Liquid's Story
Autor: Liquid
USS Navarro, orbita Betazed, Data Gwiezdna 48280.2.
Mesa była jak zwykle zatłoczona. Wszędzie widać było jedzących, pijących i rozmawiających członków załogi. Uwagę zgromadzonych przyciągał jednak stolik w rogu. Siedziało przy nim trzech Betazoidów w niebieskich mundurach floty. Navarro zabrał ich właśnie z powierzchni i miał dostarczyć do Dowództwa Floty na Ziemi. Byli to: Liquid, Shodan i Skrzypol.
- No i co sądzicie o tym okręcie? - zapytał Skrzypol rozglądając się po pomieszczeniu.
- Przestarzały i niewygodny złom - skomentował krótko Liquid - Flota już dawno powinna pozbyć się klasy Miranda!
- Całkowicie się z tobą zgadzam - przytaknął Shodan - jak mamy bronić się przed Borgiem, gdy ciągle utrzymujemy takie relikty minionego wieku? Federacja powinna więcej uwagi skierować na produkcję nowych okrętów wojennych.
- Przecież opracowali klasę Akira, wznowili prace nad Defiantem - sprzeciwił się Skrzypol - no i pracują nad tym nowym statkiem.... jak on się nazywał Akira,
- Prometheus - odparł krótko Shodan.
- No właśnie. To nie wystarczy?
- Nie! - dobitnie wyraził swoją opinie Liquid - kilka statków klasy Akira i Defiant nie wystarczy! Potrzebujemy wielkiej floty wojennej!
- Ale to oznaczałoby zerwanie z fundamentalnymi zasadami Federacji! - oburzył się Skrzypol.
- Przez takie myślenie wkrótce może nie być Federacji! - z charakterystyczną dla siebie bezpośredniością zakończył temat Liquid.
Kolejne trzy godziny nasza trójka spędziła popijając tarkalańską herbatę i grając w darta. Nie dane im jednak było spędzić tak beztrosko całej podróży...
- Zmieniliśmy kurs - powiedział Liquid przerywając Shodanowi i Skrzypolowi dyskusję na temat wyższości raktajino nad ziemską kawą.
- Co? - spytał Skrzypol troszkę zdezorientowany.
- Zmieniliśmy kurs!
- Ciekawe dlaczego? - pomyślał głośno Shodan.
- Lepiej to sprawdźmy - zaproponował Liquid.
Betazoidzi wyszli więc z mesy i skierowali się na mostek. Po drodze spotkali pędzącego w tym samym kierunku komandora Ramirez'a - pierwszego oficera USS Navarro.
- Co się stało? Dlaczego zmieniliśmy kurs? - zapytał Skrzypol.
- Sensory dalekiego zasięgu wyryły niezidentyfikowany obiekt - odpowiedział Pierwszy - mamy to sprawdzić.
- Jakieś szczegóły dotyczące tego "obiektu"? - zainteresował się Liquid.
- Na mostku powinni właśnie zakończyć skan. Chodźcie ze mną, wasze telepatyczne zdolności powinny się przydać. Być może dokonamy dziś pierwszego kontaktu! - Ramirez nie krył swego podekscytowania.
Na mostku panowało spore zamieszanie. Kolejni oficerowie co chwilę dostarczali nowych informacji o niezidentyfikowanym statku. Kapitan Richardson starł się spokojnie analizować wszystkie dane, ale nie przychodziło mu to łatwo - jego emocje brały górę. W momencie gdy Pierwszy wraz z Betazoidami pojawili się na mostku poderwał się ze swojego fotela i przedstawił im sytuację:
- Mamy już pierwsze wyniki. Jest to statek nieznanego pochodzenia, mniej więcej cztery razy większy od nas. Zbudowany z nieznanych nam materiałów. Na razie nie porusza się, przypuszczamy, że nas wykryli i czekają aż się zbliżymy żeby poznać nasze zamiary.
- Kapitanie, musimy jednak pod uwagę, że mogą mieć wrogie zamiary - zauważył Ramirez - może powinniśmy poczekać, aż nadlecą posiłki?
- Mogą wtedy pomyśleć, że jesteśmy wrogo nastawieni do nich, a poza tym kto wysyłałby jeden statek z misją ofensywną?
