USS Chatka Puchatka
Autor: izbkp
CZĘŚĆ PIERWSZA
Dziennik Pokładowy USS Chatka Puchatka
załoga:
Dowódca: kpt. Krzyś
I Oficer: komandor Puchatek
Gł. inżynier: komandor-por. Sowa
Lekarz pokładowy: komandor-por. Kangurzyca
Doradca: komandor-por. Kłapouchy
Sternik: podporucznik Królik
Szef Ochrony: porucznik Dzik "Dziki" Prosiaczek
załoga: Krewni i Znajomi Królika
ponadto: Tygrysek, Maleństwo (czyli super genialne dziecko Kangurzycy i zaginionego w akcji oficera floty)
DG - Niewiadomo kiedy -
- Królik, kurs na system Wielkiego Orangutana ! - rozkazał Krzyś
- Wykonuje - natychmiast odpowiedział Królik, który zdążył się już nauczyć,
że Kapitan bardzo łatwo wpada w gniew i dlatego jego rozkazy muszą być wykonywane
szybciej niż natychmiast.
Krzyś klepnął komunikator - Krzyś do maszynowni !
- Zgłasza się Sowa kapitanie - Odpowiedz była natychmiastowa
- Potrzebuję pełnej mocy do silników WARP
- Kapitanie, nie zmienię praw fizyki - odpowiedział z sekundowym wahaniem Sowa
- Kurs wprowadzony - zameldował Królik
- Sowa, jak mówię, że cała moc do silników do ma być cała moc do silników !!! - wydarł
się Krzyś
- Ale kapitanie, systemy podtrzymywania życia i sztuczna grawitacja... - próbował dyskutować Sowa.
- Drużyna ochrony do maszynowni, Puchatek i Dzik za mną - Krzyś ruszył w kierunku turbowindy, dwa kroki za nim szedł Prosiaczek. Szybkim krokiem weszli do turbowindy.
- Maszynownia - bip, bip odpowiedziała winda i natychmiast ruszyła.
Po chwili oficerowie znaleźli się w maszynowni. Wszędzie kręcili się komandosi ochrony z odbezpieczonymi fazerami i przygotowanymi na wszelki wypadek pałkami. Krzyś pokazał palcem Sowę - Do aresztu z nim, trzy doby o suchym chlebie i wodzie, zabrać go stąd ! - cała ochrona natychmiast rzuciła się na Głównego Mechanika, który próbował stawiać opór ale na nic zdały się jego wysiłki, kilka ciosów pałką i nieprzytomny Sowa został wywleczony z maszynowni.
- Pierwszy obejmujesz maszynownie !
- Tak jest - odpowiedział Puchatek.
- Dziki, proszę wpisać do dziennika, że Sowie zostały wymierzone trzy doby aresztu i kasacja premii !
- Tak jest - Prosiaczek, stukając racicami ruszył w stronę turbowindy, tuż przed drzwiami rozdeptał jeszcze dwie mrówki.
- Pełna moc do silników, Pierwszy ! - Krzyś wyglądał na zadowolonego
- Tak jest, kapitanie ! - Puchatek podszedł do konsoli i z szybkością androida
zaczął wciskać jakieś przyciski.
- Uwaga ! Za mało energii w systemie podtrzymywania życia, system przestanie działać
za 12 minut - rozległ się głos komputera pokładowego. Sekundę później wyłączył się system sztucznej grawitacji, wszyscy nagle oderwali się od podłoża i wściekle machając rękami próbowali znaleźć jakiś punkt zaczepienia.
- Cholera, mądraliński jak zwykle miał racje - zaklął pod nosem Krzyś - Puchatek, energia do układów sztucznej grawitacji i podtrzymywania życia...
Łup ! Załoga, wraz z kapitanem zaliczyła bolesny upadek z wysokości półtora metra.
- Aauuu ! - zawył Krzyś, kiedy grzmotnął siedzeniem w podłoże
- Awaryjny transport do ambulatorium - zarządził Puchatek łułułuł
Kapitan z Puchatkiem pojawili się w ambulatorium, Krzyś na stole operacyjnym a Miś o Małym Rozumku i Wielkim Brzuszku tuż obok. Do stołu podeszła Kangurzyca, szybkim ruchem zsunęła z Krzysia spodenki i przejechała leczniczym promieniem po stłuczonym tyłku Kapitana
- W zeszłym tygodniu Maleństwo też stłukło sobie pośladki - powiedziała.
