MosFilm Priedstawlajet Film : Kosmicieski Korjabl - Gieroj USS Dwie_Szopy

Szop Trek Part VIII: Pierwszy kac
(First Brow/Szop cross story)

Autor: Velo


Komsomolski United Soviet Starship Gieroj Dwie_Szopy_A orbitował właśnie wokół gigantycznego żółwia A'Tuina, na którym właśnie przy pomocy szopek rozpoczęła się rowerlucja, rewolwerlucja, eee jak to się kur... nazywa, a właśnie REWOLUCJA socjalistyczno-komunistyczna. W tym momencie to statek bardziej dryfował niż orbitował, a stało się to z powodu takiego, ano że w jednej z gondol eksplodowała ładownia wypełniona przedmiotami hydraulicznymi jednego z oficerów statku, towarzysza Glublaka di Rampa. Otóż Glublak przeżył ciężki szok, i to taki, że niewielu ludzi, romulan czy innych (niepotrzebne skreślić) chciałoby być na jego miejscu. Stracił cała swoją kolekcje pryszniców sonicznych - modeli standardowych jak i wersji De-luxe posiadających własny napęd warp, holoemiter i fax-modem. Przyczyną eksplozji była tak zwana bomba bełtowa, czyli ładunek wybuchowy wykorzystujący właściwości pirotechniczne radioaktywnych, skarzonych biologicznie rzygowin - te zaś jest bardzo łatwo uzykać, po prostu przedawkowując ostatnio łatwo dostępne piwo romulańskie mieszając je z rarytasem klingońskiej kuchni - wódką z odchodów targa... Jakoże po ekslozji wiele cząsteczek bełcika orbitowało wokół statku, wybrano doświadczonych członków załogi, którzy najbardziej nadawali się do tej uświnionej roboty. Jak się można było spodziewać zostało wybranych trzech ekspertów. Byli nimi najdumniejsze osoby na Dwóch_Szopach: VeyDer, Yn'Tar i Czati - czyli nasi najdzielniejsi klingoni. VeyDer próbował się wykręcić od pracy, mówiąc że nie umie się posługiwać Kot'Lethem a co dopiero odkurzaczem w stanie nieważkości... Na to Legat stwierził, iż towarzysz VeyDer ma bardzo rozbiegane oczy i powinien jak najszybciej wziąć się do raboty, albo znów przejdzie przez kurs reformy gospodarczej prowadzony przez KGB (Kardasjańskiej Grupy Braterskości - oddziału ochrony założonego przez pokładowach Kardachów - Legata i Quentina Quentinowicza) Wracając do Quentina to ten gdy powrócił do przytomności w ambulatorium i stwierdził, że cały jest obrzygany i osmalony ogniem, a poza tym cholernie go bolała głowa, doszedł do wniosku, że nie ma sensu tak żyć. Doczołgał się więc do najbliższego replikatora, zamówił 5 litrów spirytusu - i powoli zniknął w nieświadomości nieprzytomności. Czas mijał a praca klingonów powoli szła do przodu. Co kilka minut, któryś bluzgał jak lewitująca w nieważkości lepka kulka rzygowin rozmazywała mu się na wizorze hełmu. Tymczasem to na mostku statku towarzysz Velo prowadził przy konsolach symulacje jak by tu wrócić do normalnej rzeczywistości. Po kilku testach był już pewien co trzeba zrobić.
- Wyście chyba oszaleli, towarzyszu - powiedział do Vela QubiK
- Wcale nie. Czujniki jasno pokazują, że we wnętrzu żółwia znajduje się czarna dziura. Musimy tylko przez paszcze wlecieć do środka, przeżyć w żołądku atak kwasami po czym - zbawienie, czarna dziura. Wlecimy do niej będą otoczeni wiązką socjalistrionów, to nas zbawi przed niszczącą grawiatacją. Socjalistriony zakrzywią czasoprzestrzeń i wlecimy w hiperprzetrzeń a z tamtąd już łatwo się dostać do naszego świata.
- Co o tym sądzisz, Legat? - spytał QubiK
Kardach wzruszył ramionami pokrytymi łuską. Dla niego świat przedstawiał się w o wiele prostszych kategoriach - Albo się kogoś biło albo nie.
W końcu wrócili ze swojej misji naprawczej klingoni. śmierdzieli tak rozkładającą się rybą, że najpierw chciano ich przesłać znów na zewnątrz statku, lecz w końcu po interwencji Przemka, szopy filmowej zgodzono się na przesłanie ich do jednej kabiny, którą by się zaryglowało a system klimatyzacyjny odcięło od głównego systemu napowietrzania statku.
Tak więc jak już wszystko było gotowe QubiK siedząc na swojim fotelu kapitańskim wydał polecenie.
- No to wlatujmy do tej paszczy.
Cielaq wystukał koordynaty na konsoli i statek powoli ale z dumą zakreślił kółko nad żółwiem i wkrótce ogarnęły go ciemności przełyku.
- Włączyć światła