- Sir! Jesteśmy w zasięgu! - poinformował chorąży odwracając się od konsoli.
- Wyjść z Warp! - rozkazał kapitan - wywołać ich!
- Nie odpowiadają! - powiedział inny chorąży, jakby zgromadzeni nie zauważyli tego faktu.
- Nadawać na wszystkich częstotliwościach: "Tu okręt Federacji Zjednoczonych Planet - USS Navarro. Mamy pokojowe zamiary."
- Mój Boże! Jaki on jest ogromny! - Pierwszy w końcu wydusił coś z siebie.
I rzeczywiście niezidentyfikowany statek miał imponujące gabaryty. Oprócz tego sam jego wygląd kazał czuć respekt: czarna opływowa konstrukcja posiadała po bokach spore, zintegrowane z kadłubem gondole warp. Emanowała od nich czerwona poświata. Dziób statku z wyglądu przypominał dziób ziemskiego jastrzębia. Po jego bokach znajdowały się cylindryczne urządzenia, które jak przypuszczano były disruptorami, fazerami lub inną bronią energetyczną.
- Sir! Jesteśmy skanowani! - powiedział oficer operacyjny z lekką nutą przerażenia w głosie.
- Spokojnie! To jeszcze nie znaczy, że mają wrogie zamiary - uspokajał kapitan.
- A wy co o tym sądzicie? - zapytał się Pierwszy odwracając się do Betazoidów.
- Nic nie mogę jeszcze powiedzieć - odparł Skrzypol - może gdy nawiążemy z nimi kontakt coś wyczuję.
- Kapitanie! Okręt uniósł osłony i ładuje broń!!! - wykrzyknął operacyjny.
- Alarm czerwony! Osłony! Fazery!
W tym momencie okrętem zatrzęsło, a w około słychać było wybuchy konsol i krzyki rannych.
- Manewr unikowy! - krzyczał kapitan.
- Osłony na 70%! - darł się oficer taktyczny.
- Torpedy fotonowe! Celować w baterie disruptorów!
- Z całym szacunkiem kapitanie, ale powinniśmy celować w mostek. To unieruchomi ich statek. - zauważył Liquid.
- I zabić wszystkich na ich mostku? To było by morderstwo! - obruszył się kapitan.
- Wątpię by oni byli podobnie wyrozumiali - spokojnie odparł Liquid.
- Osłony na 20%, wyrwa na pokładzie szóstym, uszkodzona lewa gondola warp! - meldował oficer taktyczny.
- Stan statku wroga?
- Ich osłony działają na 90% mocy, brak uszkodzeń kadłuba.
- Odwrót! - krzyknął kapitan.
Nagle ogromna eksplozja targnęła mostkiem. Kapitan został odrzucony na kilka metrów do przodu. Podbiegła tam natychmiast Skrzypol i sprawdził tętno.
- Nie żyje! - stwierdził.
Pierwszy oficer natychmiast przejął dowodzenie.
- Unik w prawo. Cała moc do osłon! - wydał rozkaz p.o. kapitana. Niestety było już za późno.
- Osłony zniwelowane! Uszkodzenia konstrukcji kadłuba! CMO melduje o dziesiątkach ofiar. - przerażonym głosem powiedział taktyczny.
Zgromadzeni nie mieli nawet czasu, żeby pomyśleć co stanie się za chwilę gdy na mostek przeniosło się kilku obcych z disruptorami w rękach. Zanim ktoś zdążył zareagować wszyscy byli wzięci na cel przez agresorów.
- Poddajcie się! - rozkazującym głosem powiedział dowódca oddziału.
Pierwszy oficer popatrzał chwilę na swoich oficerów po czym spojrzał na obcych i w symbolicznym geście wyrzucił fazer na ziemię. Na mostku zapanowała kompletna cisza przerywana tylko odgłosami wyrzucanych federacyjnych fazerów. Na twarzach oficerów widać było zrezygnowanie połączone z żalem. Tylko Liquid i Shodan zdawali się być wściekli i pełni pogardy.
