MosFilm Priedstawlajet Film : Kosmicieski Korjabl - Gieroj USS Dwie_Szopy

Szop Trek Part III: W poszukiwaniu towarzysza P.

Autor: Velo



QubiK powoli wstał. Załoga leżała porozżucana dookoła mostka. Wszyscy żyli. Nikt nie był poważnie ranny. QubiK poprawił order sierpa i młota na mundurze.
- Raport - rzekł.
- Mamy jeszcze osłony, system komunikacyjny "Szarotka" działa, komputer oblicza naszą nową pozycję. W odległości 1,5 roku świetlnego znajduje się jakiś system słoneczny. Hmmm... Częstotliwość fal świetlnych wygląda znajomo... To Słońce, nasze kochane Słoneczko... - powiedziała Partyjna.
- Tak więc udajmy się tam - powiedział QubiK.
- Pierwsza jest jeszcze jedna sprawa, Szarotka nie wychwytuje żadnych sygnałów naszej Socjalistycznej Federacji... - kontynuowała Partyjna.
- No to trzeba sprawdzić co się stało. - odpowiedział QubiK.
- Pierwsza - nagle rzekł Legat - Szarotka jednak coś wychwytuje. To coś wygląda jak antyczny przekaz telewizyjny. Wrzucić to na ekran?
- Daj pierwszy lepszy kanał - z lekkim zniechęceniem powiedział QubiK. Na ekranie ukazał się dziwny widok. Był to obraz animowany, lecz jakoś robiony nieprofesjonalnie. Z tyłu były góry osnute w chmurach.Z przodu stały 3 postacie. Jedna była zaokrąglona i nosiła niebieską czapeczkę. Druga ubrana w kaptur była cała w kolorze pomarańczowym. Trzecia wyglądał tak jakby to rzec... standardowo. Zwykłe ubranko, czapeczka...
- Hey Cartman, znowu przytyłeś, gruba dupo - powiedziała trzecia postać.
- Spierdalaj, nie jestem gruby, mam tylko grube kości - obruszyła się pierwsza postać. Do rozmowy dołączyła się druga postać, która rzekła coś całkowicie niezrozumiałego. Batek się zaśmiał.
- CO TO JEST??? - z obrzydzeniem wrzasnął QubiK. - Co za perfidne, antysocjalistyczne wielkie Gie. To gorsze od humoru klingońskiego. Ochyda. Wyłaczcie to! Natychmiast! Hmm... Na Ziemi coś złego się dzieje, lećmy tam jak najszybciej. - Nawigacyjna powciskała kilka przycisków i USS Dwie_Szopy majestatycznie wszedł w warp.

*

W czasie lotu trwającego kilka minut załoga przechwyciła jeszcze kilka sygnałów z Ziemi. Lecz wszystkie były jakimiś spaczonymi audycjami. Nie było wśród nich oficjalnych przemówień, których tak dużo było na Ziemi ze świata Dwóch_Szóp...

*

- No to jesteśmy na orbicie - stwierdziła Szopa Propagandowa.
Od kilku chwil załoga nie była w najlepszym humorze. Jak statek się zbliżał do planety to na Saharze nikt nie zauważył największej budowli ludzkości widzianej z kosmosu. Gigantycznego symbolu sierpa i młota... Coś było nie tak... W wyniku QubiK zwołał konferencje.
- Na Ziemi źle się dzieje. Wszyscy to zauważyliśmy. Ostatnio czujniki wykryły nawet duże stężenie toksycznych cząsteczek w atmosferze. Ziemia nie odpowiada na nasze wezwania. Jakieś propozycje jak mamy postępować?
- Może poczekamy dalej na jakąś reakcje - zaproponowała Partyjna
- Ja uważam, że powinniśmy wysłać zwiad do pierwszego lepszego miasteczka - powiedział Velo.
- I tam dorwiemy jakiegoś człowieczka, a jak nie będzie potrafił się wytłumaczyć to się nim zajmę - dodał Legat.
- Tylko bez pośpiechu, Kardasjanińczyku - QubiK uciął sadystyczne zamiary Nożownika z Ogłuszyc. - Ale sądze, że propozycja Vela jest rozsądna. Jeszcze coś?
- Może przy okazji wpadniemy na jakąś impreze - stwierdził z humorem Batek
- No i znajdziemy Szope Elektryczną - szybko powiedział Klingon, który ostatnio bardzo sumiennie wypełniał swoje obowiązki. - Poza tym musimy załatwić jakieś części zamienne do komputera, który się przepalił.
- Dobrze. Zebranie zakończone. Wyprowadzić sztandar. Do transportera, marsz! - podsumował Qubik.