Na ekranie ukazał im się gigantyczny czerwony tunel którym lecieli i lecieli kilkanaście minut. Po długich chwilach oczekiwania wreście ukazała się gigantyczna jama wypełniona zielonym płynem - żołądek wielkiego A'Tuina. A nad powierzchnią kwasu unosiła się kilkusetmetrowa całkowicie czarna kula.
- Oto i czarna dziura. - powiedział Velo
- Co mamy czekać, wlatujemy - dodał QubiK
Gdy statek zbliżał się do obiektu, wszystko dookoła zaczęło się zakrzywiać, formy przechodziły przez siebie, zmieniały się barwy. Gdy statek wlatywał do czarnej dziury, na pokładzie dawało się odczuć coś jakby przechodziło się przez galarete lub smołę.
Nagle dookoła zrobiło się strasznie jasno. Na ekranie widać było wszystkie możliwe kolory, które tworzyły dziwne firgury i kształty. Horror matematyka.
- Jesteśmy w hiperprzestrzeni - podsumował Velo
Statek leciał, jeżeli można by to tak nazwać. Bo trudno było stwierdzić co naprawdę się porusza, USS Dwie_Szopy czy przestrzeń wokół niego...
- A co to jest? - spytał Batek pokazując palcem na jakiś obiekt widziany na ekranie mostka.
Było to coś co definytywenie zbliża się do statku. Był to owalny szaro-zielony obiekt. Zbliżał się i zbliżał. Nagle zawisł przed ekranem statku. Szopkom nie wiadomo dlaczego przeszedł zimny dreszcze po plecach. To coś przed statkiem było jakoś niesamowite, choć z wielkości nie miało więcej niż 30-40 centymetrów. Wyglądało to jak jakieś duże jajo... Nagle szybko zbliżyło się jeszcze bliżej do ekranu i się do niego przykleiło wydając dźwięk zasysanego powietrza.
- Włączyć wycieraczki - nakazał Kapitan
Wycieraczki uderzyły w jajo i się do niego przykleiły.
- No ładnie, trzeba będzie wysłać kogoś by to usunął. Legat skocz no po klingonów. - znowu nakazał QubiK
Legat wrócił po chwili. Wyglądał na zdezorientowanego.
- No więc. Ekhm... VeyDer i spółka założyli związek zawodowy i strajkują. Mówią, że solidarnie będą bronić swoich interesów i nie ma co pędzić ich jak owce do każdej brudnej roboty. Mówią, że w końcu mają swoj honor.
- O rany. Przecież nie będe kazał strzelać do robotników. To byłoby niewskazane.
Więc kto wykona tę robotę? Batkowi pewnie się nie będzie chciało, Glublak jest w szoku, a Quentin Quentinowicz jest spity do nieprzytomności, znowu...
Qubik się zastanowił
- Mam! Legacie, przyprowadź najmniej doświadczonego najmniej znanego ci bezimiennego chorążego.
Po kilku minutach Legat wrócił trzymając za kark wątłego, przestraszonego człowieczka z wystającymi zębami. Legat szybko postawił go na ziemi.
- Kak tiebja zawut, synku? - spytał Qubik
- Eeee... Robo, towarzyszu kapitanie
- No to Robo, widzisz tego śmiecia za ekranem. Mam zadanie dla ciebie. Jakoże nasi klingoni strajkują, kolegium plenarne Partii Związków Zawodowych Robotów i Robotników wybrało ciebie do tej godnej obywatela pracy. Masz to usunąć.
- Ale...
- Bo za ciebie sie weźmie KGB
Gdy Legatowi zabłysły małe oczka za okularami chłopaczkowi głośnp ślina przeszła przez gardło.
- Pan Legat zaprowadzi cię do śluzy powietrznej, prawda Legacie?
- Ma się rozumieć
Po kwadransie za ekranem wyposarzony w odkurzacz (wspomagany chłodnicą samochodową, którą dostarczył Korozja) Robo podchodził do zadania. Przytknął rure odkurzacza do jaja i włączył urządzenie
- Nie widze efektu - zameldował
Nagle stało się coś niespodziewanego. Jajo się otworzyło jak banan, wskazując swą zawartość w strone chorążego. Nagle coś z jaja wyskoczyło. Prosto na hełm Robo.
- Hola, a co to? - powiedział QubiK patrząc przez szybe na ofiare ataku.
Robo wiercił się i próbował krzyczeć ale nic to nie dało bo a) w nieważkości wiercenie się przyprawia o bełty, b) w kantynie Mos Eisley powiadają, że "in space no one can hear you scream"
Stworzonko z jaja oplotło swoimi mackami hełm Robo i przywarło do niego. Po chwili hełm chorążego nie wytrzymał napięcia i pękł.
- Szybko, musimy go zabrać na statek zanim zamarznie lub eksploduje - rozkazał Velo
Po tym jak QubiK obiecał mu dodatkowe panienki do kwatery Batek szybko wskoczył do ratowniczej kapsuły a la odyseja kosmiczna 2001 i udał się wyciągać Robo'a z opresji. Po pięciu minutach byli już w ambulatorium.
- Ejże - skomentowała Una widząc pacjenta.
Robo leżał na łóżku medycznym wciaż jeszcze w kombinezonie ale już ze zdjętym zniszczonym hełmem. Na jego twarzy siedziało przyczepione to coś z jaja, a ogonem-macką oplotło szyje Robo...

