USS Poseydon I
Autor: Liquid
USS Poseydon wykonywał kolejną misję kilkadziesiąt lat świetlnych od Federacji. Właśnie powrócił z ekspedycji z Płynnej Przestrzeni, co nie obyło się bez problemów, gdyż załoga chciała tam pozostać po rozpuszczeniu plotki, że płyn otaczający ich statek to alkohol. Teraz jednakże okręt dumnie przemierzał niezbadane obszary kwadrantu Alfa. Na mostku, w fotelu kapitańskim siedział dowódca USS Poseydon - Klingon Sha'Kuł. Całą jego uwagę absorbował Bathlet, który właśnie skrupulatnie czyścił. Wtem rozległ się głos komputera: "Uwaga! Awaria systemu chłodzenia rdzenia warp. Implozja rdzenia za 2 minuty!". Sha'Kuł poderwał się na równe nogi i klepnął komunikator.
- Sha'Kuł do Głównego Inżyniera!
Odpowiedziała mu cisza, więc pośpiesznie udał się do turbowindy i zjechał do maszynowni. Znalazł tam dwóch Romulan - Liquida i Shodana stojących nad konsolą.
- Implozja za 15 sekund! - ostrzegał komputer.
Romulanie stali z kamiennymi twarzami jakby nic nie robili sobie z alarmu.
- Implozja za 5.. 4.. 3.. 2.. 1..
W tym momencie Liquid policzył powoli do trzech i wcisnął przycisk na konsoli oznaczony: "reaktywacja systemu chłodzenia".
- Chłodzenie rdzenia warp w normie - poinformował komputer
- A nie mówiłem ci? - odezwał się Liquid do Shodana - Alarm śpieszy się o 3 sekundy! Wygrałem zakład, dawaj romulańskie piwo.
- No dobra, masz - niechętnie zgodził się Shodan i przekazał butelkę niebieskiego płynu.
Po czym Romulanie opuścili maszynownię omijając oniemiałego ze zdumienia kapitana.
W międzyczasie w mesie załoga bawiła się w najlepsze. Replikatory nie nadążały z wydawaniem syntoholu, a głośna muzyka przytłumiła ostrzeżenie o implozji rdzenia, więc wszyscy jak co dzień bezstresowo spędzali dzień. W tłumie dostrzec można było rosłego Klingona. Był to Jagh. Wstał on właśnie od stolika i podszedł to replikatora.
- Piwo! - wykrzyknął.
- W bazie danych mamy 218 gatunków piwa, proszę sprecyzować pytanie - kulturalnie odpowiedział replikator.
- Zimne, mocne!
- Polecenie niedokładne
- Ziemskie zwykłe piwo! Zimne, mocne, jasne!
- Polecenie niedokładne. Proszę sprecyzować.
Tego było już za wiele. Jagh wyciągnął swój Bathlet i z głośnym okrzykiem "P'Tah!" zaczął walić w replikator, który w końcu dał za wygraną i zmaterializował kufel z piwem. W taki sposób zleciały następne godziny. W końcu przez muzykę dał się słyszeć głos kapitana:
- Alarm czerwony! Załoga na stanowiska!
- Słyszałeś coś? - zapytał się Skrzypol Inviego.
- Nie, to chyba jakieś zakłócenia.
Tak więc. Zebrani dalej spokojnie pili i rozmawiali, aż w końcu Sha'Kuł osobiście pofatygował się do mesy.
- Uwaga wszyscy! - krzyknął.
Nikt nie zareagował więc wyciągnął phaser i strzelił w konsolę wyłączając w ten sposób muzykę. To zwróciło uwagę pozostałych, którzy lekko oburzeni spojrzeli się na dowódcę.
- Słuchajcie nieroby! Wykryliśmy niezidentyfikowany obiekt. Ogłosiłem alarm czerwony. Więc ruszcie się i zajmijcie stanowiska bojowe!
Załoga niechętnie ruszyła się z miejsc. Gdy wyżsi oficerowie znaleźli się na mostku. Kapitan wydał rozkaz:
- Wywołać ich.
W tym momencie główny ekran zrobił się niebieski i pojawił się na nim napis: "Wystąpił błąd systemu. Wciśnij CTRL+ALT+DEL, aby zrestartować LCARS".
- Cholerny LCARS! - krzyknął Sha'Kuł, po czym dodał - Status!
- System komunikacji się zawiesił - zameldował oficer operacyjny Savok - Ale działają systemy kontroli uzbrojenia, osłony, transportery i holodeki.
- No cóż, w takim razie, ognia.
Poseydon wystrzelił salwę torped fotonowych i w mgnieniu oka zniszczył obcy statek.
- Ciekawe kto to był - zastanawiał się oficer naukowy Skrzypol.
- Czy to ważne? - odpowiedział pytaniem na pytanie Liquid, szef ochrony Poseydona.
- W sumie nie.
- No właśnie, wracajmy więc do mesy.
Oficerowie zgodzili się jednogłośnie i po chwili mostek opustoszał.
