Brow Trek XXI - Szaleńcy mają zawsze pierwszeństwo
Autor: (znowu baba) DZA - Naranna
Załoga USS Browarek:
Kacpitan Wódolej - Przemek or Nemo
Główny Beerman (Mechanik) - Bartek
Wichrzyciel Komunikatywny (Komunikacyjny) - Ziemek
Główny Oficer Alkoholizacyjny (Taktyczny) - Sansavi
Głównu Oficer Odwykowy (Ochrony) - A.J.
Nawigatorus Abstynentus (Nawigacyjny) - Dexter
Główny Oficer Nałogowy (Naukowy) - Scamp
Polewca Pokładowy (Doradca) - Gul Adirm
Chief Kacus Medicus (Medyczny) - Norbert
Ambasadorus Urombulus (Korpus Dyplomatyczny) - Matrox
Oficerus Ochlapus (Porządkowy) - Tasmanus
Oficer Techniczny (Bimbrownik) - Yeto
Kolektywus Antypijus (polityczny) - King of Borg
Kadetus Niepijus (Trzeźwy Załogant) - Ausir
Antyabstynentus Napalonus (Natrętny Załogant) - Tusiu
Kadetus Bananus (Trzeźwa Wysysaczka Soku Bananowego) - Sinares
AHM wersja B'arbie 1000, 2000, 3000 - Milsze wersje AHM'u
Reszta załogi (Załoga) - Anonimowi załoganci i bezimienni chorążowie
Gościnnie:
Czarnus Andorius - (Tajemnica)
Szalonus Mordercus (DZA) - Naranna
Dawno, dawno temu, a może i nie tak dawno. W odległej galaktyce, a może
gdzieś indziej, mknął sobie statek kosmiczny USS Browarek. Wszystko
byłoby zwyczajowo-rutynowe gdyby nie pewna mała anomalia w zachowaniu
kilku członków załogi.
Jak zwykle pod koniec tygodnia gwiezdnego, nasi bohaterowie musieli
uczcić ten fakt wielką bibą, po której wszyscy, no prawie wszyscy,
wyglądali na zmasakrowanych i zmasturbowanych. Cały pokład umazany był
na różowo i ślisko, ale tym mało kto się przejął. Na mostku panował taki
chaos jak wszędzie, tyle że trochę gorszy. Cała załoga odsypiała
imprezę, pijący - stanowczy nadmiar procentów, niepijący - hałas jaki
robili ci pierwsi.
Dexter wszedł na mostek. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie jego
strój. Miał na sobie togę Volkańskich mnichów stylizowaną na Ziemskie
sari.
- Hommmmmmmm... - przywitał się z członkami załogi, którzy się tam
znajdowali.
- Dex, wali ci czy jak? Coś ty na siebie włożył? - spytał wybudzony z
delirycznych majaczeń Kacpitan.
- Hommmmmmmm... - zabrzmiała, ze spokojem, odpowiedź.
Nemo mocno poirytowany zachowaniem swojego oficera nawigacyjnego zaczął
głęboko zastanawiać się czy z tamtym wszystko w normie.
Po dłuższej chwili rzucił od niechcenia:
- Komputer włącz AHM.
- Incorrect Statement - odpowiedział P.I.J.A.K. delikatnym, kobiecym
głosem.
- Hommmmmmmm... - przyłączył się Dexter.
- Tso tu jezt hrane? - spytał wybudzony Bartek, który powoli zaczął
podnosić się z podłogi.
Oczywiście nikt z załogi nie mógł mu dać odpowiedzi. Była tylko jedna
osoba na pokładzie statku, która tak naprawdę wiedziała co się dzieje.
To właśnie ta tajemnicza osoba była odpowiedzialna za to zamieszanie.
Nikt nie wiedział o jej obecności i to dawało jej przewagę.
W tym samym czasie Nemo starał się za wszelką cenę odzyskać panowanie
nad Browarkiem:
- Co tu do jasnej cholery się dzieje? Czemu nikt nie może tego naprawić?
- krzyczał z bezsilności.
Tajemniczy gość wyszczerzył zęby w demonicznym uśmiechu, zadowolony z
efektów swej krótkotrwałej działalności i bezradności załogi.
- Kacpitanie, odkryłem coś dziwnego - poinformował Beerman.
- Nawijaj. Może wreszcie uda się nad tym zapanować - rzucił wściekły
Nemo.
- Główny panel sterowania jest zablokowany, ale udało mi się to obejść.