*

Wesoła i rozhulana załoga najbardziej pijackiego statku w znanym Federacji sextorze galaktyki, podążała szlakiem ustawionych tu i tam we wszechświecie sklepów monopolowych. USS Browarek, bo tak nazywał się ten statek, zataczał się właśnie w przestrzeni lecąc z ostatniej libacji na Deep Szpara Nine w strone właśnie nowoodkrytych planet, aby uświadomić nowopoznane rasy w ewangelii alkoholu.
Na mostku owego statku pod fotelem kapitańskim leżał spity na umór dowodca tego niecodziennego okrętu.
- Co jest? - kacpitan Przemek właśnie się obudził
Wstał i choć wzrok miał jeszcze nieostry, a poza tym cholernie go bolała głowa, do tego stwierdził, że mundur ma częściowo obrzygany. Czyj był ten prezent niestety nie pamiętał. Wtedy to jego wzrok padł na ekran statku.
- A to co?
Jego uwagę zwrócił nieregularny kształt, który dryfował będąc oświetlony tylko przez gwiazdy
- Dexter, choć no tutaj, zobacz co to jest.
Nie wiadomo skąd (właściwie to wiadomo, ale nikt nie uwierzy w wyskoczenie z automatu z pepsi, który trzy libacje temu znalazł się nagle na suficie mostka) nagle przy kacpitanie pojawił się romulanin z puszką pepsi w ręce. Usta w szerokim uśmiechu pokazując całkowity brak jakichkolwiek zębów.
- A nie mówiłem, że ten twój szatański napój przeżre nawet szczęke tytanową. - skomentował kacpitan
- E tlam
- Nieważne, powiedz co widzisz?
- Wśystko fidzę. Ziapnij rozporek kacpitanie.
- Ekhm... Momencik. Ok. Dobra. Ale co widzisz na ekranie?
- To fygląta jak śtatek. Potobny do fetelacyinego. Tlyfują, pefnie poczebują pomłocy.
- Zrób skan, bo ja nie jestem w stanie
- Skaniely sostały wyminiune na 300 litlów ćyśtej.
- Kto to zarządził?!
- Ty, kaćpitanie.
- Coś podobnego... Nieważne. Masz rację, chyba potrzebują pomocy. Zbierz ekipe i wyślij ich na ten statek widmo.
- Tak jeśt.