Tymczasem Puchatek, którego kapitański tyłek wcale nie interesował wymyślał nową mruczankę:
Bim Bam Bom
pęka rdzeń
Bim Bim Bom
uciekam stąd
Bam Bim Bom
wystrzelę rdzeń
Bam Bam Bim
tu pali się
- Puchatek, przestań mruczeć ! Leć do Prosiaczka, niech wypuści Sowę ! - Krzyś widocznie poczuł się lepiej i znowu przejął inicjatywę
- Bam Bim Bom... znaczy tak jest sir ! - Puchatek przestał mruczeć i czym prędzej pobiegł do gabinetu szefa ochrony.
- Prosiaczku, Krzyś powiedział, że masz natychmiast zwolnić Sowę.
- Hmmm ? - Zapytał Prosiaczek
- Dzik, ty ze mną nie dyskutuj !!! - ryknął Puchatek - Wykonać poruczniku !!! - wydarł się jeszcze Puchatek
- Dziękuję Ci Puchatku - powiedział Sowa jak tylko Dzik wypuścił go z aresztu - Krzysiowi już przeszło ?
- Tak, miał twarde lądowanie na pupie i najwyraźniej już się na Ciebie nie gniewa - Puchatek wyjaśnił, jak tylko umiał najlepiej, zachowanie Kapitana.
- Ach tak... - Sowa spojrzał sowim spojrzeniem na Prosiaczka - A ty przypilnuj swoich goryli, omało mi skrzydeł nie połamali, bezmózgie fizole, cholera !
- No wiesz poniosło ich, już dawno nie mieli okazji żeby komuś dołożyć... - Prosiaczek próbował się tłumaczyć
- Poczekaj Dziku, aż dolecimy do systemu Orangutana - cicho odpowiedział Sowa - będziesz miał okazję wypróbować swoich dzielnych komandosów...
DG - niewiadomo kiedy - + 2 dni
- Gdzie jest Doradca do jasnej cholery, już trzy dni go nie widziałem ! - Krzyś siedział na kapitańskim fotelu i jak zwykle szukał dziury w całym.
- Panie Kapitanie, Kłapouchy jest w holodeku 2, siedzi tam już trzy dni - Natychmiast odpowiedział Anonimowy chorąży akurat pełniący służbę na mostku.
- Dobra, niech się chłop wyszaleje, nie przeszkadzajmy mu - Krzyś uśmiechnął się obleśnie.
W tym samym czasie w kwaterach odbywała się uroczystość przyjmowania do załogi nowych członków. Uroczystość ta znana jest jako obcinka. Szefem zamieszania był niejaki Wilk, który jako najstarszy stażem dyrygował resztą załogantów
- Te Mrówkolew, rób szafę grającą !
Mrówkolew, przetarł rękawem łzy, których nie mógł powstrzymać od chwili kiedy pięć minut wcześniej przeżył kręcenie wora i baranka z przytupem, pokuśtykał w kierunku szafy, wgramolił się do środka i czekał aż któryś z Panów Załogantów wyrazi swoje życzenie dotyczące ulubionego utworu.
Nagle rozległ się cichy chrobot a chwilę później wyleciały w powietrze drzwi, do pomieszczenia wdarł się oddział ochrony pod dowództwem Prosiaczka.
- Zamknąć wszystkich ! - Krzyknął Prosiaczek - Wilk jest mój ! - Rzucił jeszcze dla pewności. Po czym ruszył powoli w kierunku Wilka. Podniósł do góry swój dziki ryj, zabłysły szable, Wilk cofał się powoli aż zatrzymała go ściana. Dzik wbił w niego swoje szable. Po chwili rozorany Wilk leżał w wielkiej kałuży swojej własnej, wilczej krwi.
- Życie jest piękne - westchnął Prosiaczek - Komputer wyłącz program.
Titit.
Pobojowisko znikneło a zadowolony z siebie Prosiaczek ostro ruszył w stronę drzwi. Zatrzymał się jednak, obrócił i zaczął mówić:
- Komputer, rozpocznij rejestrację. Dziennik osobisty Szefa Ochrony. Po serii symulacji holograficznych jestem już pewien, że mogę stawić czoła każdemu zagrożeniu. Niestety nie było jeszcze okazji do praktycznego wykorzystania wszystkich moich zdolności. Z niecierpliwością czekam na ten moment kiedy wreszcie wejdziemy do akcji... Komputer, zakończ rejestrację.