Ktoś nam przeprogramował P.I.J.A.K.-a - zameldował Bartek, nieco
skacowany, ale prawie zupełnie trzeźwy.
- Możesz ustalić kto to zrobił? - spytał spokojniej Wódolej.
- Włamania do systemu dokonano z zewnątrz. Trochę mi to zajmie zanim
ustalę kto to zrobił.
- Zajmij się tym jak najszybciej, a ja tym czasem idę do holodeku.
- To niemożliwe Wasza Kacpitańska Mość - odezwał się milczący dotąd
Ausir, tym samym zwracając na siebie uwagę - komputer nie wykonuje
najprostszych poleceń, wątpię żeby odpalił cokolwiek w holodeku.
- Czemu to musi spotykać zawsze mnie? Czemu kiedy inni się bawią ja nie
mogę? - Kacpitan zaczął wpadać w histerię.
- Dlatego, że zawsze byłeś niegrzecznym chłopcem - odezwał się w
głośnikach kobiecy głos, inny niż słyszany do tej pory.
- Mama? Przecież ty nie żyjesz! Razem z tatą zginęłaś w wypadku. -
odpowiedział Wódolej.
Załoga zebrana na mostku spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- A jednak wróciłam! Myślałeś że jesteś taki sprytny?
- Ale mamo to nie była moja wina.
- Milcz! Twój opór jest bezcelowy! - odezwał sie głos, który nie
przypominał poprzedniego.
- Ona gada jak Borg! - zaczął denerwować się Nemo. - Beerman zlokalizuj
to!
- To nie będzie takie proste, Kacpitanie - wymamrotał Bartek.
- Hommmmmmmm... - odezwał sie niepytany Dexter.
- A ty się zamknij. Nikt cię o zdanie nie pytał - wrzasnął Wódek.
- Mam na beerscanie jakiś dziwny sygnał - zameldował Beerman - chyba
dochodzi z maszynowni.
Wszyscy popatrzyli na siebie z paniką w oczach, wiedzieli czym to grozi.
Nagle silniki zwolniły i statek przeszedł na prędkość beerpulsową.
Powoli, lecz nieubłaganie zbliżali się do obcej planety, która nie
wydawała się zamieszkała, ale w dziwny sposób niebezpieczna.
Nagle z bimbrowindy wyłonił się King-of-Borg. Był trochę poturbowany,
ale cały.
- Widziałem! - rzucił z przerażeniem.
- Co widziałeś? - spytali zgodnym chórem wszyscy zebrani na mostku.
- Widziałem ją.
- Mów do rzeczy albo Gul cię zaintubuje! - wnerwił się Przemek.
- Widziałem ją, mówię wam! Była prawdziwa jak to że tu stoję.
- Ale KTO? - nie wytrzymał Ziemek.
King-of-Borg nie wytrzymał napiecia panujacego na mostku i najprościej w
świecie zemdlał.
- No to mamy kolejny problem. Najpierw P.I.J.A.K., później Borg a teraz
jakaś ONA i K-o-B na podłodze. Kacpitan do ambulatorium.
Z głośników dało się słyszeć kilka trzasków ale nikt się nie odezwał.
- Niech ktoś zaniesie go do ambulatorium, są ochotnicy czy mają być
ochotnicy z przymusu! - rzucił Wódolej.
- Ja z nim pójdę, muszę coś sprawdzić na tamtym poziomie - zaoferował
Sansavi.
- Świetnie! Chociaż jeden problem z głowy - pojaśniał Nemo - Są jakieś
propozycje żeby poradzić sobie z pozostałymi?
- Można wysłać kogoś z ochrony żeby sprawdził ten sygnał z maszynowni-
zaproponował A.J.
- Dobrze pomyślane. Wyślij kogoś z ochrony do maszynowni - zarządził
Przemek.
- A może wyślemy z nimi Ausira? - zaprponował AJos.
- Może być, Ausir idziesz do maszynowni - powiedział Kacpitan, tonem nie
znoszącym sprzeciwu.
W ten oto sposób pozbyto się Ausira z mostku. Reszta zajęła się swoimi
obowiązkami, nie mam tu na myśli picia bimbrozji itp.
Po dłuższej chwili dało się słyszeć szum bimbrowindy. Wypadł z niej
Ausir. Był śmiertelnie ranny i przerażony.
- Co się stało w maszynowni? - spytał Kacpitan.
- ONA tam naprawdę jest. K-o-B miał rację. - odpowiedział Ausir, który
był jeszcze w stanie mówić.