*

Zwiad w postaci Ajosa, Tusia, Beermana, Adirma, Matroxa i Ausira zmaterializowali się w jakimś ciasnym pomieszczeniu wewnątrz Dwóch_Szóp.
- Nic nie widzę! - krzyknął Beerman
- Ja też! Pewnie romulanie przestawili filtr alkoholowy transportera na metylowy! - dodał głośno Ajos
- Nieprawda to Dominium! - oburzył się Tusiu
- Ale... - Matrox nie miał czasu odpowiedzieć
Nagle zrobiło się przeraźliwie jasno.
- Spokojnie panowie. Tu jest przełącznik - z dumą powiedział Ausir
Browarkowicze stwierdzili, że stoją w odpowiedniku jabolwindy, tyle że ta nie miała oddzielnych kraników na piwo, sok i piwo z sokiem. Zamiast tego wisiał tu plakat. "Bądź czujny przed wrogiem narodu" było na nim napisane.
- Que??? - pytająco stwierdził Adirm
Ajos podszedł do drzwi i próbował je otworzyć.
- To na nic, winda jest pomiędzy poziomami - powiedział
Nagle usłyszeli jak coś ciężkiego upadło na sufit windy. Wszyscy zrobili się cisi jak Tusiu i popatrzyli się na siebie. Coś na górze nagle zaczęło zrywać górną pokrywe windy. Ukazała się dziura a w niej browarkowicze ujrzeli twarz kardasjanina, który był umalowany w barwy wojenne i nosił brudną, spoconą opaskę. Między zębiskami trzymał gigantyczny nóż. I miał wycelowaną broń w zwiad.
- A waćpanowie kto ? - parsknął
- Pomoc z Browarka - cicho odpowiedział Ajos
- Ładna mi pomoc, co się od razu w kcwindzie zatrzaskuje. Słuchajcie potrzebujemy ludzi, którzy potrafią walczyć. Na tym statku toczy się wojna.
- Wojna? - przestraszony spytał Matrox
- Chłopcze, to poważna sprawka a nie wylizywanie dupki swojemu pluszowemu misiowi.
- Panie! To chce pan aby doszło do rękoczynów? - oburzony krzyknął Matrox - Jestem założycielem. Posiadam wielkie moce!
- Potrafi się nawet zamienić w alkohol - dodał Beerman patrząc na kardacha i do tego kiwając głową
- Alkohol Powiadasz? - Kardach się zamyślił. - Dobra. To może się przydać. Jestem Legat z Ogłuszyc, KGB - ciekawym zjawiskiem było to, że jak Legat mówił to nóż mu nie wypadał z ust. Musiał przy tym zastosowywać jakiś trik - ale czort wie co to takiego.
Wszyscy przedstawili się Legatowi.
- Mamy jeszcze troche broni na pokładzie Browarka - rzekł Adirm - karze ją natychmiast przysłać. Mamy nawet specjalną jednoosobową mobilną jednostkę dywersyjną. A tak właściwie to przeciw komu walczymy?
- A tacy jedni. Przypominają zdegenerowanych klingonian...
- To oni mogą być jeszcze bardziej zdegenerowali - swe zdziwienie wyraził AJ
- Cóż... tak.
Matrox pobrzdękał kodem morsa do swojego komunistatora, czy jak też tam się nazywa u nich ten odpowiednich urządzenia do kontaktów ze statkiem.
W każdym razie po chwili w dłoniach browarkowiczów znalazły się karabiny wysokoprocentowe. Dostali też odzew, że jednosobowa mobilna jednostka dywersyjna szykuje się do transportu. Na tę wiadomość browarkowicze z paniką zaczeli się rozglądać po i tak już bardzo ciasnej kcwindzie.