Prosiaczek wyszedł z holedeku i idąc w kierunku mesy zobaczył, że z naprzeciwka wlecze się Doradca.
- Cześć Kłopouszku - Grzecznie się przywitał - Wyglądasz na bardzo nieszczęśliwego.
- Cześć... Dzik, cześć... jestem taki smutny... - Kłapouchy nawet nie podniósł głowy przez co uszy zwisały mu aż do kolan.
- Przecież od trzech dni siedzisz w holodeku ? - Prosiaczek był bardzo ciekawski.
- Taaa...dostałem nowy program Napalona Oślica 4.004...
- No to powinieneś być zadowolony - Powiedział wesoło Prosiaczek.
Kłapouchy podniósł głowę, spojrzał na Prosiaczka i odpowiedział:
- Zadowolony ? Jak mam być zadowolony, kiedy ta cholerna Oślica ubrana była w jakieś super-wytrzymałe rajstopy, dwa zęby straciłem, próbując się ich pozbyć !!!
- Aaaaaa... - Prosiaczek rozdziawił japę - A... wyłączyłeś protokoły moralności piątego stopnia ? - Zapytał
- Eeeee.... zapomniałem... - Kłapouchy nagle stężał, obrócił się i oślim galopem ruszył w kierunku wejścia do holodeku - Dzięki, Dziku !!!
Ech, co osioł to osioł, pomyślał Prosiaczek i poszedł dalej w kierunku mesy.
Tymczasem w mesie, przy stoliku siedzieli sobie Puchatek z Królikiem. Królik zajadał się zielonym szpinakiem i popijał tranem a Puchatek karmił swój brzuszek Małym Co Nieco. Wszędzie wokół walały się puste słoiki z napisem "Miód". Po drugiej stronie sali wesoło brykał sobie Tygrysek a pod ścianą stało sobie Maleństwo i patrzyło na Tygryskowe wygłupy wzrokiem pełnym litości dla maleńkich, głupiutkich i brykających kiedy tylko się da, istotek.
Drzwi do mesy otworzyły się i stanął w nich Dzik. Rozejrzał się po pomieszczeniu i szybko podszedł do krzesła na którym siedział Królik.
- To moje miejsce - Powiedział.
- Ale przecież są jeszcze wolne miejsca... - Puchatek był bardzo zdziwiony.
- Przepraszam cię Prosiaczku - Królik szybko przesiadł się na krzesło obok a Dzik odwrócił się i podszedł do replikatora - Kanapka z żółtym serem i sok agrestowy.
- Proszę sprecyzować o jaki ser chodzi, w bazie danych mamy 45 rodzajów sera żółtego - Opowiedział replikator.
- Salami !!! - ryknął Dzik, po czym wyjął kanapkę i szklankę soku z podajnika. Ponownie podszedł do stolika i usiadł na swoim krześle.
- O czym rozmawiacie ? - Zapytał.
- Martwimy się o Kapitana - Odpowiedział Puchatek - Krzyś zrobił się ostatnio bardzo nerwowy.
- To prawda - Potwierdził Prosiaczek - Kangurzyca pietnaście minut doprowadzała Sowę do porządku po ostatniej zadymie...
- Wiecie przecież, że Krzyś miał trudne dzieciństwo, bawił się z zabawkami - Powiedział Królik.
- Co Ty mówisz ? - Puchatek był bardzo zdziwiony - Przecież każde dziecko bawi się z zabawkami.
- Nie, Puchatku, dzieci bawią się zabawkami a nie z zabawkami - Opowiedział Królik.
- Królik ma rację - Stwierdził Prosiaczek - Pamiętasz Kubusiu, jak Krzyś kazał nam, w holodeku, grać w misie-patysie ?
- Aha, pamiętam, fajna zabawa, zostałem wtedy Wychlapany - Powiedział Puchatek.
Titi - zabrzęczał komunikator a chwilę później rozległ się głos Krzysia - Alarm Czerwony, cała załoga na stanowiska !
Nastąpiła wielka panika, Dzik rzucił się jak szalony w kierunku wyjścia, jedna z biedronek, która nie zdążyła się odsunąć zgineła pod jego butem. Tuż za Prosiaczkiem, trzymając podskakujący brzuszek, leciał Puchatek a za nim kicał Królik. Na korytarzu Kubuś nie wytrzymał tempa i został w tyle. Królik z Prosiaczkiem wpadli do turbowindy. W tym momencie z krańca korytarza rozległ straszliwy wrzask Kłapouchego:
- Nie, nie, nie teraz !!!!!! Nie w taaakiej chwili !!!!!!
