie do grupki wyglodnialych Trekerow. Obralismy azymut na najblizszy sklep(mielismy nadzieje ze bedzie otwarty). Po nabyciu artykulow spozywczych, udalismy sie na laweczki w celu skonsumowania owych...
W planie na ten dzien bylo pare interesujacych rzeczy. Turniej Seal Deck w CCG mnie osobiscie nie zainteresowal, ale bylo naprawde wiele osob grajacych i jeszcze wiecej kibicow. Bodajze od 12 rozpoczely sie wybory, a wynik byl praktycznie nie do przewidzenia. Moze gdyby w komisji bylo wiecej Romulan... ;)))) Oddalem swoj glos (glosowanie bylo tajne), aby nastepnie uddac sie w kierunku miejsca zamieszkania. W domciu wzialem zimny przysznic, zjadlem prawdziwy objad i podjalem resztki kasy ze skarbonki ;))) Gdy okolo godziny 16 wszedlem do sali Glownej/Sypialnej przywitaly mnie oklaski.Nie wiedzialem ze jestem az tak popularny ;)))))))) Rozdawalem usciski dloni i juz chcialem rozdawac zdjecia z podpisem, gdy zorientowalem sie ze sa to brawa dla Matroxa ;o) Okazalo sie ze przybylem w momencie ogloszenia wynikow wyborow. Wygrawszy wybory, Przemek Plaskowicki objal urzad tymczasowego Kapitana. Po wygloszeniu przemowy i zakonczeniu czesci oficjalnej, konwentowicze rozeszli sie. Czesc wrocila do CCG, czesc poszla zwiedzac miasto, duza grupa podazyla w kierunku laweczek, aby tam w popoludniowym sloneczku spozywac napoje chlodzace. Ja wraz z paroma osobami zostalismy na terenie prawie wymarlej szkoly. Tam czekala nas ciezka praca ulozenia pytan na Konkurs wiedzy o Browtrekach. Pytania ktore ulozylem przed konwentem znajdowaly sie na dysku twardym mojego peceta. W wyniku awarii nie moglem odzyskac danych, wiec pytania musielismy wymyslac od nowa. Mniej wiecej w tym samym czasie tworzono pytania do konkursu wiedzy o Star Treku. Gdy juz ulozylismy pytania, nadszedl czas na mala przekaske. Paru ochotnikow dostarczylo nam pizze wraz z napojami... W tym samym czasie rozgrywal sie mini-Turniej gry w szachy. Gigantem tej konkurencji okazal sie Norbert, miazdzac przeciwnikow i bezlitosnie wdeptujac ich w ziemie... Udalem sie nastepnie w kierunku laweczek, aby pomoc znajdujacym sie tam trekerom w konsumpcji podstawowego napoju zalogi USS Browarek. W tym czasie na sali glownej rozpoczal sie codzienny rytual odpalenia projektora.W tym dniu konwentowicze mieli otrzymac potezna dawke treka. Nawet ja zalapalem sie na dwa odcinki, z czego jednego wczesniej nie widzialem. W tym czasie impreza lawkowa przeniosla sie blizej.Dolaczylem do wesolej gromady idacej na stacje benzynowa.Po udanych zakupach wrocilismy na teren konwentu.Bohaterem dnia okazal sie wroclawski kardasjanin-Gul Adirm. W ciagu minionego dnia oproznil 13 0,5 litrowych opakowan piwa.Dzielnie asystowal Gulowi A.J. or Shaakar-11 piwek. Norbert dzielnie wciagnal 10 browarow, Beerman, Sansavi i pare innych osob liczbe piwek tez zamkneli w okolicy liczby dwucyfrowej. Ja po marnych 7 (z braku kasy) padlem w objecia Morfeusza na krzesle przed wejciem do budynku.Spowodowane bylo to totalnym niewyspaniem(w ciagu dwoch dni spalem po cztery godziny). Po przebudzeniu oddalilem sie w kierunku mojego "legowiska". Byla okolo druga w nocy, a projektor dalej wyswietlal odcinki Treka. Ktos sie zlitowal i wylaczyl projektor, a po zapadnieciu ciemnosci zasnalem...

DG [-30]5245.0000
(poniedzialek, 10.08.2000.)