- Miejsca! Wolnego miejsca! - w panice krzyknął Beerman
Było za późno. W windzie zmaterializowała się jeszcze jedna postać. Przy czym zajęła od razu 90 % całej powierzchni windy. Wszystkich siła wgieło w ścianki, i rozległ się zmasowany jęk podobny do tego, który wydał Kenny w odcinku Clubhouses kiedy Cartmann na niego usiadł i pierdnął...
- UUUUUUUUUUUUUUuuuuu!!!
Legat zastosował całe swoje siły aby się odwrócić i otworzyć drzwi w kcwindzie. Na nieszczęście nie była między poziomami. Ale jednak przez jedynie na ćwierć otwarte drzwi siła nacisku on, Matrox i Adirm wylecieli na zewnątrz i huknęli w przeciwległa ściane.
Legat otrząsnął się i wstał. Przez przymrużone ślepia popatrzył na postać wciaż jeszcze zaklinowaną w kcwindzie. Poznał ją od razu. Jej się nigdy nie zapominało. Ale... ale ona nie żyje. Zginęła podczas ataku klingonian w odcinku II lub III.
- Cześć, jestem Agnes.
Teraz dopiero do kardacha dotarło, że jest ona ubrana w mundur wojskowy, włosy ma spięte z tyłu i ma na sobie cały arnesał - pistoletów, noży, granatów.
- Ale mówią mi Vasqunes...
Legat spojrzał z pode łba na powód przez który w tak bolesny sposób wyleciał z windy.
- Pamiętam twoją teczke. Byłaś... jesteś... powiem prosto z mostu, Niepewna politycznie! Trockistka jedna... Tow. QubiK zadecyduje co z tobą zrobić...
- Troc czym? - Vasqunes opadła szczena.
- Cisza! - Legat podniosł dłoń z kastetem do góry - Jeden się zbliża - szepnął
Nagle zza rogu wybiegł stwór... W dłoni miał mały toporek. Na łbie miał szpiczasta czerwoną czapeczke, z mordy wypływała mu piana i kapała na długą kudłatą brode
Jak stwór zobaczył browarkowiczów i sadystycznego kardacha, z okrzykiem bojowym "błłeeee!!" rzucił się na nich. Najbliżej stwora stał Legat. Na nim też się skoncentrował atak potwora. Jak się zbliżał to browarokowicze strzelali z karabinąw wysokoprocentowych ale z taka pewną nieśmiałością... jak można strzelać do dziecka... nawet brzydkiego... ale dziecka... Zreszta stwór robił szybkie uniki i nikt go nie trafił. Stwór podbiegł do Legata, zamachnął się toporem i wbił go wysoko ponad sobą. Browarkowicze zrobili grymas bólu. To musiało boleć i to strasznie. Legat jednak nawet nie jęknął. Chociaż jego aura zdawała się być teraz jeszcze mniej przyjazna i bardziej złowroga... Jedną ręką wyrwał z krocza toporek a drugą podniósł stwora za szyje. Ten się szamotał i szamotał. Jednak nie miał tyle powietrza w płucach aby krzyczeć. Legat podniósł go na wysokość ust, i z sadystyczną powolnością odgryzł mu cała twarz chlapiąc krwią na około. Stwór wciąż się jeszcze ruszał. Legat rzucił go z siła o podłoże po czym wziął toporek i zaczął nim uderzać aż ciało stało się bezkształtną czerwoną galaretowatą masą.
- Co...? Co to było? - spytał Matrox.
- Zapluty karzeł reakcji - wypluwając chrząstki nosa i kostki czoła bezpośrednio odpowiedział Legat.