Z całej załogi USS Navarro ocalało tylko 31 osób, które zostały wzięte w niewolę na obcym statku i osadzeni we wspólnej celi o wymiarach mniej więcej 50x50 metrów chronionej polem siłowym. Załoga w większości siedziała w milczeniu. Tylko nieliczni użalali się głośno nad swoim losem lub starali się nie tracić zimnej krwi. Jedną z tych osób był Pierwszy oficer - komandor Juan Ramirez. Chodził on po sali starając się utrzymać morale podwładnych chociażby na poziomie minimum operacyjnego. Podchodząc do kąta celi zauważył Liquida i Shodana obserwujących strażników i rozmawiających po cichu. Podszedł do nich.
- Cóż tak sekretnie tu planujecie? - spytał się na wpół żartobliwie.
- Analizujemy sytuację, nic więcej. - odpowiedział Shodan.
- I co wam wyszło z tej analizy?
- Wpadliście w niezłe bagno.
- Wpadliście? Chciałeś chyba powiedzieć "wpadliśmy"?
- ......tak, oczywiście. Przejęzyczenie.
Rozmowę przerwało kilkunastu obcych, którzy weszli do celi uzbrojeni po zęby. Na środek wyszedł ich dowódca.
- Jesteście jeńcami Konfederacji Raskazjańskiej. Ci z was, którzy okażą się odpowiedni biologicznie - przeżyją, reszta zostanie unicestwiona! - przedstawił jasno sytuację Raskazjanin.
Po zakończeniu przemowy reszta żołnierzy podeszła do więźniów z czymś co przypominało trikordery i rozpoczęła skan.
- Nadaje się - oznajmił jeden z obcych skanując Ramireza.
- Ten też - stwierdził inny po odczytaniu wyników Skrzypola.
- Panie! - wykrzyknął kolejny do dowódcy - wykrywam zmiany genetyczne u tych dwóch! - po czym wskazał na Liquida i Shodana.
- Da się odtworzyć pierwotne DNA? - zapytał się przełożony.
- Tak, Panie!
- Zabrać ich na salę operacyjną - rozkazał swoim podwładnym, po czy skierował się do dwójki jeńców - Jesteście oskarżeni o jedno z najcięższych przestępstw w Konfederacji. Zostanie wam wpierw przywrócony naturalny kod genetyczny, a potem zostaniecie osądzeni i ukarani! Zabrać ich!
Gdy oddział opuścił celę rozległ się ogromny szum. Ludzie albo w przerażeniu bełkotali coś do towarzyszy, albo pytali się innych o opinie, albo też po prostu lamentowali. Jak poprzednio tylko Pierwszy zachował spokój. Podszedł do Skrzypola i zapytał się:
- To byli twoi przyjaciele?
- Tak, służyliśmy razem od pewnego czasu.
- Wiedziałeś o ich zmianach genetycznych?
- Nie. I co najdziwniejsze nigdy nie wyczułem, aby coś przede mną ukrywali. - po czym spytał - Jak pan sądzi, komandorze, co z nimi zrobią?
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Możemy tylko czekać.
Następnego dnia trzech Raskazjan pojawiło się w celi.
- Którego z was nazywają Skrzypol?
- To ja - odpowiedział Betazoid i podszedł do strażników.
- Pójdziesz z nami.
Skrzypol był prowadzony korytarzami statku obcych. Mijał różne pomieszczenia i coraz bardziej przekonywał się, że rasa ta jest kompletnie pozbawiona dobrego gustu. W końcu doszli do końca korytarza. Prowadzący Raskazjanin otworzył drzwi i kazał Skrzypolowi wejść do środka co ten uczynił. Strażnicy pozostali na korytarzu. Rozejrzał się po pokoju i zaczął iść do przodu. Przeszedł do kolejnego pomieszczenia. Zauważył tam pięć osób. Dwóch strażników stojących przy ścianie i trzy inne osoby siedzące przy stole. Osobnik skierowany twarzą do niego był Raskazjaninem i to w dodatku wysoko postawionym o czym świadczyło bogato wyposażone wnętrze kwatery. Może był to dowódca okrętu, albo polityk. Dwie pozostałe osoby siedziały tyłem do niego i wyglądały na Romulan. Podszedł bliżej i wtedy usłyszał znajomy głos.
- Witaj Skrzypol. - był to głos Liquida.
- Liquid?
- Tak, to ja - odpowiedział pierwszy Romulanin odwracając się na fotelu.
- Jak to możliwe? - zdezorientowanym głosem spytał się Skrzypol.
