USS Poseydon II

Autor: Liquid


(W poprzednim odcinku: Q przerzucił USS Poseydon do kwadrantu Gamma, załoga właśnie namierzyła 3 okręty Jem’Hadar zbliżające się do ich pozycji....)

- Alarm czerwony! Wszyscy na stanowiska! - krzyczał Kapitan.

- Osłony podniesione, wyrzutnie torped kwantowych gotowe, baterie phaserów naładowane - meldował oficer taktyczny Maquis.

- Jem’Hadar aktywowali uzbrojenie! Atakują! - Zekk nie krył przerażenia.

- Manewr ofensywny Beta 13! - Sha'Kuł z bojowym zacięciem wydawał rozkazy, po czym po cichu dodał - Dziś jest dobry dzień na śmierć!

- Możliwe, ale ja mam zamiar przeżyć - stwierdził Liquid wchodząc na mostek z oddziałem ochrony - Niech tylko Dżemiki się tu dostaną a moi ludzie im pokażą gdzie ich miejsce.

Chwilę później wrogie myśliwce złamały formację i pojedynczo zaczęły podchodzić do ataku. Poseydon jednak zaatakował wcześniej. Pierwsza salwa torped kwantowych zamieniła pierwszy okręt w chmurę atomów.

- Następni będą bardziej uważać - stwierdził spokojnie Maquis.

W chwilę później federacyjnym okrętem wstrząsnęło od uderzenia disruptorów Dominium.

- Osłony na 80% - meldował Zekk.

- Manewr unikowy Delta 5, wyrzutnie rufowe ognia! - rozkazał Sha'Kuł.

- Tylko jedna torpeda trafiła, pozostałe zostały wyminięte. Uszkodzenia na ich statku są jednak dość poważne - stwierdził operacyjny.

Nagle seria ogromnych wstrząsów targnęła Poseydonem. Bezpośrednie trafienia z obu myśliwców zredukowały moc osłon do 35%. Kontratak federacyjnej jednostki uszkodził poważnie drugi myśliwiec, ale nie uchronił jej przed kolejnym trafieniem, osłabiającym osłony do 10%.

- Unik! Phasery cel na pierwszy okręt! Ognia! Ognia! - Sha'Kuł był w swoim żywiole.

- Cel zniszczony - zameldował z zadowoleniem Maquis.

Radość był jednak przedwczesna. Ostatni pozostały okręt Jem'Hadar zdążył w międzyczasie wystrzelić kolejną salwę, która zniwelowała osłony Poseydona i już po chwili rozpoczął się abordaż.

- No, w końcu coś do roboty - stwierdził znudzony do tej pory Liquid.

- Ochrona, na stanowiska! - krzyknął Kapitan nie widząc, że Liquid rozkazał to swoim ludziom przed 30 sekundami. Po czym polecił zniszczyć w końcu pozostający jeszcze w przestrzeni wrogi okręt.

- Nie możemy tego wykonać, sir - stwierdził Maquis - ostatnie trafienie zniszczyło nam wszystkie systemy uzbrojenia poza eksperymentalnym działem impulsowym.

- Strzelać więc z niego!

- Nie można. System twierdzi, że nie ma do niego zainstalowanych sterowników.

- Więc je zainstaluj!!!

- Tak jest, sir. Zaraz będzie gotowe, tylko je znajdę.

W między czasie Liquid wraz z grupą ludzi z ochrony likwidowali zagrożenie Jem'Hadar na kolejnych pokładach.

- Słuchajcie mnie! - przywołał uwagę Szef Ochrony - Przed nami ładownia 3. Sensory wskazują, że miał tam miejsce największy transport wroga. Dajcie z siebie wszystko! - Po czym dodał po cichu - Bo inaczej nigdy nie dostanę trzeciego pina na kołnierzu.

Po krótkim przygotowaniu mentalnym ochrona wpadła do ładowni. Ku ich zdziwieniu nie mieli nic już do roboty. Wokół łazili Jem'Hadar z implantami Borga, a po środku stał Kamp kończąc asymilację ostatniego intruza.

- Hmm - Liquid był pod wrażeniem - dobra robota, Kamp. Ja oczywiście zrobiłbym to lepiej, ale ciągle to dobra robota.

- Zagrożenie zostało zlikwidowane - stwierdził metalicznym głosem Borg.