Prawde mowiac nie pamietam kompletnie tego poranka.Po prostu byl i tyle... ...ledwo sie obejrzalem, a zostalem przewodniczacym komisji w konkursie wiedzy o Browtrekach.Wraz z Agnes, HOWKIEM i jeszcze jedna osoba w komisji nie bylo prawie zadnych problemow w przeprowadzeniu konkursu. Pytania byly za jeden, dwa lub trzy kufle,a te ostatnie byly po prostu nieziemskie ;o) (wyniki beda podane odzielnie) Finalowa trojka-po zacietej walce-otrzymala nagrody, ktorymi to byly "Browtreki-dziela zebrane". Jakis czas potem rozpoczal sie konkurs wiedzy o Star Treku. Szybko zorganizowalismy mala grupke (7 osob)-znana jako kolektyw- i w perfidny sposob, lamiac zasady wzielismy udzial w konkursie ;o) Do finalu dostalo sie 7 osob (bez kolektywu ;((( ) W finale mialem zatrzezenia do paru pytan (np.jak nazywal sie ksiezyc ktory eksplodowal w ST6 -odpowiedz na to pytanie byla warta 3 punkty, i za co, przeciez kazdy wie ze to byl siskarP. Popisowy byl numer Legata, ktory majac 10 sekund na odpowiedz powiedzial "spokojnie", nastepnie napil sie pare lykow wina , a nastepnie poprawnie odpowiedzial na zadane mu pytanie. Jakos po tym momencie opuscilem wesole zgromadzenie, po czym udalem sie w kierunku sali komputerowej. Wlasnie gralem w Armade. gdy wpadla komisja konkursu z wiadomosciami o dogrywce. Zawodnicy musieli zapamietac jak najwiecej liter i cyfr, z pewnej sceny, w ktorej to lt.commander Data wypowiada ciag liter i cyfr w potwornie szybkim tempie. Po jakims czasie dowiedzialem sie ze wygral Legat, zapamietujac szalona liczbe dziesieciu znakow. Nastepnym wydarzeniem w planie byl Turniej Darta. Do 16 -o tej godzinie mial sie zaczac-bylo jeszcze duzo czasu wiec poszlismy cos zjesc i wypic. W momencie gdy wrocilem, pojawil sie Ziemek wraz z ladunkiem 17 koszulek klingonskich. Musze przyznac ze poszly jak woda. Ferengi a nawet Romulanie brali koszulki ;)))))))))))
Ilosc ta wystarzczyla niestety tylko dla przyjezdnych, wiec tamtego dnia nie przyozdobilem piersi swej wizerunkiem klinga ;(((( Zobaczylem tez nagrode dla zwyciezcy Darta.Byla to koszulka z wyflockowana tarcza i napisem "Strzalkomania".
...dzien ten byl dniem winnym.Otoz paru osobnikow wykrylo w poblizu sklep z duzym wyborem win. Cambras-tak nazywal sie hit dnia-jest winem bialym, polwytrawnym i kosztuje 13 zl.Wlasnie to wino pociagal Legat w czasie konkursu ;))))
Rozpoczal sie turniej: udzial bralo okolo 26 osob (polowa to zaloga Browarka ;>> ) Gralismy w standartowe 301. Gry byly za darmo. Kazdy z uczestikow losowal numerek.On to decydowal z kim mielismy sie scierac.Juz pierwsze gry pokazaly ze walka bedzie zacieta. Pierwsza wewnatrz browarkowa walke rozegrali Norbert i Scamp. Serce sie krajalo gdy patrzylem jak dwoch "naszych" walczy ze soba. A takich walk mialo byc bardzo duzo...
Dzien ten przeszedl do historii jako dzien klingonski.Nie mowie tu o samych koszulkach, ale i o rytuale spozywania wina. Wygladalo to mniej wiecej tak:
dwaj uczestnicy podaja sobie reke po klingonsku, wykrzykujac Qapla'!!! nastepnie krzycza ała!!! (bo mocne klingonskie podanie dloni boli ;)) nastepny krzyk to nazwa wina -Cambras!!! a po tym nastepuje tradycyjne klingonskie stukniecie sie czolami ;)))))
Ta wysoce skomplikowana ceremonia zostala wymyslona przez Malcolma, z ktorym to wykonalismy poraz pierwszy ten rytual. A trzeba bylo zobaczyc twarze konwentowiczow widzacych to zdarzenie ;))))))))))))))))) W kazdym razie po okolo 3 godzinach polowa konwentu chodzila z guzami na czole ;)))) Wlasciwie jedenym slusznym napojem w tym dniu bylo Cambras. Batek, Legat,Gul Dukat i wielu innych wypilo potezne ilosci tego napoju klingonow(wino nie bylo krwawe, ani nawet czerwone, ale wino to wino, a reszta jest irrelevant)
Ale wczesniej przyszla kolej na rozgrywke w Darta.Nie bylem w dobrym humorze, bylem za malo zfazowany aby sie odpowiednio grac,(po dwoch litrach piwa najlepiej gram w darta i prowadze samochod) a poza tym moim przeciwnikiem byl Velo alias Stacja Mir.Nie wiedzialem jaki poziom moj przeciwnik reprezentuje. Okazal sie godnym przeciwnikiem. Wygralem pierwsza gre, ale w drugiej Velo mnie zmiazdzyl.Trzecia decydujaca wygralem z wielkim trudem. W drugiej rundzie turnieju trafilem na Beermana.Pierwsza gre wygralem, w drugiej dostalem a trzecia zakonczyla moj udzial w konkursie. Lekko podlamany (po prostu bylem trzezwy) przypadkiem znalazlem sie w centum malej imprezy w ktorej prym wiedli tam Ferek i Qubik. Dzieki uprzejmosci Qubika napilem sie pare lykow "Muszynianki" i po jakims czasie bylem happy.
Turniej zakonczyl sie okolo polnocy.W finale starli sie A.J. i Malcolm. W tej walce zwyciezca okazal sie "zawodnik miejscowych"- A.J.
W czasie trwania turnieju zostala "wyslana" na miasto nastepna wycieczka, trek lecial gdzie tylko mogl,trwala "mania wypalania" Przed wejsciem trwaly wielogodzinne dyskusje wlasciwie o wszystkim. Gdzies okolo drugiej w nocy mialem dosc i poszedlem spac.