- To nieistotne. - odparł drugi Romulanin także odwracając się.
- Shodan? Ale, jak....
- Uspokój się, Skrzypol. Nic ci nie grozi. - łagodnie powiedział Liquid po czym wstał i podszedł do niego.
- O co tu chodzi?
- Zaraz wszystko wyjaśnię... - odparł Liquid po czym podszedł do pierwszego strażnika, w tym czasie Shodan podszedł do drugiego.
- Jesteśmy na statku Raskazjan - ciągnął Liquid - Raskazjanie są rasą z krańców kwadrantu Beta, a ci tutaj są....
- Martwi!!!! - wykrzyknęli obaj Romulanie wyciągając disruptory zza pasów zdezorientowanych strażników i zabijając ich.
- Co się tutaj.... - nie dokończył raskazjański dowódca, gdyż został zdematerializowany przez Liquida.
- Yyy - Wydusił z siebie dźwięk Skrzypol.
W tym momencie drzwi otworzyły się i do środka wpadło ośmiu strażników.
- Do bocznych drzwi - wykrzyknął Shodan.
Drzwi te jednak prowadziły do gabinetu ex-dowódcy i nie było stamtąd żadnego wyjścia. Liquid strzelił więc do panelu sterującego i zablokował wejście. Zyskali troszkę czasu zanim strażnicy dostaną się do środka.
- Może wyjaśnicie mi co się tutaj dzieje? - Skrzypol domagał się faktów.
- Chcesz usłyszeć naszą historię, tak? - spytał się Liquid.
- Tak!
- Myślę, że zasłużyłeś na prawdę. Więc, tak jesteśmy Romulanami. Żyliśmy spokojnie na Romulusie do czasu gdy staliśmy się niewygodni dla Pretoriatu.
- Dlaczego staliście się "niewygodni"? - domagał się szczegółów Skrzypol.
- Powiedzmy, że mieliśmy zbyt pro-Federacyjne poglądy i Tal'Shiar stwierdziło, że lepiej będzie jak znikniemy.
- Nawet na Romulusie nie likwidują za poglądy! - sprzeciwił się Skrzypol - chyba, że... należeliście do zwolenników unifikacji!
- Domyślny jesteś! Kontynuując jednak - musieliśmy uciekać. Romulanie nie są zbyt miło widziani w Federacji więc musieliśmy poddać się modyfikacji DNA, aby nas nie rozpoznano. To było łatwe - mamy jeszcze sporo kontaktów na Romulusie. Wybraliśmy geny Betazoidów, gdyż nikt nie szukałby nas tam.
- No właśnie - zaciekawił się Skrzypol - przecież każdy Betazoid wykryłby ukrywającego coś osobnika - Dlaczego więc ja nigdy nie wykryłem waszego sekretu.
- To proste. Telepatia i empatia Betazoidów polega na rozpoznawaniu fal mózgowych i energii osoby, a na to Tal'Shiar ma już sposoby. Wykorzystując inne kontakty zaopatrzyliśmy się w specjalny implant mózgowy, który odpowiednio modyfikuje emitowane na zewnątrz fale mózgowe. Proste i skuteczne.
- Dlaczego więc Raskazanie nie usunęli wam implantów podczas operacji?
- Jest to niemożliwe. Zostały one już zintegrowane z naszymi układami nerwowymi - usunięcie ich oznaczałoby dla nas śmierć.
- Dobra. Powiedzcie mi tylko dlaczego raskazjański dowódca przyjął was tak gościnnie.
- Z jednego powodu. Raskazjanie panicznie boją się Romulan.
- Dlaczego?
- Ponieważ to nasi sąsiedzi i pozwalamy im istnieć tylko dlatego, że według umowy handlowej mogą prowadzić interesy tylko z Imperium Romulańskim i dodatkowo płacą nam corocznie wysoki trybut. Wiedzą, że jakikolwiek incydent z Romulanami oznaczałby ich zagładę, więc boją się nas i to sprawia, że nie są całkowicie głupi.
- Ale dlaczego w takim razie zabiliście dowódcę?
- Jak już mówiłem. Nie jesteśmy już obywatelami Imperium. Teraz Betazed jest naszym domem i służymy Federacji.
- Nie mogliście jednak spróbować uzyskać azylu w Federacji bez zmian genetycznych.