- Szybciej Puchatku !!! - Królik czasem też potrafił wrzasnąć.
- Biee..gnę, już biegn..ę... - Wysapał Puchatek i wreszcie dobiegł do windy.
- Poczekajcie na Kłapouchego...chy, chy, chy - Wysapał jeszcze.
Wreszcie do windy wbiegł Doradca, w oczach miał łzy, uszy stały mu dęba i cały czas jęczał:
- Nie, nie... nie tak miało być...
- Mostek - Rzucił krótko Dzik
bip, bip - odpowiedziała winda i ruszyła na mostek.
- Czemu się tak wleczecie !!! - Wrzasnął Krzyś na widok wychodzących z windy oficerów - Na stanowiska ! - Rozkazał.
Szybko podbiegli do swoich stanowisk, Puchatek posadził siebie na fotelu obok Kapitana, Królik wskoczył na stanowisko sternika a Prosiaczek stanął obok konsoli taktycznej.
- Wykryliśmy ślady jakiegoś statku - Powiedział Krzyś - Za minutę wejdzie w zasięg sensorów.
- Napewno się nam nie uda... To Romulanie... - powiedział cicho Kłapouchy.
- Rooomuuulaaanie !!! - Wrzasnęli wszyscy.
- Będziemy do śmierci dźwigać cegły po schodach i mieszkać w więzieniu !!! - Krzyknął Puchatek
- Uciekajmy !!! - Wrzasnął Krzyś i rzucił się w kierunku turbowindy.
Sensory nie zdążyły zareagować na tak błyskawiczny ruch i drzwi się nie otwarły. Krzyś wyrżnął wystrzeżonym ze strachu uzębieniem w zamknięte jeszcze drzwi. Odbił się od nich jak piłka i z oszołomiony runął na podłogę. Tuż obok wylądowały jego przednie zęby.
- Spokojnie, bez paniki, Romulanie nie używają statków, które przypominają węża boa, który połknął słonia - Powiedział Prosiaczek patrząc na odczyty z czujników dalekiego zasięgu.
Krzyś powoli podniósł się i dowlekł do fotela.
- Na ekran - Rozkazał.
Na ekranie pojawił się obły, kapeluszowaty kształt, który idealnie pasował do opisu jaki wcześniej podał Prosiaczek
- Kapitanie, podnieść osłony i załadować broń ? - Zapytał Dzik.
- Cy ten statek ma podniesione osłony i załadowaną broń ? - Zapytał Krzyś.
- Sensory nie wykazują aktywności osłon i systemów uzbrojenia na obcym statku - Odpowiedział Królik.
- Nie uruchamiać broni i osłon - Rozkazał Krzyś.
- Kapitanie, rozwalmy go zanim on rozwali nas ! - Dzik najwyraźniej wreszcie znalazł się w swoim żywiole.
- Nie ! Ty się Dzik uspokój ! - Wrzasnął Krzyś - Otwozyć kanał !
- Kanał otwarty - Zameldował Królik
- Tu kapitan Kzys ze statku Federacji Zielonych Lasóf, prose o identyfikacje.
- Kapitanie, wykrywam dwie formy życia, jeden humanoid i jedna forma nieznana, najwyraźniej pochodzenia roślinnego.
- Tu mówi Mały Książe, szukamy z Różą Sensu Życia.
- Dlacego nie ma wizji ? - Wyseplenił Krzyś.
- A co to jest wizja ? - Zapytał Mały Książe.
- Zobac cy nie mas tam takiego pzycisku z napisem wizja - Krzyś powoli zaczynał się niecierpliwić.
- Mam i co ?
- No to go wcisnij ! - Wrzasnął Krzyś.
W tym momencie na ekranie pojawił się niezwykły mały chłopiec, ubrany w seledynową pelerynę z fioletowym obszyciem, miał szpadę przypiętą do żółtego pasa, wysokie buty i błyszczące niebieskie oczy, idealnie pasujące do bujnej blond czupryny.
- Wcisnąłem, i co dalej ? - Zapytał chłopiec.
- Widzis mnie ? - Odpowiedział pytaniem na pytanie Krzyś
- A którym z Was Ty jesteś ? - Zapytał grzecznie Mały Książę.