- Ale KTO?
- ONA! To nie jest jakiś cholerny mit, ona naprawdę istnieje. Weszliśmy
do maszynowni. Nie wiedzieliśmy że ona tam będzie, spodziewaliśmy się
czegoś innego. Wpadła w furię i zabiła wszystkich poza mną.
- To nie zginąłeś? - zdziwił się Ziemek.
- Nie, szybko biegam! - odpowiedział Andorianin.
- A teraz mi powiedz co to za Ona.
- To była ... ONA - powiedział z przerażeniem w głosie Ausir i tak jak
poprzednio K-o-B też zemdlał, ale z innego powodu. Ciężko było nadążyć
za krwią, która wraz z życiem wyciekała z Ausira.
- A ja mam dwa jaja i jestem od niej lepszy - wtrącił Yeto.
- Niech ktoś zabierze go do ... no właśnie gdzie się wynosi umierających
Ausirów? - spytał Nemo.
- Można spróbować do ambulatorium - zaproponował Beerman.
- Żeby miejsce dla naprawdę potrzebujących zajmował? - zdziwił się Nemo.
- Chwilowo nie mamy bardziej potrzebujących, a jeśli uda się odratować
tego Ausira to zaoszczędzimy na klonach - trafnie zauważył Bartek.
- Można spróbować. Do ambulatorium z nim! - zarządził Wódolej.
Wspólnymi siłami wrzucono Ausira do bimbrowindy i wysłano do Norbeta.
Jednocześnie tajemnicza Ona wybrała procedurę lądowania i z delikatnym
tompnięciem posadziła statek na powierzchni dzikiej planety. Nikt z
załogi nie zauważył co się święci gdyż wszyscy byli zajęci losami
Ausira.
Atmosfera panująca na planecie była na tyle dobra by móc otworzyć właz.
Na pokład weszła kolejna tajemnicza postać, przekazała dziwne urządzenie
Jej i dała dalsze instrukcje, a następnie opuściła pokład.
Statek ponownie znalazł się w przestrzeni i zaczął się oddalać od
planety. Nikt w wynikłej sytuacji nie zauważył tego co się wydarzyło.
- Norbert do Kacpitana - dało się słyszeć z głośników na mostku.
- Tu Kacpitan. Co jest Norb?
- Ausirowi się polepszyło, chyba się wyliże - zabrzmiała odpowiedź.
- Dzięki Noret. End transmyshyn. Skoro się z nami połączył to
odzyskaliśmy panowanie nad statkiem.
- Chyba tak, sprawdzę - odpowiedział Beerman.
- Tak, wszystko działa sprawnie - zameldował po dłuższej chwili Bartek.
W międzyczasie otrzymane na powierzchni planety urządzenie zostało
zamontowane w odpowiednim miejscu. Tajemnicza postać ukryła się w jednej
z ładowni.
- Ausir wyżyje, no to trzeba to jakoś uczcić. Kacpitan do Tasmanusa.
- Tu Tasmanus.
- Tas idź do ładowni i przynieś na mostek beczkę tej zdobycznej
bimbrozji.
- A jaką mamy okazję?
- Ausir nie umrze...
- Ołkej zaraz przyniosę. End transmyszon.
Tasmanus idąc do wskazanej przez Kacpitana ładowni nie zauważył pary
obserwujących go oczu. Pomieszczenie było zawalone ogromnymi ilościami
beczek z bimbrozją zdobytą na opustoszałym, dryfującym statku Ferengi. Z
wściekłości zaczął mamrotać pod nosem coś po klingońsku. Para
obserwujących go oczu nie przestawała śledzić jego ruchów. W pewnym
momencie Tasmanus zniknął z pola widzenia tajemniczej pasażerki na gapę.
Wynurzając się spomiędzy ustawionych w kolumny beczek Oficer Porządkowy
zauważył jakiś ruch. Teraz on śledził, a nie był śledzony. Przezornie
wyjął alkoholizer i ustawił w fazie "ogłuszenie". Ruszył w ślad za
tajemniczym poruszeniem. Usłyszał przed sobą dźwięk potrącanej beczki z
bimbrozją i ruszył w tym kierunku. Miejsce, do którego dotarł okazało
się ślepym zaułkiem. Na samym jego końcu, w najciemniejszym kącie
siedziała skulona postać. Tasman podszedł do niej ostrożnie.
- Kim jesteś? - spytał.
Nie usłyszał odpowiedzi na swoja pytanie.