*

Legat i jego towarzysze z statku Browarek od Szopika uzyskali informacje, że dowódca statku, generalissimus Qubikow znajduje się chwilowo w holokabinie, gdzie spędza czas przy swojej ulubionej symulacji. Podczas drogi do holokabin napotkali jeszcze dwóch innych zaplutych karłów reakcji, którzy w nierównej walce zostali bestialsko zmasakrowani przez Kardacha z Ogłuszyc. Ajos podczas tej miłej odyseji wyraził zdziwienie, że jak to niby jest że statek na awaryjnej energii niby dryfuje, a kapitan tu ostatnie rezerwy zużywa na takie zabawy jak igraszki w holodecku. Na to Legat odpowiedział, że z energią nie ma problemów i musiałbyć jakiś błąd w skanerach Browarka. A poza tym to kapitan ma wyższe cele niż igraszki w holodecku. W końcu dotarli do wrot holodecku.
- Autoryzacja partyjna szopy drugiej, kod dostępu alfa Pe Er El. - do komsomoli powiedział Legat
Wrota się otworzyły i trupa weszła do środka. Ich oczom ukazała się od razu łuna ognia. Stali na wzgórzu, za nimi była antyczna świątynia a przed nimi płonęło miasto. Na wzgórzu stała jeszcze samotna postać, ubrana w białe szmaty. Na głowe podniesioną i charakterystycznie wystawiającej podbródek była nałożona gałązka z liści laurowych. Co chwile postać wykrzykiwała: "Rzymie płoń!" Do samotnej postaci podszedł Legat i spokojnym (jak zwykle) głosem obwieścił przybycie browarkowiczów. Przedstawił wszystkich oprócz mobilnej jednostki bojowej. Samotną postacią okazał się dowódca statku USS:Dwie_Szopy_A, kapitan QubiK. Teraz Legat wskazał na Vasqunes.
- To niepewna politycznie osoba. Trockistka. Przypadkiem się znalazła na naszym terenie. Co z nią zrobić?
Kapitan Qubik zdawał się zastanawiać. Po chwili podjął decyzje.
- Lwom! Lwom na pożarcie!
- Niestety nie mamy lwów. Rozkradli...
- No to Klingonom, ich dawno nie karmiliśmy...

*

Ktoś trząsł kacpitanem Przemkiem.
- Co jest? Wódki zabrakło?
Kacpitan sam się przeraził własnej herezji. Tarmoszącym okazał się Dexter.
- Kaćpitanie, przekaź od tego śtatku obok naś. Z wysiokim pliolitetem.
- Dobra, dobra. Już odbieram. Na główny ekran.
Na ekranie głownym pojawił się najpierw duży napis: Element kontrrewolucyjny unieszkodliwiony. Potem na ekranie pojawiło się trzech ucztujących Klingonów, którzy ogólnie przy tym bluzgali, pierdzieli a jeden to nawet dłubał w nosie.
- Widziś cio oni jedzą? - spytał Dexter
- Matko! Kto mi teraz będzie ugniatał winogrona?
Zawiało zgrozą. Klingoni pochylali się nad potrawą główną w postaci ogromnego cielska. Wycinali kawałki tłuszczu. Ale najprzeraźliwszym widokiem było jabłko w ustach jedzonej postaci, która jeszcze niedawno była maskotka na browarku.
- Tak nie można! Czerwony alarm! Ognia!!!

-THE END OF PART VIII-

Part IX zostanie pewnie kiedys jeszcze napisany. Pytania brzmia: jak bedzie wygladal konflikt Browarek a Dwie_Szopy? Czy Klingoni dostana zaparcia? Skąd sie wziely zaplute karly reakcji? Dlaczego wszyscy maja wrazenie ze cos jest nie tak? Czy ktos za tym stoji?
Pozdrowienia przesyla Autor


POWRÓT | SPIS OPOWIADAŃ

stopka.gif 2.8 KB