DG [-30]5250.0000
(wtorek, 11.08.2000.)

Ostatni dzien-dzien ktorego nie lubie. W tym dniu wszyscy wracaja do domow, trzeba sprzatac i nie ma za co kupic znieczulaczy... Sala sypialna byla juz prawie pusta gdy sie obudzilem, wstalem i poszedlem sie rozejrzec. Nie bylo prawie nikogo, nawet Wawa pojechala (przy okazji zapominajac o Glublaku :))))
Zaczelismy sprzatac, zamiatac itd. W sumie zeszlo nam to do jakies 11.Wtedy to Dexter wszedl do sali sypialnej i donosnym glosem oznajmil ze "Trecon 2000 uwazam za zakonczony", po czym zdarl ze sciany kartki z napisem Trecon 2000. Pozegnalem sie z Malcolmem i Gul Dukatem (chlopaki bardzo zalowali ze wszystko sie skonczylo-my zreszta tez), poczym udalem sie z Ratem w jego I.K.C POLO'NEZ do domu. Tam Odpalilem I.K.C RE'NAULT-jedyny okret zdolny pomiescic maszyne do Darta. Wrocilem na teren konwentu, zaladowalem darta i uderzylismy w kierunku mieszkania Beermana. Zostawilismy tam sprzet, po czym wzialem azymut na dom. Wracajac do domu, zabralem Sinares, ktorej kwatera znajdowala sie na trasie mojego przejazdu. Wrociwszy do domy walnalem sie na wyro aby wytrzezwiec...

Jako uczestnik i organizator konwentu chcialbym podziekowac i pogratulowac bardzo wielu osobom:
Naszym "duchem przewodnikiem" byla Pani Ewa Orszewska-znana ogolowi jako "mama Dextera". "Szefus Konwentus"-Dexter Gdy jakas zagubiona trekerska duszyczka czegos chciala, ON to organizowal.

Nie bede dalej wymienial Imion, Nazwisk, czy nickow, ale:
Dziekuje zalodze USS Browarek za prezna postawe i jej wklad w ten Konwent !
Dziekuje wszystkim ktorzy przyjechali do Wroclawia i wzieli udzial w konwencie !
Dziekuje sobie ;)))))))

Mam nadzieje ze nastepny konwent bedzie co najmniej tak udany jak ten.

A wiec: Qapla' Ala Cambras "trzask" !!!

chor. Tasmanus
Podoficerus Ochlapus na USS Browarek & The Targ & Painstick Master

 


Fotki z TrekConu Wrocław 2000:

     


                 


                 


                 


                 


                 


                 


                 


                 


                 


                 


                 


                 


                 


                 


                 


     


SPIS SPRAWOZDAŃ

stopka.gif 2.8 KB