Brow Trek VI - Dzień jak co dzień
Autor: Norbert
Załoga USS Browarek:
Kacpitan Wódolej - Przemek One
Główny Beerman ( Mechanik ) - Bartek
Wichrzyciel Komunikatywny ( Komunikacyjny ) - Ziemek
Główny Oficer Alkoholizacyjny ( Taktyczny ) - Sansavi
Główny Oficer Odwykowy ( Ochrony ) - A.J.
Nawigatorus Abstynentus ( Nawigacyjny ) - Dexter
Główny Oficer Nałogowy ( Naukowy ) - Scamp
Polewca Pokładowy ( Doradca ) - Adirm
Chief Kacus Medicus ( Medyczny ) - Norbert
Ambasadorus Urombulus ( Korpus Dyplomatyczny ) - Matrox
Kolketywus Abstynentus ( Polityczny ) King-of-Borg
Kadetus Niepijus ( Trzeźwy Załogant ) - Ausir
Załogantus Upijus ( Nietrzeźwy Załogant ) - Yeto
Reszta Załogi ( Załoga ) - Nie wymienieni z imienia załoganci
Statek jak zwykle stal na straży pokoju w galaktyce. Jako ze załoga znała takie rutynowe postoje podczas który zbierano dane i w ogóle - wszyscy wiedzieli co trzeba robić załoga siedziała na swoich stanowiskach a Kacpitan jak zwykle polewał.
- No to jeszcze po jednym zdrowie załogi USS "Burger" - zawołał Mechanik poczym szybkim ruchem opadającym sprawdził co dzieje się pod stołem.
- Komputer przenieś mechanika do maszynowni - powiedział znudzonym głosem Dexter który właśnie przyniósł kiszone ogórki oraz oranżadę dla siebie i King of Borga.
- Tak komputer ułóż mechanika tradycyjnie - na przytulańca do rdzenia Warp.
Ziemek zadawał sobie pytanie czy mechanik nie jest jego rodzina tajemnicza porwanym przez Oriona synem ten tajemniczy przekaz z kwadrantu Delta na ten temat, który dostał ostatnio mocno go skonfundował. Jakby przeczuwając te myślenie i cisze jaka zapanowała Scamp odezwał się:
- Cos mi nie dobrze !
- Może to przez ta pieczeń - Matrox odezwał się - glos jego tłumaczył kolor prawdziwego Romulanina no może zieleń była zbyt intensywna - AJ z czego była ta pieczeń która jedliśmy dzisiaj ?
- No wiec ... hmm jak wam to powiedzieć z .... dzika - odpowiedział trochę zmieszany AJ.
- Zdrowie !!! - powiedział Adrim, który nigdy nie wdawał się w bezcelowe dyskusje prowadzące do nikąd.
- O jeju ale mi niedobrze - pojękiwał z cicha Scamp.
- Jak to z dzika ??? - po chwili odezwał się Ziemek - dzik nie występuje w tej części opowiadania ??
- A tak nie z dzika no wiec ..... - drapiąc się za uchem AJ myślał mocno.
- No wiec !!!! - odezwali się chóralnie wszyscy.
- No wiec to był pieczony Ausir - wydusił szybko AJ - nie było niczego innego a po tym jak przestały działać replikatory nie było co do garnka włożyć, Norbert powiedział ze jak nie będziecie nic wiedzieć to będzie wam smakowało.
- Jeju - krzyknął Scamp zrywając się z krzesła.
Podbiegł szybko do okna chcąc zwymiotować, otworzył skobel zabezpieczający i wreszcie okno. Jego głowa szybkim i zgrabnym ruchem wychyliła się za bulaj.
- Rozhermetyzowanie messy na pokładzie 10-tym - oznajmił sucho komputer.
- Ku... wiemy o tym - krzyknął Kacpitan łapiąc się w ostatniej chwili Ziemka za nogę.