Krzyś zaczął wymachiwać rękami - Tu jestem, tu jestem - Cały czas machał.
- Leci Ci krew z buzi - Powiedział Mały Książę, kiedy wreszcie zorientował się który to Krzyś - Co się stało z Twoimi ząbkami ?
Krzyś złapał się za twarz, dotknął dziury z przodu szczeki, spojrzał na swoje zakrwawione ubranie i zemdlał z wrażenia.
- Lekarz na mostek - Rozkazał Puchatek - Jestem komandor Puchatek, pierwszy oficer - Powiedział patrząc na ekran.
- Bardzo mi miło, jestem Małym Księciem, co się stało Krzysiowi ? - Odpowiedział Mały Książe.
- Tuż przed spotkaniem z Tobą, miał wypadek z drzwiami - Powiedział Puchatek.
Drzwi od turbowindy otworzyły się i na mostek wskoczyła Kangurzyca.
- Co się stało ? - Zapytała.
- Krzyś miał wypadek z drzwiami - Równocześnie powiedzieli Puchatek i Mały Książe.
Kangurzyca jednym skokiem podskoczyła do Krzysia, kucnęła i powiedziała:
- Maleństwo nigdy nie miało kłopotu z ząbkami... trzeba go przesłać do ambulatorium, i uruchomić Awaryjny Hologram Dentystyczny.
- Awaryjne przesłanie do ambulatorium - Rozkazał Puchatek
łułułuł
Kangurzyca z Krzysiem przenieśli się do ambulatorium, a Puchatek postanowił przedstawić Księciu resztę załogi:
- Mały Książe, to jest szef ochrony Prosiaczek, to nasz sternik Królik, to pokładowy Doradca Kłapouchy, to jest Anonimowy chorąży a tamci mali to Krewni i Znajomi Królika.
- Bardzo mi miło - Grzecznie ukłonił się Mały Książe - Przybywam z daleka, a wy ? - Zapytał.
- My też przybywamy z daleka - Uśmiechnął się Kubuś - Lecimy z misją specjalną do systemu Wielkiego Orangutana.
- Cicho Puchatku, cicho, to tajne, syyy ! - Zasyczał ze złości Prosiaczek
- Ojoj - Zmartwił się Puchate - Panie Księciu, mam nadzieję, że zachowa Pan to dla siebie ?
- Nie martwcie się, nie jestem zainteresowany spiskami, tajemnicami i specjalnymi misjami.
- To dobrze - Ucieszył się Puchatek - Może chcesz nas odwiedzić, pogramy w misie-patysie w holodeku, podjemy Małe Co Nieco w mesie i będzie fajnie !
- Dobrze - Zgodził się Książe - Jesteśmy gotowi do transportu.
- Teleporter 3, proszę przenieść gości na pokład - Rozkazał Puchatek.
- Tu Anonimowy chorąży z przesyłowni 3 - Odezwał się komunikator - Dokąd ich przenieść ?
- Eee, na mostek chorąży - Odpowiedział Puchatek
- Tak jest !
Po chwili przed Puchatkiem zmarterializowali się Mały Książe i Róża. Na widok Róży, wszystkim zaparło dech w piersiach. Jedynie Doradca mógł poruszyć swoim dekoltem i powiedział:
- Witamy, serdecznie witamy !
- Muszę szybko skorzystać z toalety - Powiedział Mały Książe.
- Z toalety ? - Zdziwił się Królik - Gdzieś tu jest...
- Tutaj jest ! - Wrzasnął Anonimowy chorąży, który właśnie wyszedł z toalety.
- Widzę, zaraz wracam, opiekujcie się różą - Powiedział Mały Książe i poszedł
do toalety.
- Jakaś Ty piękna - Powiedział Królik, patrząc na Różę.
- Och, ach - odpowiedziała Róża.
Tymczasem w ambulatorium.
- Nie, nie tylko nie dentysta - Prosił Krzyś - Nie, nie... prosze...
- Proszę określić przyczynę zaburzeń stomatologicznych - Powiedział AHD.
- Nic mi nie jest, ja chce na mostek ! - Wrzasnął Krzyś.
- Uszkodzenie mechaniczne szczęki, wybite przednie zęby - Powiedziała Kangurzyca.
- Ał,boooli, ała, oj, ał... - Próbował oponować Krzyś.