Następnego dnia Liquid siedział w fotelu kapitańskim. Pełnił tymczasowo obowiązki kapitana, gdyż Sha'Kuł był chwilowo niedysponowany po wczorajszej klingońskiej imprezie u Jagh'a. Podobała mu się ta funkcja. Stwierdził, że można lepiej się tu bawić niż w mesie. Jednak po kilku godzinach znudziło mu się przelatywanie w odległości 50 metrów od stacji kosmicznych z prędkością Warp 4 i szukał nowych uciech. Zaczął więc dyscyplinować załogę chcąc maksymalnie wykorzystać nadane mu na krótki czas uprawnienia. Zaczął od tygodniowego zakazu korzystania z holodeku dla Shodana, za ingerencję w program EMH z zamiarem zmienienia łysiejącego doktorka w seksowną blondynkę. Potem rozkazał przeinstalowanie systemu operacyjnego na LCARS 3.0. Niestety w bazie danych udało mu się tylko znaleźć wersję shareware i denerwował go napis "Please register" wyskakujący co 15 minut. Wpadł jednak na genialny pomysł. Postanowił wykorzystać nowy nabytek z ostatniej wyprawy do kwadrantu Delta.
- Liquid do Kamp of Borg - powiedział klepiąc komunikator.
- Słuchamy - odpowiedział mechaniczny głos.
- Użyj swoich implantów komunikacyjnych i ściągnij z sieci Borga crack do LCARS'a 3.0.
- Rozumiemy.
Po kilku minutach nowy system był już "zarejestrowany".
Kilka godzin później Sha'Kuł doszedł do siebie i nie zważając na niesamowity ból głowy powoli zaczął sunąć na mostek. Mijał powoli kolejne korytarze, klnąc na oświetlenie, które było dla niego zdecydowanie za jasne. W końcu dotarł tam gdzie chciał. Rozejrzał się powoli po mostku i zaczął zastanawiać się co się nie zgadza. Po kilkudziesięciu sekundach logiczne myślenie wzięło górę nad kacem-gigantem i stwierdziło, że nie pasuje tu stół stojący po środku pomieszczenia i kilku oficerów grających w pokera.
- Co się tu dzieje?! - zapytał zaintrygowany tą sytuacją.
- Półtorej godziny temu pojawił się tutaj ten.. no.... jak mu tam... Z... R.... - dukał Savok
- Q! - odparł nieznajomy.
- No właśnie - Q. Chciał za coś sądzić ludzkość, ale w końcu przekonaliśmy go, że niech sobie sądzi ludzkość, ale dopiero jak wygra z nami w pokera.
- Aha. W sumie niezła decyzja, szczególnie, że nikt z tu obecnych nie jest człowiekiem - rzekł z aprobatą kapitan, po czym dodał - Posuńcie się, też sobie zagram.
Mijały godziny, a załoga niezmordowanie grała. W końcu późno w nocy wszyscy spasowali, gdy Romulanie byli już w posiadaniu całej kasy. Nawet sztuczki Q nie pomogły, co potwierdziło zasadę, że nikt, nawet Q, nie oszuka Romulanina.
- Piękna gra panowie, jestem pełen podziwu - stwierdził Q - zasłużyliście na nagrodę...
W tym momencie mostek zamienił się w dziwne pomieszczenie z ludźmi siedzącymi na krzesłach po jednej stronie i z trzema kotarami po drugiej. Pojawił się też Q ubrany w świecący garnitur i wielką muszkę - też świecącą.
- Słuchajcie uważnie! - wykrzyknął - macie do wyboru nagrody z bramki numer 1, 2 lub 3. Co wybieracie?
- Idź na całość! Idź na całość - krzyczała publiczność.
- Panowie, co robimy? - spytał się Shodan.
- Hmm... ja wybrałbym bramkę numer 1 - zasugerował Skrzypol.
- Ja sądzę, że powinniśmy wybrać numer 3 - sprzeciwił się Liquid.
- Dobrze, idziemy na kompromis i wybieramy bramkę numer 2! - zakończył dyskusję Sha'Kuł.
- Odsłońmy więc kotarę z numerem 2, ale dopiero po przerwie na reklamy! - stwierdził Q, gestykulując przy tym co nie miara.
Przez 10 minut załoga oglądała przelatujące proszki do prania, wybielacze i telefony po czym wrócili do dziwnego pomieszczenia.
- Co więc znajduje się za wybraną bramką?! - wydzierał się Q - Brawo! Wygraliście wycieczkę do kwadrantu Gamma. Bon voyage!
Po czym prowadzący Q pstryknął palcami i USS Poseydon znalazł się kilkadziesiąt tysięcy lat świetlnych od poprzedniej pozycji.
- No to ładny bigos - podsumował wydarzenia Skrzypol.
- Nooo.... - zgodzili się pozostali.
- Nie wiem czy to ważne, ale coś się do nas zbliża - zakomunikował operacyjny.
- Co takiego? - zapytał się kapitan.
- Za chwilę zidentyfikujemy cel - stwierdził Savok, a po chwili dodał z wolkańskim spokojem - Mam już dane. Zbliżają się do nas 3 myśliwce Jem'Hadar.
(To be continued...)
-KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ-
|