MosFilm Priedstawlajet Film : Kosmicieski Korjabl - Gieroj USS Dwie_Szopy
Szop Trek Part VII: Pokolenia ludu pracującego
Autor: Velo
Nad Taeler-Yin rozpętał się huragan. Przed starym ołtarzem szyderczo pochylała się karykatura istoty ludzkiej - Glublak di Rampa, przejęty przez obcego. Teraz sam Glubi zaczynał przechodzić transformacje. Jego ciało zrobiło się obślizgłe i zielone, oczy były podkrążone i czerwone, z uszu i ust lała się piana. Teraz co pewien czas odpadał mokry kawałek ciała, np. palec lub cos innego... dźwięk przy tym wydawany przypominał troche galarete, troche chlupnięcie. Tak więc wracając do rzeczy to stał Glublak nad starym ołtarzem, gdzie kiedyś składano ofiary z ludzi i podobnych stworzeń. Na ołtarzu leżała księga, skradziona z Niewidocznego Uniwersytetu. Byla ona otwarta na zachlapanej krwią stronie. Glublak stał pochylony nad księgą i ciężko dyszał recytując zaklęcie mające przywołać dawno wymarłe demony z Taeler-Yin. Deszcz lał dzisiaj jak szalony. Jednak zaklęcie nie wywołało niczego. Glublak syknął. Potrzebował ofiary. Ale skoro go szukają, to przecież może tutaj na szopki zaczekać. Przez chwilę zastanawiał się, czy zamiast ludzkiego serca, nadało by się też na przykład serce Kardacha. Nieważne. Wkrótce się o tym dowie. Na razie będzie czekał i przy okazji nauczy się kilku innych zaklęć ze skradzionych ksiąg. W niebie złowrogo zagrzmiało...
*
W Taeler-Yin, w mieście prastarym,
tam gdzie czają się koszmary
Pośród ruin, pośród szamba
Znajdzie się Glublak di Rampa!
Szopy jego dorwać muszą
A pryszcza z Gluba wyduszą
Trzech Gluba pokonać może
Jest na to szansa dobry boże
A będą to pijaki, kardachy
Będą mieli brudne łachy
Jak Gluba będą ratować
To pryszniców nie szorować
One Gluba wnet przywrócą
I normalnym go ocucą
- I powiadasz, że ta przepowiednia odnosi się do nas? - spytał Batek
- Uuk - odparł bibliotekarz
- Pijakiem to jest ten tam - wskazał Batek na Quentina leżącego sobie smacznie w kącie. - Prawda, Legat?
Legat nie odpowiedział ponieważ sam był zajęty dogłębnym sprawdzaniem zawartości butelki z likierem bananowym.
- Hola, co tam masz? Dajze łyka - poprosił Batek
- Zdrowie - odpowiedział mu Legat oddając butelkę.
- No dobra - powiedział do orang-utana Batek - może i nie wylewamy za kołnierz, ale kardachem to ja nie jestem.
I na to bibliotekarz znał prawidłową odpowiedź. Nagle nie wiadomo skąd wyciłgnął srebrną łyżeczkę i wsadził ją Batkowi za okulary.
- Dobrze wyglądasz - podsumował stanowczo mgr Legat
*
- Dziennik United Soviet Starshipa DwieSzopy_A, mowi szopa pierwsza, Patrykowicz Qubik. Wróciliśmy na statek po tym jak z knajpy do której weszły nasze kardachy + Batek wyskoczyła banda dzikich, małych stworzeń i krzycząc "rewolucja!" i "precz z patrycjuszem!" zaczęli demolować wszystko dookoła. Co dziwniejsze poboczni ludzie też dołączali się do manifestacji i wszyscy ruszyli pod pałac patrycjusza miasta, Lorda Vetinari'ego. Poleciały kamienie. Ktoś podłożył ogień. Sam zauważyłem jak ktoś na murze pisał "Gildie Ankh-morpork łączcie się". Teraz na statku analizujemy sytuacje jak dalej postępować. Nadal nie mamy sygnału od naszego zwiadu, który poszedł do krasnoludzkiego baru, chociaż podejrzewamy, że leżą gdzieś schlani na umór. Co do Glublaka, to nadal nie wiemy gdzie go szukać a czas ucieka. Koniec dziennika.
Qubik rozsiadł się na fotelu kapitańskim. Nagle Velo podszedł do niego i zasalutował
- Znalazłem sposób na przekonfigurowanie czujników tak aby wychwytywały sluz wydzielany przez Glublaka.