AHD znał się trochę na stomatologii i szybkim ruchem podsunął do szyi Krzysia hyperstrzykawe i po chwili Kapitan został uśpiony.
- Rób co musisz, ja jednak nie chcę na to patrzeć - Powiedziała Kangurzyca i szybko wyszła z ambulatorium. W tym czasie AHD uśmiechał się sadystycznie i zakładał długie wiertło dentystyczne na końcówkę specjalnej wiertarki. Po kilku minutach uzębienie Krzysia zostało uzupełnione a AHD wyłączony.
- Wstawaj Krzysiu, wstawaj - Kangurzyca stała nad leżącym Krzysiem
- Nie, nie, nie pójdę dzisiaj do szkoły - Wymamrotał półprzytomny Krzyś
- Krzysiu mamy gości na pokładzie - Mówiła dalej Kangurzyca.
Krzyś w końcu oprzytomniał, wstał, poprawił mundur i podszedł do drzwi.
- Jak ja nie cierpię dentystów - Powiedział.
- Krzysiu, przecież wiesz, że to uraz z dzieciństwa, kiedy przez pomyłkę, zamiast Colargola uruchomiłeś holoprogram Dentysta-Sadysta... - Powiedziała smutno Kangurzyca.
- Tak, wiem - Powiedział Krzyś i poszedł na mostek.
***
- To jest właśnie holodek - Dumnie powiedział Krzyś, kiedy razem z Księciem, Różą, Puchatkiem, Królikiem, Prosiaczkiem, Sową i Kłapouchym przyszli do holodeku zagrać w misie-patysie.
- Ale tu fajnie - Mały Książe, nie ukrywał zachwytu na widok strumyka dopływającego do Lasu. Na skraju lasu strumyk zamienił się w małą rzeczkę. Z Lasu wychodziła ścieżka, wiła się koło strumyka aż wreszcie w pewnym miejscu postanowiła przejść przez rzeczkę. I właśnie w tym miejscu zbudowano mostek-kładkę z drewnianymi poręczami z każdej strony. Poręcz była strasznie wysoka, tylko Krzyś sięgał do brodą do jej górnej części. Puchatek mógł położyć brodę na dolnej poręczy. Prosiaczek i Królik mogli jedynie wsadzić głowy pod dolną poręcz i obserwować rzeczkę.
- Teraz kładziemy się wszyscy na moście i na komendę: "No dalej" wrzucamy zaznaczone patyczki do rzeczki, wygrywa ten, którego patyczek pierwszy wypłynie po drugiej stronie pomostu - Krzyś szybko przedstawił Małemu Księciu zasady gry w misie-patysie.
Zabawa bardzo ich wszystkich wciągnęła:
- O, widzę mego patysia... Nie, nie widzę, to co innego. Czy widzisz swego patysia Książe ? - Zapytał Puchatek - Myślałem że to mój ale to nie mój. O jest ! Nie, zdawało mi się. Czy widzisz swojego ?
- Nie - Odparł Mały Książe - Nie widzę...
- A mój patyk chyba utknął - Powiedział zmartwiony Prosiaczek.
- Ech, to zawsze trwa dłużej niż Ci się zdaje - Odpowiedział Królik
- Coś widzę, - Zawołał Książe - Taki, duży i szary, to pewnie Twój Puchatku.
- Widzę, widzę ! - Wrzasnął Puchatek - Płynie, płynie, ale wielki, szary... Ach... to... to Kłapouchy - Zdziwił się
- To Kłapouchy !!! - Wrzasnęli wszyscy.
- Czy aby napewno ? - Powiedział Kłapouchy jak tylko wygramolił się z wody.
- Co Ty robisz ? - Zapytał Królik.
- Co robię ! Zgadnij: może dołki kopię, może skaczę z gałązki na gałązkę a może czekam na kogoś, kto by mi wyjaśnił dlaczego wepchnął mnie do wody ?
- Hmm, to już kiedyś było... - Zamyślił się Krzyś.
- Tygrys ! To Tygrys bryknął Kłapouchego - Darł się Królik
- Ale fajna zabawa - Powiedział Mały Książe - Ale fajnie jest tu u Was !
- Hahaha - Zaśmiali się wszyscy na widok miny Tygryska, który ze spuszczoną głową stał przed Kłapouchym.
- Przepraszam bardzo, ja tylko kichnąłem - Tłumaczył się Tygrysek.
- Hahaha - Śmiali się wszyscy.