*

Pierwszym lepszym miasteczkiem okazała się niejaka Warszawa. Wszyscy najważniejsi oficerowie statku pojawili się w jakiejś ciemnej alejce. Zza budynków z betonu wyłaniał się typowy pałac imienia Stalina. Lecz ogromna, wiszaca na nim flaga McDonalda przeraziła szopki. Co to jest ten McDonald? I dlaczego jego symbol wisi na miejscu czerwonej gwiazdy?

*

Qubik patrząc na mapę Warszawy rozrysowaną na cztiery-kodierze rozkazał:
- Rozdzielmy się, za trzy godziny znów się tutaj spotykamy i złożycie mi dokładny raport. Batek, Legat, Gul wy idziecie ze mną do Komitetu Centralnego przy Nowym Świecie. Una, Pizarro, Cielaq wy udacie się na giełde komputerową po części. Glublak ty zaś idziesz do sklepu po środki czyszczące. Trzeba odkazić przysznice soniczne z tego... skażenia... biologicznego... -
- Jak tylko dorwę tego gościa co zarzygał prysznice, to nie wiem co mu zrobię - mruknął pod nosem Glublak.
- Zaś nasi kochani Klingoni. Czati i VeyDer... - kontynuował QubiK - Wy udacie się na zwiad na Szmulki. Wtopcie się w tamtejszy tłum i spróbujcie się dowiedzieć dlaczego nie ma tutaj w telewizji oficjalnych przemówień.

*

Grupa Qubika stanęła przed Pałacem Kultury i Nauki. Ten monumentalny, przepiękny dowód genialnego budownictwa komunistycznego błyszczał w słońcu w całej swojej okazałości. Jedynym cierniem były poprzyklejane loga różnych korporacji: Coca-Coli, Króla Burżujów, Disney'a... Gul Quentin spoglądał na swój cztiery-kodier.
- Odczyty wskazują, że wejscie jest przed nami. -
Tak więc weszli do środka. W hali wejściowej było przyjemnie zimno i wilgotno. Był mały przeciąg. Grupa podeszła do małego stoiska z gazetami.
- Jest "Prawda"? - spytał QubiK.
- The Prawda is out there - odpowiedział sprzedawca.
- Aha. Hmm... to jaką gazetę pan poleca? Chcielibyśmy się dowiedzieć co się aktualnie dzieje. Może jest "Nie"?
- "Nie" też nie ma.
- To co jest.?
- "Kurier wojownika", "Nasza prawicowa Młodzież", "Niedziela", "Twój Honor" i "Nasza Polska"
Szopki stały przerażone przed stoiskiem.
- A co z "Trybuną"?
- Tej to nie ma już od conajmniej 40 lat. Od czasu zmiany ustroju.
- Jakiej zmiany ustroju???
- Od 1960 roku, kiedy to obalono reżim komunistyczny. Co wy z Księżyca spadliście?
- Tak jakby, a jaki mamy dziś ustrój i jaka jest dzisiejsza data?
- Jest dziewiąty lipca 2000 roku pańskiego i znajdujecie się w katolickiej, wojowniczej republice PHol'SkHi.
QubiK pyknął się w komunistator.
- Do wszystkich Szóp, czerwony alarm.