- Tasmanus do AJota.
- Tu A.J. Co chcesz Tas? Beczka jest za ciężka dla ciebie czy jak? - po
tej wypowiedzi dało się słyszeć rechoczący śmiech AJosa.
- Z beczką jest wszystko w porządku. Mam tu coś ciekawszego. Wygląda mi
na pasażera na gapę.
- OK. Zaraz będę, wezmę ze sobą Ziemka.
- Dobra tylko się pospiesz. End transmyszyn.
- Więc nie dowiem się kim jesteś?
Ponownie nie dało się słyszeć odpowiedzi.
Chwilę później zjawili się A.J. i Ziemek.
- Co tu mamy? - na wstępie wypalił Prorok.
- Pasażera na gapę - odpowiedział Tas.
- Raczej pasażerkę - zauważył AJos.
- Weźmy ją do messy i zwołajmy zebranie, nich Kacpitan i reszta
zdecydują co z nią zrobić - zaproponował Wichrzyciel Komunikatywny.
- Niezła myśl - podchwycili pozostali.
Sprawa z zabraniem tajemniczej pasażerki nie była taka prosta. Na
początku broniła się żeby jej nie dotknąć, później żeby nie zawlec do
bimbrowindy. Po zajadłej walce jaką stoczyli Oficerowie Browarka z
nieznajomą udało się ją unieruchomić i przetransportować do messy.
- Co jest chłopaki? Gdzie beczka bimbrozji? A to, do jasnej cholery,
kto? - zarzucił ich lawiną pytań Przemek_one.
- My też chcielibyśmy wiedzieć.
- Jak to? Przyprowadzacie tu dziewczynę i nie wiecie co to za jedna?
- Myśmy jej tu nie sprowadzili! Schowała się na pokładzie i ... nikt nie
wie po co.
- A jaka waleczna! Zanim ją do bimbrowindy zapakowaliśmy to nam się
pięknie oberwało.
- Dobra, dość tej zabawy. Gadaj kim jesteś.
I tym razem odpowiedź na to pytanie nie padła. Nieznajoma spojrzała
morderczym wzrokiem na zebranych i to była jedyna reakcja.
- Kacpitanie, mamy kłopoty! - dało się słyszeć głos Beermana dobiegający
z głośników.
- Co się dzieje?
- Wlecieliśmy w jakiś tunel podprzestrzenny i nie da się z niego
wylecieć - w głosie Bartka wyraźnie słychać było histerię, co oznaczało
ze próbował już wszystkiego żeby wydobyć Browarka z tunelu.
W tym momencie tajemnicza dziewczyna zaczęła zanosić się diabolicznym
śmiechem.
- Wszyscy będziecie smażyć się w piekle - padły pierwsze słowa z jej
ust.
- Niedoczekanie twoje.
Na to stwierdzenie zaczęła śmiać się jeszcze głośniej.
- Zamknijcie ją gdzieś, gdzie nie narobi większych szkód. Ja wracam na
mostek, was też chcę tam widzieć za chwilę - rzucił wychodząc Nemo.
- Tak, tylko gdzie ją można zamknąć? - rzucił od niechcenia Tasman.
- Chyba będzie trzeba wpakować ją do ... aresztu - zaproponował
niechętnie Ziemek.
- Ty chyba zwariowałeś? Tego nikt przy zdrowych zmysłach nie przeżyje -
oburzył się Tasmanus.
- A mamy inny wybór? - zapytał AJos.
- Raczej nie - przyznał Tas.
Tym razem nie było takich problemów z przeniesieniem Jej gdziekolwiek.
Zamknęli Ją w celi chronionej polem siłowym i wrócili na mostek.
Sytuacja nie była, tak różowa, jak można by się spodziewać. Zwykle dało
się określić punkt docelowy, w którym znajdzie się okręt. Tym razem było
inaczej. Tunel podprzestrzenny pojawił się znikąd i okazał się jedną z
silniejszych anomalii występujących w kosmosie. Z każdą, kolejną chwilą
spędzoną w tunelu temperatura wzrastała.
- Zróbcie coś - powiedział na przywitanie Matrox, który wyszedł z
bimbrowindy - Tu zaczyna się robić nieznośnie gorąco.
- Nie odkryłeś niczego nowego. A jak nie wydostaniemy się z tego
cholernego tunelu w najbliższym czasie to się ugotujemy.
Matrox, skoro już zjawił się na mostku, zajął stanowisko przy jednej z
konsol.