- Nie. Za duże ryzyko. Gdyby odmówili i odesłali nas na Romulus zostalibyśmy zabici, a gdyby nawet przyjęlibyście nas to Tal'Shiar z łatwością odnalazłoby nas i unicestwiło. Ale dosyć gadania. Pomyślmy lepiej jak się stąd wydostać i uwolnić załogę Navarro.
Zgromadzeni przez chwilę rozglądali się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś co umożliwiłoby im ucieczkę. Skrzypol zauważył wejście do czegoś co na okręcie Floty nazwano by tunelem Jeffriesa i starał się dostać do środka lecz przerwał mu Liquid.
- Mam lepszy pomysł.
- Jaki? - zapytał ironicznie Skrzypol.
- Zobaczysz - odpowiedział równie ironicznie Liquid.
Po czym podszedł do konsoli i zaczął coś wstukiwać.
- Co robisz? - zapytał się Skrzypol.
- Próbuję dostać się do terminalu transportera.
- A skąd znasz ten system? No i skąd znasz raskazjański?
- Cały system komputerowy Raskazjan został zakupiony od Romulan, a co do języka to nie wiesz, że romulańska edukacja nie ma sobie równej w kwadrancie?
- No tak, że też nie pomyślałem.
W tym czasie w drugim pomieszczeniu strażnicy próbowali zniszczyć disruptorami drzwi i sądząc po odkształceniach za co najwyżej 5 minut powiodłoby im się to. Powodowało to uzasadniony niepokój Skrzypola, ale Liquid cały czas mówił, że zdąży na czas.
- Ile to jeszcze zajmie?
- Mam już gotowe wszystko co trzeba, ale korzystając z faktu, iż mamy jeszcze trochę czasu chcę się dowiedzieć wszystkiego o tym okręcie.
- Ja proponowałbym jednak stąd uciekać! - wykrzyknął mocno zdenerwowany Skrzypol.
- Dobrze, dowiedziałem się już wszystkiego. Spadamy stąd.
W tym momencie zgromadzeni poczuli ciepło a przed oczami zobaczyli białą poświatę. Transport był w toku. Zmaterializowali się w małym pomieszczeniu, co jak słusznie zakładali było salą transportera. Obecny był tam jeden oficer obsługujący całą aparaturę. Gdy zobaczył Romulan nie wiedział co robić. Ta chwila zawahania okazała się dla niego tragiczna - za chwilę został zdezintegrowany strzałem z disruptora Shodana.
- Dobrze. Słuchajcie teraz! - Liquid najwyraźniej miał plan - Wyjdziemy teraz na korytarz i skierujemy się w lewo. Około 20m w tym kierunku znajduje się areszt. Są tam przetrzymywani ludzie z Navarro. Będzie ich pilnowało co najwyżej czterech strażników. Poradzimy sobie z nimi, a potem uwolnimy naszych ludzi. W drogę.
I tak właśnie zrobili. Strażnicy też zawahali się widząc Romulan i też nie wyszło im to na zdrowie. Liquid z Shodanem szybko obeszli zabezpieczenia i zdjęli pole siłowe chroniące celę. Załoga była trochę zaskoczona widząc ex-Betazoidów, ale Skrzypol szybko stwierdził, że na wyjaśnienia będzie czas później, a na razie nie ma się czego obawiać.
- Słuchajcie mnie! - krzyczał Liquid próbując przebić się przez gwar - Pokład niżej jest zbrojownia. Musimy tam się dostać i dozbroić się. Potem skierujecie się do hangaru, gdzie weźmiecie prom. Raskazjańskie promy są na tyle duże, że was pomieszczą, a Shodan umie to pilotować.
- A ty nie idziesz? - spytał się Skrzypol.
- Ja muszę jeszcze coś tu załatwić - wykrętnie odpowiedział Liquid.
- Co?
- To nieistotne.
- Mów! To jest jak najbardziej istotne!
- Jak chcesz. Ten okręt jest prototypem. Wykorzystuje technologię zbliżoną do Trans Warp. Byłoby dobrze przejąć tą wiedzę lecz nie możemy tego zrobić z takimi środkami jakie tu mamy. Nie możemy więc pozwolić, aby ta technologia się rozprzestrzeniła. Musimy zniszczyć ten okręt. To jest jego pierwsza misja i jak nie wróci Raskazjanie przypuszczalnie stwierdzą, że napęd nie działał poprawnie i zarzucą projekt.