- Książe, po obiedzie pokażę Ci inne programy, teraz zapraszam na obiad do mesy - Powiedział Krzyś. Po czym wszyscy poszli do mesy.
Po obiedzie Kapitan zaprosił Księcia na holodek, Kłapouchy zabawiał miłą rozmową Różę a reszta oficerów udała się do swoich zajęć.
Minęło kilka godzin. Książe z Różą żegnali się z załogą Chatki.
- Zapraszamy do odwiedzin, kiedy tylko będziecie w pobliżu - Powiedział Królik
- Dziękuje Wam Wszystkim, już dawno tak się nie bawiłem - Mały Książe uśmiechnął się od ucha do ucha, po czym podszedł do Krzysia - Tylko ani słowa Róży - szepnął.
- Mam namiar na statek Księcia - Powiedział Anonimowy chorąży.
- Przesyłać ! - Zarządził Krzyś.
- Żegnajcie... łułułuł - Głos Księcia zlał się z dźwiękiem transportera.
- Mostek, kurs na system Wielkiego Orangutana, warp 4 - Rozkazał Krzyś.
Bip, bip
- Co ? - Zapytał Krzyś - Mam nadzieję, że to coś ważnego - Podniósł się z koi Krzyś - Aaaaa... - Ziewnął
- Kapitanie, za 15 minut system Wielkiego Orangutana znajdzie się w zasięgu sensorów - Powiedział Królik
- Idę, idę... - Odpowiedział Krzyś Po dłuższej chwili, Kapitan wszedł na mostek
- Raport ! - Rozkazał.
- Weszliśmy w zasięg skanowanie sytemu Wielkiego Orangutana, wykrywam jedną planetę klasy M, na orbicie tej planety jest olbrzymi statek
- Na ekran - Na ekranie pojawił się trójkątny, naleśnikowaty pojazd z wyraźną prostokątną nadbudówką.
- Wywołują nas - Zameldował Anonimowy Chorąży.
- Na ekran - Pojawiła się, sylwetka mężczyzna w czarnym habicie, z obszernym kapturem
- Jestem Lord Ariel, adept ciemnej strony mocy, poddajcie się nędzne istoty, opór jest bezcelowy - Powiedziała zakapturzona postać.
- Tu kapitan Krzyś, z federacyjnego statku Chatka Puchatka, przybywamy z misją pokojową ale ostrzegam w razie aktu agresji odpowiemy siłą - Powiedział Krzyś.
- Nie rozśmieszaj mnie, nędzny człowieczku, macie 10 sekund potem zaczniemy strzelać - Roześmiał się Lord Ariel.
- Alarm czerwony, podnieść osłony, załadować broń - Rozkazał Krzyś - Cała załoga na stanowiska bojowe - Dziki, status uzbrojenia i osłon !
- Broń załadowana, osłony na maksimum - Zameldował Prosiaczek
- Okręt zmienia kurs, za dwie minuty znajdzie się w zasięgu strzału - Powiedział Królik.
- Połowa na przód - Rzucił Krzyś - Manewry uchyleniowe jak tylko zaczną strzelać.
- Tak jest ! - Odpowiedział Królik.
- Nędzna Federacjo, klasą Miranda na mojego VSD ! - Zaśmiał się Lord Ariel - Nie dacie rady nawet pierdnąć haha !!!
- Zamknąć kanał ! - Zdenerwował się Krzyś.
- Kapitanie, jesteśmy w zasięgu ! - Powiedział Dziki.
- Ognia, Prosiaczku, ze wszystkiego co mamy ! - Rozkazał Krzyś Chatka Puchatka wystrzeliła torpedy fotonowe i parę razy z fazerów.
- Kapitanie, zdjęliśmy mu 1% osłon... - Zameldował Prosiaczek
- Co ? 1% pełną salwą, wycofujemy się ! - Rozkazał Krzyś.
- Strzelają do nas ! - Krzyknął Królik - Trzymajcie się.
VSD otworzył ogień ze swoich turbo-mega-laserów. Wiązki laserowe przecięły próżnię i z całą swoją energią uderzyły w osłony Chatki Puchatka.
- Kapitanie, osłony trzymają, 100% - Zameldował Prosiaczek.
- To bardzo dziwne... - Zmartwił się Krzyś.