- W sumie, jak masz tu tylu dronów to pożycz mi kilkunastu na chwilę.

- Wyjaśnij - Kamp nie widział celu takiego działania.

- Wyślę ich na okręt Jem'Hadar, niech zrobią porządki, bo zanim Maquis zainstaluje sterowniki do działa impulsowego minie jeszcze trochę czasu.

- Rozumiemy.

Zasymilowani Jem'Hadar szybko uporali się z zagrożeniem, lecz niestety jakiś pozostały żołnierz Dominium uaktywnił autodestrukcję i cały myśliwiec wraz z nowymi dronami Kampa został zniszczony. Liquid był niepocieszony - liczył na zdobycie cennych informacji o Dominium, ale stwierdził w końcu, że znajdzie jakiś inny sposób na poznanie ich sekretów. W każdym bądź razie po skończonej robocie wybrał się na mostek.

- Jestem, kapitanie.

- Twoi ludzie wykonali kawał dobrej roboty.

- Dziękuję, sir.

- Ale tak i tak nie dostaniesz jeszcze awansu! - Sha'Kuł rozwiał nadzieję Liquid'a.

- Eeee.... yyyy..... tak jest..... sir - Liquid nie krył zirytowania. Zapomniał jednak o tym szybko, gdyż zaintrygował go jednak taktyczny - Co robi Maquis?

- Instaluje sterowniki...

- Jeszcze?! Dlaczego tak długo?!

- Są problemy z kompatybilnością, wersją językową, autoryzacją legalności i kilkoma innymi sprawami.

- Taaaak... impulse_load102.dll idzie tutaj... - szeptał do siebie Maquis - taaak... ustawiamy ścieżkę dostępu... - na tym jednak spokój się skończył, Bolianin nagle wybuchnął złością - NIE! CHCĘ WERSJĘ JĘZYKOWĄ FEDERATION STANDARD, A NIE DIALEKT WSCHODNIO-FERENGIJSKI, DO CHOLERY!!!

- Oficer medyczny na mostek - Liquid wywołał Skrzypola - za chwilę będziemy potrzebować pomocy medycznej.

W tym samym czasie kapitan wezwał oficera naukowego, Savoka, aby zorientować się czy nie można by było zainstalować czegoś innego niż LCARS na komputerach pokładowych.

- Posłuchaj mnie Savok - kapitan był bliski załamania - przez LCARS straciłem już 11 oficerów! Sześciu nie wytrzymało nerwowo i zostali wysłani do psychiatryka, Czterech zrezygnowało dobrowolnie ze służby, a jeden leży w ambulatorium po tym jak w akcie desperacji walnął głową w ekran. Znajdź mi inny system, to sprawa bezpieczeństwa Federacji!

- Zobaczę co da się zrobić - odrzekł z wolkańskim spokojem Savok i oddalił się.

Dwie godziny później kapitan zebrał wyższych oficerów w sali konferencyjnej na naradę. Jej celem było opracowanie metody powrotu do kwadrantu alfa.

- Sytuacja wygląda następująco - rozpoczął Sha'Kuł - znajdujemy się wiele tysięcy lat świetlnych od domu. Powrót nawet z maksimum warp zajmie nam kilkadziesiąt lat. Nie możemy na to pozwolić.

- Dlaczego nie? - z ciekawości zapytał Zekk.

- Mamy uszkodzone replikatory, a zapasy syntoholu starczą tylko na miesiąc - odpowiedział w bardzo logiczny i przekonujący sposób kapitan.

- No to rzeczywiście mamy duży problem - stwierdził oczywiste Shodan.

- Jakieś propozycje? - z nadzieją w głosie zapytał Sha'Kuł.

- Możemy wziąć w obroty Kampa to może zmajstruje nam jakiegoś borgowskiego transwarpa - zaproponował Liquid.

- Jest też inne wyjście - wtrącił Savok - lecąc z maksimum warp za 27 dni 7 godzin i 12 minut dotarlibyśmy do bajorańskiego tunelu podprzestrzennego a co za tym idzie znaleźlibyśmy się w kwadrancie alfa, ale istnieje zagrożenie. Musielibyśmy przedostać się przez centrum terytorium Dominium.

- A gdybyśmy polecieli naokoło ich granicy? - zapytał się Skrzypol.