QubiK uśmiechnął się.
- Wykonać. Jak będzie działało to dostaniesz order inwencji imienia Ho-Szi-Mina.
- Tak jest. - odpowiedział Velo, po czym poszedł do jednej losowej konsoli i zaczął ot tak od siebie wciskać to ten, to tamten przycisk. - Już działa -
- No to zainicjalizować proszę poszukiwania - rozkazał QubiK
- Dobra, już szuka.
- Ja ci dam dobra... Dobra to są na PeGieErach.
- Oczywiście kapitanie, jak zwykle masz racje - potwierdził Velo.
- Dobra szukajcie towarzyszu, a ja tymczasem udam się do kabiny kontemplacji...
Po kilku chwilach QubiK siedział już w kapitańskim kibelku, czyli tak zwanej kabinie kontemplacji. Było to miejsce szczególne. Zbudowane siłą klasy robotniczej kabiny wodza miały zainstalowaną klimatyzacje oraz projektory holograficzne. Niewielką różnice posiadały wersje kabin "De-Luxe" które przysługiwały tylko Towarzyszom Pierwszym Sekretarzom. Z tych sanktuariów można było w ciszy i spokoju sterować całym imperium... Plotka głosła, że Tow. Pierwszy Sekretarz Miyoun kazał zainstalować sobie automatyczny segregator kart oraz spłuczkę, która grała melodię Międzynarodówki...
- Szopiku, prosze włącz program holograficzny "Doradca"
Mała kabinka kibelka nagle zwiększyła swoją objętość. Zrobiło się ciemniej, a w odległości półtora metra od QubiKa zmaterializowała się długa na dwa metry z kawałkiem czarna skrzynia. Na samej górze przykryta była szkłem. Nagle wieko zostało podniesione i przesunięte na bok. Ze skrzyni wyszedł starszy mężczyzna. Był on już łysy i miał szpiczastą kozią bródkę.
- W czym moge pomóc - powiedział Wołodia Lenin...
- Właściwie to w niczym. Tak sobie kontempluje.
- Aha. No to ci potowarzysze Towarzyszu.
- Nie ma sprawy. - odpowiedział QubiK
*
Bibliotekarz szybko wytłumaczył Batkowi i Legatowi w czym leży pies pogrzebany.
- I powiadasz, że idąc prosto tym korytarzem biblioteki dostaniemy się do Taeler-Yin? - spytal Batek poprawiając łyżeczkę za okularami.
- Uuk - odparł Bibliotekarz
- Cóż za cud natury, te połączenie podprzestrzenne wszystkich bibliotek - powiedział do siebie Legat
- Iik - Orang-Utan wskazał na wciąż nieprzytomnego Quentina Quentinowicza
- Wiemy, wiemy - odrzekł Batek - Trzech Gluba pokonać może
- Uuk - potwierdził Bibliotekarz
- No to w droge - stwierdził cichutko Legat
I ruszyli przed siebie. Zaczeli czuć, że ich wykręca we wszyskie strony. Przez pewien czas nawet widzieli własne tyłki. A po bokach milami ciągnęły się grube książki i tomiska. Po kilkunastu minutach nagle Quentin Quentinowicz zamruczał przez sen.
- To znak - stwierdził Batek do Legata - To tutaj gdzieś jest wyjście do Taeler-Yin
- Acha - odpowiedział nożownik z Ogłuszyc
Quentinowicz zasapał przez sen potwierdzając, że są na właściwym miejscu
Batek zaczął losowo naciskać różne książki na półkach.
- O, to pewnie będzie ta, popatrz Legacie Pieśni biesiadne dla Towarzyszy to cosik dla nas
- Naciskaj tę książke, po co wstrzymujesz napięcie?
- Już się robi.
Tak jak Batek się spodziewał, można było usłyszeć stłumiony dźwięk jakiejś maszyny i półki z książkami się rozsuneły ukazując pokryte grzybem schody prowadzące do góry. Po kilku chwilach znaleźli się pośród ruin jakiejś świątyni w Taeler-Yin. W odległości kilkunastu metrów odwrócony tyłem do dzielnych Szopek stał, a raczej rozkładał się ON, Glublak di Rampa...
- Wiedziałem, że przyjdziecie - zabulgotało z jego strony
- Jesteśmy końcem twojego reżimu terroru - odkrzyknął mu Batek
- Ha! Nie powstrzymacie mnie! Uważajcie, poznałem wszelkie tajemnice magii. Ha Ha Ha! - dalej pobulgotało.