Inni próbowali łapać się czego popadło tak aby nie zostać wyciągniętym prze okno w kosmos jak Scamp który ostatkiem sil złapał się za bogato zdobiony parapet okrętowy. W najlepszej pozycji znalazł się Sansavi który złapał się obiema rękami panelu sterującego - z którego od czasu do czasu Matrox emitował programy propagandowe Made in Romulus.
- Zginiemy, wszyscy zginiemy nie pamiętam hasła na program wywołujący pole ochronne w takim przypadku - krzyczał Przemek.
- No to fajnie ! puść chociaż moja nogę, dłużej się utrzymam - wrzeszczał z powoli wychodzącymi mu z orbit przekrwawionymi oczami Ziemek - puszczaj !
Jedynie Dexter zachował zimna krew:
- Sansavi spróbuj podciągnąć się bliżej panelu i ręcznie wydaj polecenie zamknięcia okna !
Wszystkie oczy zaczęły wpatrywać się w Sansaviego, który z dużym zaangażowaniem podciągał się do klawiatury. Wszystkie oprócz Scampa który wymiotował do kabiny jako ze sam znajdował się poza okrętem co spowodowało ze pomyliły mu się strony - gdzie jest przed oknem a gdzie jest za oknem. Produkty pracy Scampa zamarzły natychmiast tworząc jasno-truskawkowo-pomaranczowe sople. Sansavi zbliżył się do klawiatury i wtedy stało się - jego wzrok utkwił poniżej klawiatury gdzie znajdowała się skrzynka romulanskiego piwka podarowana przez mechanika Matroxowi i Dexterowi - w zamian za załatwienie mu złotego orderu przyjaciół romulan.
- Oooo.... zginiemy i tak a ja choć napije się piwka - jedna ręka Sansaviego powędrowała w kierunku jasnozielonego kontenrka chwytając butelkę. Reszta była dziecinna igraszka wprawne żeby poradziły sobie z niewielkim kapslem i złotozielony płyn zaczął płynąc do gardła Sansaviego.
- Daj jedno - zawołał Kacpitan - jedna rękę mam wolna mogę tez sobie golnąć.
Sansavi posłał butelkę kapitanowi później AJ, który zahaczył się paskiem o wystający hak przy którym czasami Norbert trenował akupunkturę na King of Borgu.
- No ja cie pier.... Sansavi naciśnij ten guzik - Dexter jako jedyny trzeźwy zachowywał się nieswojo.
- Już, już - wymamrotał oficer - rzucając w stronę Ziemka ostatniego browarka.
I niestety jako ze Ziemek dźwigał ciężar Kacpitana i trzymał się dwoma rękami butelka nie została prze niego złapana, odbiła się od ściany i zasysana przez wciąż otwarte okno uderzyła w głowę Scampa, ten tracąc przytomność puścił się parapetu.
- Oooo, Scamp odpadł - Ziemek wydawał się lekko poruszony - Kacpitan puszczaj !
- A dobrze mu tak - AJ zawsze nie lubił kiedy psuje mu się zabawę - patrzcie ile alkoholu się zmarnowało.
To był fakt cześć piwa i wódy rozbiła się o ścianę, podłogę, cześć wyfrunęła prze okno zanim Scamp uczepił się parapetu.
- Mógł choć trochę Coolerkow poodbijać głowa - AJ był wyraźnie zmartwiony.
Nagle cos zabuczało, zastękało i okno się zamknęło.
- Mówisz i masz - powiedział Sansavi opadając z innymi na podłogę.
- Good work - powiedział Matrox który po ostatniej przygodzie poduczył się angielskiego.
- Tak dostaniesz order ! - zakładając kosmicznego trampka ściągniętego przez Kacpitana w czasie walki o życie Ziemek nie umiał pohamować radości.
Wtem otworzyły się drzwi i wszedł Norbert:
- Ja tu widzę niezły burdel !!!, nie długo ma przybyć załoga USS "Burger" - a wy tu taki kipisz robicie jak my ich przyjmiemy.