- Zmniejszyło by to ryzyko, ale tylko teoretycznie - Savok już zdążył przeanalizować propozycję - Obierając kurs naokoło Dominium pozostalibyśmy w kwadrancie gamma aż 3 miesiące 8 dni 20 godzin i 43 minuty, a każda minuta tutaj, nawet poza granicami Dominium, zwiększa ryzyko napotkania patroli Jem'Hadar.

- No i przez ponad 2 miesiące nie mielibyśmy syntoholu - dodał Liquid.

- Dwa miesiące bez bloodwine'a?! - wykrzyknął Sha'Kuł - Wykluczone! Obieramy kurs na korytarz najkrótszą drogą, czyli przez terytorium Dominium. Wykonać!

Na tym skończyło się zebranie. USS Poseydon natychmiast obrał kurs na korytarz i wszedł w warp. Od tego momentu każdy członek załogi zastanawiał się jak uniknąć kontaktu z myśliwcami Jem'Hadar. Najowocniejsze rozmowy na ten temat jak zwykle toczyły się w mesie.

- Nie sądzisz, że to (hic!) piwo jest mniej niebieskie niż (hic!) być powinno? - mruczał powoli Shodan.

- Taaaak. W ramach reg.... reglaaa.... reglamentacji syntoholu znowu rozcieńczają nam piwo - Liquid mimo chwilowej trudności w komunikacji okazał zbulwersowanie.

- Kapitanie... Ja rozumiem, że trzeba w tak ciężkiej sytuacji chlapnąć butelkę na uspokojenie, ale kto w takiej sytuacji dowodzi okrętem? - zainteresował się Shodan.

- Jak to kto? Pierwszy! - odpowiedział Sha'Kuł odrywając się od butli bloodwine'a.

- Ale pierwszy siedzi oooo tam. - zaprotestował Shodan.

- No to taktyczny....

- Jest przecież w ambulatorium.

- Może więc operacyjny?

- Nie. Widziałem go przed minutą jak wtaczał się do swojej kabiny.

- Chwila, zaraz sprawdzę. - powiedział Sha'Kuł po czym klepnął w komunikator - Kapitan do kogokolwiek na mostku... - odpowiedzią była cisza - Kapitan do kogokolwiek na mostku! - no i znów cisza.

- Chyba nikogo nie ma - stwierdził po chwili Shodan.

- Noooo. Chyba wypadało by, aby ktoś tam poszedł.

- Taaaak. - poparł ideę kapitana Liquid - Ale kto?

- Może wy skoczycie? - zaproponował kapitan romulanom.

- Może jednak nie... - Romulanie nie byli zachwyceni.

- Może jednak tak... - powtórzył propozycję kapitan sięgając po Bathlet.

- Tak jest, już idziemy. - Zmienił zdanie Shodan.

- Za Federację - dodał Liquid i obaj pośpiesznie opuścili mesę.

Gdy dotoczyli się w końcu na mostek radośnie rozsiedli się na głównych miejscach i wyciągnęli przemycone z mesy piwo.

- Na czym to więc skończyliśmy? - zapytał Liquid.

- Na tym, że rozcieńczają piwo. - odpowiedział Shodan.

- Fakt. Mam nadzieję, że szybko dotrzemy do alfy, bo nie zniosę dłużej takiej tandety.

- Słyszałem, że zaraz za korytarzem, na DS9 można dostać sporo dobrych trunków u Quarka.

- Tak! A jak przeciągnie się go przez Promenadę za uszy to nawet daje niezłe upusty.

Kolejne dni podróży przebiegały bez większych utrudnień. Napotykano jedynie pojedyncze patrole Jem'Hadar, które bez problemu likwidowano. Dopiero na dwa dni przed osiągnięciem tunelu podprzestrzennego przytrafiły się kłopoty.

- Shodan do kapitana - rozpoczął komunikację Romulanin wstając znad konsoli.

- Tu kapitan, co się stało?

- Sensory wykryły niszczyciel Dominium i eskortujące go myśliwce w liczbie siedmiu.

- Ogłosić alarm czerwony! Już idę na mostek!

W chwilę później wyżsi oficerowie z nieukrywaną niechęcią pojawili się prawie w komplecie na mostku.

- Wywołać ich. - rozkazał kapitan.

- Wątpię by mieli ochotę na pogawędkę - stwierdził Liquid.

- Brak odzewu - zameldował operacyjny.