W tej chwili na mostek wskoczyła Kangurzyca, której z torby na brzuchu wychyliło się Maleństwo i powiedziało:
- Z moich odczytów wynika, że ten okręt stosuje osłony energetyczne, które mają tak dużą moc, że nasze fazery i torpedy nic mu nie zrobią, ale na szczęcie strzela do nas laserami, które mimo tych ogromnych mocy są całkowicie rozpraszane przez nasz deflektor.
- I tak dobrze, że to nie Romulanie - Powiedział smutno Doradca.
- Eee... i co możemy zrobić ? - Zapytał Krzyś.
- Kapitanie, osłony tego statku nie stanowią przeszkody dla naszego transportera - Odpowiedziało Maleństwo.
- Prosiaczek, szykuj grupę uderzeniową ! - Rozkazał Krzyś.
Prosiaczek natychmiast klepnął komunikator - Załoga G do teleportera 2 - Powiedział.
- Myślę, że lepiej przenieść na pokład tamtego statku kilka torped - Powiedziało Maleństwo.
- Przesłać torpedy ? - Zapytali równocześnie Krzyś i Prosiaczek.
- Najlepiej wystrzelić je tak aby swobodnie krążyły a potem kolejno przesyłać - Odpowiedziało Maleństwo.
- Kapitanie ? - Zapytał Prosiaczek.
- Załadować i odpalać ! - Krzyknął Krzyś.
Prosiaczek kolejno strzelał torpedami.
- Przesyłać ! - Rozkazał Krzyś.
Po chwili było już po wszystkim, wielki VSD zamienił się w kulę ognia.
- Kapitanie, uciekają promem ! - Powiedział Anonimowy chorąży.
- Królik, kurs na przechwycenie !
- Tak jest - Odpowiedział Królik.
- Wywołać ich !
- Tu kapitan Krzyś, nie macie szans, wyłączyć silniki ! - Groźnie powiedział Krzyś.
- Nie wygracie z Ciemną Stroną Mocy - Odpowiedział Ariel.
- Namierzyć systemy napędowe i ognia - Powiedział Krzyś.
- Kapitanie, przesyłam torpedę w ich system napędu.
Po chwili prom Lorda Ariela został unieruchomiony.
- Prosiaczek, tylko nie przesadzajcie, chce mieć ich żywych ! - Powiedział Krzyś do Dzika, kiedy ten wchodził do turbowindy.
20 komandosów pod dowództwem Dzika przesłało się na pokład wrogiego promu. Całkowicie zaskoczyli obrońców, kilku, ubranych w białe pancerze żołnierzy zostało trafionych promieniami fazera, zanim zdążyli zorientować co się stało. Kilku innych tuż przed upadkiem wykrzyczało "Chwała Imperium".
W końcu grupa uderzeniowa dopadła Ariela. Ten jednak stał na przeciwko komanda i trzymał przed sobą coś co przypominało latarkę. Z końca tego urządzenia wystał świetlny promień. Lord używał tego promienia jak miecza. Nie przewidział jednak że taki mieczyk nie stanowi przeszkody dla promienia fazera. Po chwili Lord Ariel leżał grzecznie u stóp Dzika.
- Kapitanie, melduję, że opanowaliśmy prom ! - Zameldował Prosiaczek.
- Zabrać załogę na Chatkę, a na promie podłożyć ładunki ! - Odpowiedział Prosiaczek.
- Tak jest ! - Prosiaczek przystąpił do wykonywania rozkazów.
Po chwili prom zamienił się w chmurę święcącego gazu i pyłu.
- I co Ariel teraz powiesz ? - Krzyś stał przed polem siłowym, które oddzielało cele od reszty pomieszczenia - No co powiesz cieniasie ?
Ariel nic nie odpowiedział tylko stał i patrzył na Krzysia. Nagle Krzyś złapał się za gardło i zaczął rzęzić:
- Uchrrrrreeeeeee... - Wyrzęził Krzyś upadając na podłogę.
Dzik szybko klepnął komunikator - Przesłać więźnia 150 metrów za burtę !
Łułułuł
- Niech smród będzie z Tobą - Przekłął Ariela Dzik.
Tak właśnie Lord Ariel przeszedł do historii. Podobno gdzieś w odległej galaktyce jego imieniem nazwano proszek do prania śmierdzących skarpetek. A to oznacza, że klątwa Prosiaczka spełniła się.
Dzielna załoga Chatki Puchatka kontynuowała swoją misję w kosmosie. To tu to tam. Szubiduba, przez kosmos gna...
- KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ -
IZBKP I MIŚ:
|