- Aaaa czemu oni tak wcześnie chcą przylecieć - rzekł AJ - nie mogą później ?
- To nie burdel - odciął się Dexter - to messa, a przylecieć nie mogą później bo jakiś tam wormhol nie będzie później czynny.
- Aha, to ja mogę z nimi pogadać byle tylko ktoś jeszcze ze mną gadał - rozcierając zimne uszy AJ rozglądał się po rozburdelowanej mesie - ktoś tu będzie musiał nieźle się narobić przy sprzątaniu.
- Nowy Ausir będzie się nadawał , właśnie skończyłem proces klonowania - odpowiedział Norbert.
- A czy można w nim cos poprawić - zainteresowanie Matroxa osiągnęło maxa - wiesz jak z nim siedziałem kilka razy na wachcie to ciągle opowiadał o jego ulubionym serialu.
- Tak słyszałem - zmieniłem jego zainteresowania - zastąpiłem gen zainteresowania: "Smar Treka" genem jakiś piosenek popularnych pod koniec XX wieku - jakieś tam Disco Polo czy cos tam, można się poczęstować - Norbert nie czekając na odpowiedz zaczął pić ostatnie piwo Matroxa - zresztą kilka innych rzeczy tez zmieniłem, zobaczycie sami.
- Ot i pieniądze się nam kończą - rzekł Dexter do Dyplomatycznego.
Wtem do sali wszedł Ausir - nowy, sklonowany, po prostu lepszy. Miał wysportowana sylwetkę, postawę, prosta, oczy niebieskie, włosy ciemne z tylu upięte w warkocz. Jednym słowem cud malina. Na jego widok wszyscy oniemieli - Gul Adrim patrząc na plakat 7 z 9 załatwiony kiedyś przez załogantów miał wrażenie ze wystawiła w wyuzdaniu język a jej "walory edukacyjne" zostały wypięte bardziej w przód popychając lekko Ziemka który stal obok.
- Witam jestem Ausir kochani - lubię Disco Polo i mogę tu posprzątać.
- Witaj jesteśmy załogą tego statku - nie lubimy Disco Polo i możesz tu posprzątać potwierdził Kacpitan.
- No to chodźmy na mostek - rzekł Ziemek - tam cos wypijemy, pogadamy, postrzelamy, polatamy, będzie fajnie.
- Na mostek !! panowie szlachta na mostek - dało się słyszeć chóralnie.
Kiedy wyszli AJ po cichej rozmowie z Norbertem oznajmił ze musi wrócić na chwilkę do mesy i ze dołączy do wszystkich za 15 minut. No i faktycznie wrócił za 15 minut - po czym impreza zaczęła się rozkręcać jako ze po zastrzyku pobudzającym mechanik wrócił na mostek i był jak zwykle dusza towarzystwa.
- O jacie - Ziemek udawał ze dopiero teraz sobie przypomniał - Scamp !!!
- A właśnie czekałem kto sobie o nim przypomni - rzekł kapitan - 2 godziny i 15 minut niezły wynik Ziemku.
- Namierzcie go i prześlijcie do ambulatorium może cos się da zrobić, Norbert zobacz co się da z niego zrobić.
- Tylko tym razem nie chcemy gulaszu ze Scampa - nieufnie Dexter machał ręka.
- Swoja prace znam i jak już kapitan powiedział zobaczymy co się da zrobić.
Norbert szedł do ambulatorium kiedy podszedł do niego Matrox - szepnął mu cicho cos do ucha.
- No wiesz nie wiem jak to zadziała na żyjącym człowieku jednak Ausir 2 był robiony na nowa a zmiany na funkcjonującym człowieku to inna sprawa.
Matrox nachylając się jeszcze bardziej znowu zaczął cos szeptać pokazując cos rękami, to głaskając się po włosach to znów wskazując na klatkę, po muskułach na rękach itp.