*

Una, Pizarro i Przemek z trudem przeciskali się przez tłum. Na giełdę komputerową przyszło naprawde dużo ludzi. Przed chwilą zadzwonił QubiK. Szopki stwierdziły, że coś jest nie tak z linią czasu. Trzeba będzie ją naprawić. Lecz najpierw trzeba było zdobyć części do komputera...
- Ma pan może submodulator protonowy? - spytał Cielaq.
- Co, kuchnia? - zza lady z książkami spoglądał brodaty, łysiejący około 40-letni mężczyzna.
- No submodulator, użądzenie do zmiany stanu kwantowego protonów, służace do chłodzenia obwodów komputera. - tłumaczyła Una.
- Aaaa. Więc potrzebujecie wiatraczka choć może być i to. - Z pod lady wyjął ważące pewnie kilkanaście kilo dziwnie wyglądające urządzenie. - Chłodnica samochodowa, może być? -
Szopki popatrzyły po sobie.
- Noo, chyba może - powiedział cicho Pizarro.
- Dobra, to za chłodnice dajcie z 5 baniek - rzekł mężczyzna.
- Nie mamy pieniędzy, za to mamy coś lepszego - powiedziałą Una dając handlarzowi zieloną karteczkę. On wziął i głośno przeczytał.
- Kartka do replikatora. Wartość 20,000 kilokalorii. Co to, kuchnia, ma być? Jaki replikator?-
- To urządzenie, które przetwarza energię na materię. Mówiąc po ludzku, z powietrza robi co dusza zapragnie.
- Acha. Coś jeszcze potrzebujecie? -
Szopki dały mu długą liste potrzebowanych częśći. Korozja, bo tak nazywał się ów handlarz zgodził się załatwić wszystkie te części oraz zainstalować je na pokładzie statku. Wiadomość o statku kosmicznym na orbicie nie zrobiła na nim większego wrażenia. Jednak bardzo zainteresowała go idea replikatora.
- Będzie można to coś podłączyć do płyty głównej Celeron Xc-35 beta za pomocą kontrolera buforowego modelu 3T-Voodoo Sigma. To dopiero zwiększy możliwości subprocesora propagandowego. -
Każdy z porządnych replikatorów z czerwonego świata Dwóch_Szóp posiadał subprocesor propagandowy. Zapewniał on pojawienie się na wybranym produkcie jak najprawdziwszej czerwonej gwazdy, sierpa i młota lub innego wielkiego symbolu rewolucji. Przykładowo jak ktoś zamówi schabowy i kielonek czystej, to podstawa kieliszka będzie w kształcie pięcioramiennej gwiazdy a plastikowy talerz cały w czerwonych (tylko czerwonych) serduszkach...

*

Tymczasem nasi dzielni Klingoni bacznie rozglądali się po okolicy. Byli na miejscu. Na słynnych Szmulkach. Lecz wtopienie się w tłum nie obędzie się bez podstawowych trudności. Otóż nikt tutaj nie był ubrany w mundur federacji socjalistycznych planet. (Prawdę mówiąc w centrum też nikt nie był ale tutaj to się poprostu bardziej rzuca w oczy...) No i tutejszy lud pracujący złowrogo spoglądał na długie włoski VeyDera. Czati wśród Klingonów należał do rzadkości. Teoretycznie Klingon z krótkimi włosami przynosi ujmę honorowi całego rodu, ale jakoże Czati był wychowany wśród ludzi to to się nie liczyło. Oboje nie mieli także tak charakterystycznych dla pożądnego Klingona wąsów i brody ale to już całkowicie inna opowieść. Teraz wróćmy do naszych bohaterskich wojowników, którzy stali otoczeni przez około 20 krótko przystrzyżonych osób odzianych w ubrania sportowe.
- Wy. Wy nie jesteście stąd. - rzekł najwyższy z ludzi. Miał powykrzywianą twarz i w dodadku śmierdział rybą...
- Macie absolutną racje. Jak na to wpadliście? - spytał VeyDer
- He he. He he. He. Robimy układ. Dawajta kase. - morda człowieka wykrzywiła się
- A jaka jest druga strona układu? - spytał Czati - Zresztą my nie mamy pieniędzy -
- No to macie przechlapane. Chłopaki bierzcie ich... - złowroga zagrzmiał człowiek, którego od teraz możemy nazywać dresem.
- Chwileczkę, możemy to rozwiązać dyplomatycznie. Hej. Ratunku! Mamusiu! - przerażony krzyknął VeyDer.