Glublak nagle zaczął machać rękami jak paralityk i zaczął wypowiadać dziwne słowa
- Yirt'Hlik'H adżuZaal iamparlakh zuurijikharlef t'Kiov
Glublak zaczął świecić zgniła zielenią.
- Legat zrób coś! - krzyknął Batek
- Momencik - odpowiedział Kardach, który jak zwykle zachowywał zimną krew, którą zresztą miał
Legat złapał nadal nieprzytomnego Quentjna Quentinowicza za nogę i zaczął nim kręcić w powietrzu. Kręcił coraz szybciej i coraz szybciej. Nagle Quentin zaczął jęczeć.
- Błuuueeeee
Legat zgrał wszystko w czasie wycelował i rzucił. W strone Glublaka poleciał najpierw wielki bełcik Quentina a potem i sam Quentin. Chlast. Łup. Glublak dostał dwa razu i przewrócił się pod impetem.
Po kilku sekundach Glublak powoli się podniósł odsuwając Quentinowicza, który teraz stracił przytomność poprzez silne uderzenie w głowe...
- Teraz to się naprawde wkurzyłem! - zaryczał Glublak - Khumaez rilkh naduuziz lriat'H!!!
Rzucający czar potwór zaczął świecić się na czerwono i nagle z jego rozkładających się dłoni poleciała w strone Batka duża kula ognia. Ale stało się coś niesamowitego. Kula uderzyła w Batka, ale odbiła się od łyżki włożonej za okulary i poleciała wprost na Gluba, uderzając w niego. Łup.
Po chwili kiedy chmury oparów się rozwiały Batek Legat podeszli do osmalonych ciał. Quentin i Glublak żyli, ale byli nieprzytomni.
Legat pacnął się po komunistatorze.
- Prześlijcie czterech na góre, ale hola szybko.
- Już się robi.
*
- Uuuuch! - jęknęła Una - Jak ja nie lubie jak pacjent śmierdzi spalonymi rzygowinami...
Osmalone ciałko Quentinowicza i rozkładajęce się cielsko Glublaka leżały w ambulatorium. Młody Kardach był jak się można było tego spodziewać, nieprzytomny, Glub zaś był związany i miał zatkane usta. Aby nie rzucał uroków i czarów a poza tym metamorfoza spowodowała, że z jego ust unosił sie brzydki zapach gnijących ryb...
- Grrrr!!! J wm chje jszcze pkże! - zabulgotał
QubiK podszedł do związanego więznia i patrząc się na niego spytał sie Uny
- I co my teraz z nim zrobiymy?
- Sama nie wiem, może dezodorant mógłby pomóc...
- Hmmm...
Glublak nadal wiercił się i próbował rozluźnić więzy.
Nagle statkiem zatrzęsło i włączył się czerwony alarm.
- Co się stało?! - krzyknął QubiK
- Nastąpiła eksplozja w sektorze 32 kommuch 4 beta.
- Komputer, a co tam było?
- Ładownia prywatna, towarzysza Glublaka di Rampa. Analizuje szkody. Jest możliwy przekaz vizualny.
- Dawaj go.
Na konsoli ukazał się obraz. Mała eksplozja powywracała i poniszczyła wszystkie prysznice soniczne i inne urządzenia hydrauliczne Glublaka. Wszystko było pokryte jakąś obślizgła zielono-brązową substancją.
- Co było powodem eksplozji?
- Analizuje. 5% 47% 82% Analiza zakończona. Była to bomba. Bomba bełtowa.
W tym momencie za plecami QubiKa dało się słychać silne szamotanie się Glublaka. Gdyby ktoś go w tym momencie obserwował to stwierdził by, że znowu zamienia się w humanoida, a cała obca istota wylewa mu się ustami i nosem i chlasta na czystą podłoge. Pokonał obcego za pomocą impulsu wsciekłości...
- ZABIJE, KURWA, ZABIJE!!!!
QubiK nie zwracał uwagi na rozwścieczony okrzyki Glublaka, tylko popatrzył się na Une i powiedział
- Alarm rewolucyjny. Mamy czpiona na pokładzie...
Koniec części siodmej. Część ósma powstanie pewnie dopiero w nowym wieku. Wesołych świąt i szcześliwego nowego wieku życzy szczególnie wszystkim tym, którzy z chęcią czytają nowe przygody Kapitana tow. QubiKa i reszty komsomołu przesyła autor.
Viva la revolution.
*
-THE END-
|