- To brzmi rozsądnie! - wtrącił się komandor Ramirez - Pójdę z tobą.
- Ja też - dodał Skrzypol.
- Dobrze, niech tak będzie - zgodził się Liquid - A co do ciebie Shodan, idź z resztą załogi. Jak nam się nie uda odlatuj.
- Rozumiem.
Załoga, tak jak postanowiono, udała się do zbrojowni a potem do hangaru. Liquid, Skrzypol i Ramirez natomiast skierowali się do transportera, który przeniósł ich do składu torped plazmowych.
- Właściwie skoro uzyskałeś dostęp do komputera pokładowego dlaczego nie uruchomiłeś autodestrukcji? - spytał się Liquida Ramirez.
- Komputery na tym okręcie bazują na starej romulańskiej technologii. Znam jej słabe punkty, ale obejście zabezpieczeń autodestrukcji zajęłoby dużo czasu, za dużo - odpowiedział Liquid.
- Więc co masz zamiar zrobić? - zapytał się Skrzypol.
- Uzbroję jedną torpedę. Wybuchnie za 15 minut, powodując reakcję łańcuchową z innymi torpedami i rozerwie ten statek na strzępy.
Liquid przeszedł od słów do czynów zajmując się najbliższą torpedą. Po chwili oświadczył:
- Gotowe! Teraz wynośmy się stąd.
Niestety w międzyczasie Raskazjanie zablokowali transporter i wysłali do magazynu torped oddział ochrony.
- Chyba mamy problem - stwierdził Ramirez.
- Mhm - zgodził się Liquid.
- I co teraz? - Skrzypol był na skraju paniki.
- Zabijemy ich wszystkich - spokojnie odparł Liquid.
Po czym wyskoczył z disruptorem na nacierających strażników. Pozostali zrobili to samo. Raskazjanie najwyraźniej nie byli zbyt dobrzy w bezpośredniej walce, bo po 5 minutach wszyscy leżeli martwi. Grupa pośpiesznie skierowała się więc do najbliższej turbowindy, która zawiozła ich do hangaru. Dołączyli tam do reszty załogi, która oczekiwała już w promie. Za sterami siedział Shodan. Liquid, Skrzypol i Ramirez podbiegli do niego.
- Odlatujemy. Mamy niecałą minutę! - krzyknął Liquid.
- No to już nas nie ma - odparł spokojnie Shodan i wyprowadził prom z hangaru.
Na ekranie widać było oddalający się statek Raskazjan. Po chwili wstrząsnęła nim ogromna eksplozja i zamienił się w wolne atomy. Fala uderzeniowa troszkę uszkodziła co prawda prom, ale był on zdolny do dalszej drogi. W międzyczasie Ramirez wywołał najbliższy statek Floty, który miał za kilka godzin zabrać rozbitków z promu.
- I co teraz zrobicie? - zapytał się Romulan Skrzypol.
- Przypuszczalnie będziemy mieć bardzo długą rozmowę z Dowództwem Floty i przedstawicielami władz Federacji i to oni zadecydują co z nami będzie - odparł Liquid.
- Możecie liczyć na moje poparcie - z przekonaniem powiedział Skrzypol.
- Dzięki, przyjacielu - odparł Shodan.
- Mam przeczucie, że wszystko się jakoś ułoży - powiedział Liquid wpatrując się w gwiazdy na głównym ekranie.
Prom odlatywał z prędkością Warp 5 w kierunku spotkania z okrętem Federacji. Dla całej załogi USS Navarro oznaczało to powrót do domu, ale Liquid i Shodan nie mogli powiedzieć tego samego. Ich dom odległy był o wiele lat świetlnych i nie byli tam mile widziani, to samo przypuszczalnie można by było powiedzieć teraz o miejscu gdzie żyli przez ostatnie 2 lata, czyli o Betazed. Teraz mimo uratowania załogi federacyjnego okrętu nie wracają na Ziemię jako bohaterowie lecz jako domniemani agenci. A podobno Federacja jest miejscem pełnym tolerancji...
-KONIEC-
|