Chwile później wydarzenia potoczyły się niesamowicie szybko. Wśród ludzi powstał harmider. Co chwile krzyczał ktoś z przerażenia i bólu i niebył to przynajmniej jeden z Klingonów. Nie tym razem. Wszystko zakrył kurz, który pojawił się niewiadomo skąd. Choć i słusznie bo scena ta byłaby zbyt brutalna żeby ją przedstawic. Zresztą wśród czytelników mogliby się znaleźć niepełnoletni dlatego opis sceny zostanie wszystkim oszczędzony. Kurz opadł. Widok był straszny. Dresy leżąły zmasakrowane na ziemi. Mieli porozpruwane brzuchy, poobcinane głowy, zmasakrowane ciała. Krew lała się wszędzie. Ktoś cicho prosił o litość. Nagle błagania się skończyły z nagłym dzwiekiem, który brzmiał jakby ktoś wciągał galaretę przez słomkę. VeyDer i Czati przyglądali się postaci, która stała nad najświerzszym ciałem i odrąbywała głowe trupowi klingońską bronią znaną jako Baszt'Leth. Postać ta okazała się być Klingonem. Zwrócił się w strone naszych Klingonów pochylił się i pięścią uderzył się w pierś.
- Never surrender, never give up. Y'nTar do usług. Trzeba być ostrożnym w tych okolicach. Lecz powiedzcie przyjaciele skąd się wzieliście na tym zadupiu. -
- Przesłało nas w czasie w statku USS Dwie_Szopy.
- United Soviet Starship? Jesteście komunistami?
- Tak jest - odrzekli czerwoni Klingoni stawając na baczność
Przez twarz wybawcy przeleciał uśmiech.
- Nareście - rzekł - Tak długo czekałem na wasze przybycie. Jestem krypto-komuchem i oddaje się dobrowolnie w wasze ręce. Nie chce mieć więcej cokolwiek wspólnego z tymi perfidnymi Klingonami, jednymi. Chce działać na szkodę wrogom Federacji Socjalistycznych Planet.
VeyDer chwycił komunistator.
- Klingon do QubiKa. Mamy taka jedną sprawę...

*

- A więc znaleźliście jeszcze jednego Klingona, jednego - powiedział QubiK
- Tak jest. Mówi, że jest już drugim pokoleniem Klingonów, jednych co od czterdziestu lat siedzą na Ziemi. Przybyli przez anomalię czaso-przestrzenną i podbili Ziemię. Rządy demokratów i innych republikanów oddały im się bez walki. Największy opór stanowiły raczkujące wtedy państwa komunistyczne, ale i one upadły jakoże wróg miał ogromną przewagę wojskową. W każdym razie wśród Klingonów, jednych są elementy kontrrewolucyjne, trzeba to wykożystać. - z komunistatora skrzeczał głos VeyDera. - VeyDer aut. -
W tym momencie Batek zauważył nagłówek jednej z leżących na ziemi Gazet. "Szalenieć przetoczył się po przedstawicielu rządu". - Ivan? - przemknęło mu przez głowę.

- Tak więc już wiemy co się stało. - rzekł QubiK - musimy wrócić na statek i jeszcze raz przedyskutować całą sytuację... -
Zatem Legat chwycił komunistator.
- Trzecia do Dwóch_Szóp, trzecia do Dwóch_Szóp czterech do transportu, prześlijcie reszte ewej-tima jak najszybciej. -
Ze statku nie doszło potwierdzenie...