- No nie wiem spróbujemy na jakimś przechodniu jak się uda masz jak w banku - powiedział Norbert obracając się na pięcie, kończąc tym samym rozmowę.
- Dzięki - odrzucił jeszcze Matrox.
- Zajmijmy się wizyta załogi USS "Burger" - rzekł Dexter - właśnie dostałem przekaz podprzestrzenny ze będą o 3 a.m.
- O której ??? - powiedział Ziemek - rzucając spojrzenie na swojego jak myślał syna.
- O trzeciej
- No ja nie mogę, nie wstanę, mam wypracowanie na poniedziałek i koło w środę - Ziemek próbował się wymigać.
- A co do pomieszczeń mesa - brudna - zostały tylko magazyny piwa a one odpadają i te holodeki po 30 kredytek za noc.
- No co ty przecież oni są z federacji nie maja tyle kasy - Dexter nerwowo uderzał głowa w ścianę.
- No to fajnie skoro nie maja 30 kredytek na noc to pewnie nie maja kredytek na calodzienno-nocne popijanie browarka - Ziemek wykazał się logicznym rozumowaniem jakby był istota zamieszkująca bajorański korytarz podprzestrzenny.
- No to spotkania nie będzie - rzucił ktoś z tłumu i szybko wybiegł, tak szybko ze Dexter nie odbezpieczyć fazera.
- Qrcze tak mogło być fajnie - powracając Matrox potknął się o krzesło Kacpitana.
Podłapał to KoB:
- A podobno nie sposób się o nie potknąć.
- Spróbujcie grac na zwłokę, powiedzcie im ze stoimy w innym kwadrancie i na wszelki wypadek schowajcie się za ta planetę - powiedział Bartek pokazując pobliska planetę klasy M.
- Nie tak nie wolno - Dexter złapał Cole próbując wymierzyć cios oponentom.
- Wolno, wolno, galaktyka jest pełna zła - odrzekł Sansavi.
Bohaterowi nie można było powiedzieć "nie" dlatego tez załoga zaczęła wykonywać manewry uchyleniowe w celu podejścia do planety.
- Miejmy nadzieje ze nas tu nie wykryją - powiedział Kacpitan.
- I ze się nie połapią - Ziemek popijając zimnego browarka.
- Kacpitanie dziwne odczyty z planety - King of Borg - przyglądał się swojemu ekranowi - wygląda na to ze na planecie znajduje się jeden Vorta i .... fabryka bimbru !!
- O kurcze - Sansavi podskoczył z wdziękiem rusałki do Kinga - faktycznie.
- Ziemek, Bartek i AJ do przesyłowni prześlemy was na planetę, pogadajcie z Vortom i ... kupcie cysterke bimbru, na święta jak znalazł - Przemek wydal rozkaz trąc piętami.
Kiedy wskazani udawali się do przesyłowni Norbert wezwał Kacpitana:
- Ze Scampem wszystko w porządku, alkohol we krwi zapobiegł zniszczeniu tkanki, będzie żył a właściwie żyje - nawet poprawiłem go troszeczkę Norbert out.
- Norbert skończ te eksperymenty genetyczne bo się one źle skończą - zawołał do swojej plakiety na piersi
Bartek.
- No nie mogłem się powstrzymać - pardonsik, zresztą sami zobaczcie.
Na ekranie pojawił się Scamp - wyglądał na faceta który wie co nie co o zabijaniu a do tego ta sylwetka, spojrzenie - chłopaki z zazdrości omal nie pękli.
- I co panowie - teraz powiecie - a do tego zmodyfikowane mam kiszki mogę wypić dwa litry spirytusu i dalej jestem trzeźwy ! Twarz Scampa była twarzą prawdziwego twardziela.
- No to akurat masz przerąbane, nie potrzebujemy darmopijow na pokładzie, wyżłopiesz wszystkie nasze zapasy.