W tym momencie wybuch wstrząsnął Poseydonem.

- Według mnie odzew jest - wtrącił swoje Liquid.

- Manewr unikowy… delta… nie, gamma… albo 7, no po prostu nie dajcie się trafić! - Sha'Kuł po raz kolejny wykazał ignorancję dla nazewnictwa taktycznego Federacji.

- Tak jest, sir! - zameldował Maquis - Ale pomyliły mi się przyciski i przez przypadek odpaliłem kilka torped kwantowych.

- No i…? - kapitan był wyraźnie zaciekawiony.

- Zniszczyliśmy jeden myśliwiec.

- Dobrze. Myl się tak częściej taktyczny, albo nie myl się tylko zachowaj skuteczność.

- Tak jest, sir.

Po kilku minutach zniszczono trzy myśliwce, ale cztery pozostałe i niszczyciel zadawał federacyjnej jednostce coraz to większe uszkodzenia. W końcu zniwelowano osłony i Jem'Hadar jak szarańcza zaczęli się pojawiać na pokładzie.

- Liquid do ochrony! Zlikwidować wroga! Wszystkich! - Szef ochrony krzyczał do komunikatora.

- Sensory wewnętrzne wskazują, że nasi ludzie mają poważne problemy z pokonaniem wroga. - zameldował operacyjny.

- Czyli przegrywamy? - zapytał się Sha'Kuł chcąc mieć jasną ocenę sytuacji.

- Nie. Mają kłopoty.

- Mają kłopoty, a to nie to samo co przegrywają.

- Nie. Pierwsza wypowiedź brzmi znacznie lepiej. Używając miej negatywnych słów lepiej jest podtrzymać morale.

- P'Tah! Jak przegrywamy to mów, że przegrywamy, a nie baw się w jakieś federacyjne etykiety anty-stresowe!

- Tak jest, sir!

W tym momencie Jem'Hadar wkroczyli na mostek. Ich liczba była ponad dwukrotnie większa niż załoga mostka więc zebrani nie wiedzieli za bardzo co mają z tą sytuacją zrobić. Nagle jednak na mostek wkroczyła postać przypominająca pomarańczową galaretę.

- Założycielu! Jak brzmią twoje rozkazy. - wyrwał się od razu jeden z Jem'Hadar.

- Eeee..... a idźcie wszyscy do cholery! - odpowiedziała z wahaniem pomarańczowa postać.

- Nie rozumiem Założycielu! Sprecyzuj rozkaz.

- No dobrze… Wróćcie się na swoje okręty i wysadźcie je w powietrze.

W jednej chwili wszyscy agresorzy powrócili na pokłady swoich jednostek, które po kilku sekundach eksplodowały w wyniku autodestrukcji. Załoga Poseydona stałą oniemiała. Wtem pomarańczowa postać zaczęła otrząsać się brudząc wszystko galaretowatą masą. Założyciel okazał się być… Skrzypolem!

- Skrzypol! Cóż za wspaniała akcja. - kapitan był pod wrażeniem.

- Jaka akcja? Po prostu chciałem wypróbować czy naprawione replikatory rzeczywiście działają. Zamówiłem galaretkę pomarańczową po czym replikator eksplodował wyrzucając na mnie tą masę w sporej ilości. Wtedy w mojej kabinie pojawił się oddział wroga. Zacząłem więc uciekać aż dotarłem tutaj.

- Aha… Tak czy inaczej było to skuteczne. - stwierdził Sha'Kuł - A ty lepiej umyj się i przy okazji przyślij tu ekipę sprzątającą.

Końcowa część podróży przebiegła już bez zakłóceń. USS Poseydon przekroczył bajorański tunel podprzestrzenny znalazł się w kwadrancie alfa. Załoga przez następne dwa dni świętowała z tej okazji na Deep Space 9 u Quarka. Jednak sposób uczczenia powrotu do alfy nie przypadł do gustu ochronie stacji, szczególnie po zaatakowaniu Quarka po tym jak ten próbował zawyżyć cenę bloodwine'a o 300%. Ostatecznie więc nasza dzielna załoga zamiast otzrymać oficjalne powitanie trafiła na tydzień do aresztu. No cóż, nie pierwszy, nie ostatni raz.

(To be continued...)


-KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ-

POWRÓT | SPIS OPOWIADAŃ

stopka.gif 2.8 KB