*

Glublak stanął w kolejce do sklepu.
- Przynajmniej są tu jeszcze kolejki - pomyślał - Ech, ja zabije tego co obrzygał prysznice soniczne. Jak by to się zdarzyło jeden raz to może i bym wybaczył. Ale takie notoryczne zaświntuszenie MOICH pryszniców to herezje. Moje biedne prysznice... Niech tylko tego kogos dopadne... Nie wiem kiedy dopadne ale dopadne. a kiedy dopadne to dopadne, dopadne. I Zabije!!!!!! - Wreście doszedł do kasy.
- Czy jest proszek "Cypisek"? - spytał
Na twarzach obsługi malowało się zdziwienie.
- A co mogę dostać za 2 kartki do replikatora na 5000 kilokalorii?
Na twarzach obsługi malowało się jeszcze większe zdziwienie.
W czasie gdy Glublak próbował przekonać sprzedawców, że te kartki mają na tym świecie rzeczywiście wielką wartość szef obsługi wszedł do pokoiku tylko dla personelu. Tam wziął leżącą krótkofalówkę i rzekł:
- Mamy komunistę. Zgłoście się jak najszybciej... -
Po kilku minutach Glublak wychodził. Proszku jednak nie udało się kupić. Przed sklepem ktoś krzyknął na niego
- Stój!!! -
Glublak podniósł głowę i zobaczył wycelowane na niego kilkudziesięcioletnie baszt'Lethy i dysplujtory...

*


Velo, Una, Pizarro, Cielaq, Korozja, de Karion, Igor i Glublak leżeli w ciemnej sali spętani na ziemi.
- Zlokalizowali i przejeli statek - powiedział Velo. - W czasie walki zabili Agnes -
- Bastardy - rzekł de Karion.
- Nas dorwali gdyśmy wracali z giedły komputerowej. - dodała Una
- A mi się nawet nie udało dostać proszku do czyszczenia pryszniców. Hmm... mamy teraz chyba dużo czasu, mam spętane ręce to możecie się przyznać. KTO ZARZYGAŁ PRYSZNICE?? - krzyknął Glublak.
Wtem otworzyły się jedne drzwi do sali i wrzuceni zostali spętani QubiK, Legat, Batek i Gul Quentin. Wszyscy oni jękneli gdy wylądowali na twardym podłożu. Nagle zapaliło się ostre światło. Do sali wszedł przerażający staruch, który podpierał się o lasce.
- Hieh, hieh. Nareście przybyliście. Teraz gadajcie, jak się można wydostać z tego zadupia. Co? Nie chcecie gadać. Dobre i to. Bo ja znam sposoby jak wyciągac informacje, komuszki moje. Hieh, hieh. Pognijcie tu jeszcze sobie ja zaś wrocę jutro, może głód zmusi was do rozmowy. Hieh, hieh -Staruch wyszedł.
- Jesteśmy zgubieni - powiedział QubiK - Jest o 40 lat starszy ale mimo to rozpoznaje go. To człowiek, którego szukaliśmy. To towarzysz P. Zdradził nas. Z tymi Klingonami, jednymi. Teraz moge wam to powiedzieć. Jego pełny pseudonim to Peter. Jesteśmy zgubieni. -
- Nie jesteśmy. Nie schwytali jeszcze naszych Klingonów - powiedział Batek
Na te słowa Szopki zbladły jeszcze bardziej. Wszyscy kiwali głowami i czekali...


End of part III:
Czy Klingoni przybędą z pomocą?
Czy uda się pokonać Petera i złych Klingonów?
Co na Ziemi robi Ivan?
O tym dowiecie się już w następnym odcinku Szop Treka, part IV: De wojaż hołm


-KONIEC ODCINKA TRZECIEGO-

POWRÓT | SPIS OPOWIADAŃ

stopka.gif 2.8 KB