- Przemek One nie był zachwycony ba był nawet wkurzony - Norbert masz absolutny zakaz robienia dalszych.
Eksperymentów.
- Ale ....
- Nie ma ale przejrzałem cię robisz na nas eksperymenty żeby poprawić siebie.
- Ale.....
- Nie ma ale wiedz ze tobie i tak nic nie pomoże.
- Mówisz - kurcze to nie możliwe.
- Prawdę mówi - brutalnie rzekł Matrox - ale może mi mógłbyś pomoc, wiesz tak jak cię prosiłem.
- NIE - Przemek stal nieugięcie przy swoim stanowisku a właściwie przy swoim fotelu kapitańskim.
- Nie to nie !
W tym czasie na planecie klasy M. Bruuuum i na pokładzie pojawiły się trzy znajome twarze - znajome bo od początku biorące udział w tym opowiadaniu. Z fazerami w dłoniach.
- Bartek ty na lewo, Ziemek na prawo.
- A ty ? - Ziemek z odrobinkom strachu i piwem za pasem odwrócił się do AJ`a.
- A ja się tu zdrzemnę !
- Nie nie, idziemy razem do tego domku tu pewnie ktoś mieszka - AJ i Bartek zaniemówili gdyż w dniu dzisiejszym Ziemek wydawał się być niezrównany w dobrych pomysłach a przy swojej koordynacji reka-oko-gardlo mógł być dzisiaj nie do pokonania w darcie .
- Hallo, haloo - je tu kto - zaczęli pukać do mniejszego pomieszczenia z wyciętym na drzwiach serduszkiem.
- Tu się nie je to się (to słowo zostało wycięte - ale jest to trzyliterowe słowo zaczynające się na "s" pośrodku jest "r" a ostatnia litera jest taka sama jak trzecia litera w słowie Browarek).
- Jesteśmy ze statku USS "Browarek" AJ, Bartek i Ziemek.
- A ja jestem Miyoun - dało się słyszeć z wewnątrz - osoba otworzyła drzwi - ale mnie chłopaki złapaliście.
- Przepraszamy nie wiedzieliśmy !
- Nie ma sprawy co was tu sprowadza ?
- Podobno jesteś właścicielem bimbrowni chcieliśmy od ciebie zakupić troszkę no dajmy na to 500 litrów.
- Co ty Ziemek - weź chociaż na dwa tygodnie.
- No wiec 1000 litrów.
- A skąd ty się tu wziąłeś panie Vorta ? - zapytał Bartek oglądając profesjonalny sprzęt do produkcji bimbru jakiego nie było nawet na Browarku.
- A to długa historia - w dwóch zdaniach po wojnie miedzy Domino a innym imperium wracałem do domu statek się rozbił (pewnie sabotaż) byłem sam na planecie nie miałem co robić to sobie zacząłem winko pędzić potem bimbrozje i tak dalej - wiecie na własne potrzeby.
- Na własne potrzeby ??? !!!
- No trochę sobie popijam.
..... zapadła grobowa cisza nikt z załogi nie słyszał o takim nadużyciu mocy.
- A co do waszej propozycji handlowej - zrobimy tak ja wam dam 1000 litrów bimbrozji a wy mnie zawieziecie do najbliższej planety Domina.
- No dobra prześlemy się na statek potem bimbrozje a potem ciebie.
- No to nara.
- Nara, nara - odpowiedzieli chłopaki poczym dało się słyszeć bruuuum i zniknę li.
-
Po chwili pojawili się na Browarku.
- Siema Kacpitanie - rzucił AJ, po czym zrelacjonował przebieg spotkania.
- Dobra przepompować 1000 litrów bimbrozji do cysterki nr 3 - panie Sansavi wykonać - ja idę do Norberta skonsultować nasza sytuacje.
- Dobra a my idziemy spróbować czy aby bimbrozja nie jest kiepska.
Kacpitan zjawił się w ambulatorium i potykając się o rękę bez właściciela (któregoś z pacjentów ) na podłodze
któregoś z pacjentów Norberta rzekł.
- Słyszałeś o naszej ciężkiej sytuacji.
- Ciężkiej ???
- No nie udawaj ze nie wiesz o co mi chodzi, my dostaliśmy 1000 litrów wybornej bimbrozji w zamian za co mamy Miyouna przewieźć gdzieś na planetę należąca do Dominium - cedził przez żeby Kacpitan.
- No i co z tego chyba się opłaca - skoczymy w dwa dni a potem robimy imprezę.
- Norbert wiesz ile on pije - przecież musiał sobie zrobić fabrykę żeby nie uschnąć !!!
- No czasami to byś się nawet po humanoidach nie spodziewał, niby tacy uczciwi, cisi, spokojni, a z drugiej strony .... - Norbert zamyślił się.
- Qrde - wrzasnął Kacpitan - przecież ON MI ROZPIJE ZALOGE !!!!!
- Aaaaaa.... - Norbert wrócił z zaświatów - no fakt ! Ale wiem jak temu zaradzić dajmy mu jakiś prom.
- Prom ???? przecież opyliliśmy je za Quoniak Ferengim dwa miesiące temu??
- A nie wiedziałem - no to daj mu jeden czarodziejski dywan, który zakupiliśmy od naszej "nowej postaci" z poprzedniego opowiadania.
- Ty to masz łeb - niech bierze i spada, znaczy leci - dobra lecę mu to wysłać - Kacpitan był zadowolony ze wyjdzie z twarzą.
Sprawa Vorty została wiec zamknięta i choć nigdy załoga nie słyszała żeby łatające dywany były bezpiecznymi środkami podroży ale .... co im tam
- Engage panie Dexter w kierunku Bazy Soczek brawo -alfa - papa 3 - zawołał Kacpitan.
- Tak jest !!!
I faktycznie - o dziwo - ruszyli. Po trzech wypitych skrzynkach dodatków do soku malinowego lotu - przed ich oczami pojawiła się jakby metalowa siatka.
- Ja cię pierniczę to cos poważnego - powiedział Scamp.
- No chyba tak ale mówi ze nazywa się "Q"
- A co on chce - Sansavi zastanawiał się nad tym co Q chciał.
Jakaś forma życia zmaterializowała się za stołem przy którym załoga mostka robiła imprezy kiedy musiała lecieć.
- Ktoś jest - zapytał oficjalnie Gul Adrim.
- Jam jest Q i przybyłem was osądzić za alkoholizm zabieram waszego Kacpitana na proces jeśli okaże się ze jesteście alkoholikami - wasza rasa nie będzie podróżować po galaktyce i nie będzie już Qullera na waszym świecie.
- Coollera - poprawił AJ choć do końca nie wiedział czy ma racje "chyba za mało go pije" -pomyślał.
Kacpitan jakby czując co się świeci nie wyrywał się i nie próbował stawiać zapakował trochę piwka i zabrał się na proces z osobnikiem Q. Wieczorem załoga urządziła bal w czasie którego omawiano - ostatni dzień - pełen jak zwykle niezwykłych przygód. Po kilu kolejkach wszedł uśmiechnięty AJ - który od czasu awarii replikatorów zajmował się przyrządzaniem potraw.
- Panowie mam dla was cos ekstra.
- Dawaj, dawaj!!!
- A co to ? - spytał podejrzliwie Dexter - chyba nie resztki Ausira.
- Nie, d-e-s-e-r - odpowiedział AJ - lody truskawkowo-pomaranczowe !!!!!
Czy kapitan przerobi Q czy powróci, czy Browarek spotka się z załoga Burgera, czy Quller będzie na ziemi dostępny w innych smakach i wiele innych tego nie wiem ale przy czytaniu następnego opowiadania może się dowiemy!!!!
-KONIEC-
|