- Kacpitanie, beerscan wykrył nieokreślony sygnał na poziomie 7 -
zameldował Ambasadorus Urombulus.
- AJot wyślij tam kogoś żeby to sprawdził - zarządził Wódolej.
- Już się robi, ser - odpowiedział A.J.
- Jaki ser? - zdziwił się Wódolej.
- To takie powiedzonko, tak jak "do dna" - zabrzmiała wyjaśnienie.
- Aha.
- Przemek, ten tunel się kończy. Wylecimy z niego za 10... -
poinformował Scamp, który do tej pory siedział cicho.
- Jak, Bajo kocham, jeszcze nic takiego nam się nie przydarzyło - rzucił
Ziemek z podnieceniem.
- 7..., 6..., 5...
- Hommmmmmmm ... - zaczął znowu Dexter.
- To jemu jeszcze nie przeszło? - wqrzył się Tasman.
- Zaraz wylecimy z tego ukropu, ale gdzie się znajdziemy? - padło ze
strony Matroxa.
- 3..., 2..., 1..., już
- Gdzie jesteśmy? - spytali wszyscy.
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie, ale temperatura powoli zaczyna
spadać - odparł Scamp.
Tymczasem w jednej z cel.
- Tak, Pani. Zrobiłam wszystko tak jak kazałaś...
- Tak, działa bez zastrzeżeń...
- Nie, Pani. Ciągle żyje, ale zajmę się tym kiedy będzie po wszystkim...
- Dobrze, Pani. Stanie się tak jak sobie życzysz...
Na mostku w międzyczasie opanowano sytuację.
- Mamy obraz - powiedział Scamp.
- On screen - zażądał Nemo.
Ich oczom ukazał się widok nieco "piekielny". Całe otoczenie składało
się z czarnych skał, poprzecinanych strumieniami płynącej lawy. Na
wzniesieniu przed nimi panowały nieprzeniknione ciemności, z których
powoli zaczęła wyłaniać się jakaś postać. Na początku było widać tylko
ogólny zarys, ale z każdą chwilą stawała się coraz bardziej wyraźna.
Postać przemówiła do nich niskim głosem:
- Czego tutaj szukacie?
- Jak myślicie będzie nas słyszał, czy mamy użyć głośników? - zapytał
Nemo.
- Słyszę was bardzo wyraźnie. Odpowiedzcie na moje pytanie, czego tutaj
szukacie? - odpowiedziała postać.
- No cóż, my się pewnie nie znamy. Jestem Przemek, Kacpitan statku USS
Browarek.
- Nie zmieniaj tematu i odpowiedz!
- Hem..., no tego... wpadliśmy w taki... no ten... i ... tego no...
yyy... jesteśmy - zaczął jąkać się Wódolej.
- Ah! rozumiem. W tunel podprzestrzenny stworzony przez Akcelerator
Temporalnej Zmiany Fal Energonowych - wyjaśniła postać.
- No właśnie, tak było - dodał z wdzięcznością w głosie dowódca.
- Rozumiem. Czy wiecie gdzie trafiliście?
- No właśnie z określeniem tylko tego mamy kłopot.
- Jesteście w podziemnym państwie nazywanym przez jego mieszkańców
Dolmicium. Co w waszej mowie oznacza Piekło. Ja nazywam się Abaddon...
- Znaczy się, Szatan? - spytał Przemek.
- Tak wy, mnie nazywacie. Dla mieszkańców Dolmicium jestem ich władcą.
- Ale przecież Piekło nie istnieje - wtrącił oburzony Ziemek.
W tym momencie wrócili ludzie wysłani na poziom 7.
- Kacpitanie, znaleźliśmy "to", podłączone było pod nasz układ -
powiedział jeden ze zwiadowców pokazując kuliste urządzenie.
- O tym właśnie urządzeniu wam mówiłem. To dzięki niemu się to
znaleźliście - powiedział Szatan.
- Chyba wiem kto nam je podłączył. AJot, Tasman przyprowadźcie tę
dziewczynę.
Obaj bez problemu znaleźli miejsce, w którym ją zostawili. Nie było
widać po niej żadnych efektów ubocznych pobytu w areszcie.
Przyprowadzili ją na mostek.
- Kim jesteś? Może wreszcie udzielisz nam odpowiedzi - zaproponował
Przemek.
- Jestem Naranna. Należę do rasy Nietzschean - odpowiedziała z
ociąganiem.
- To ty chyba nie z tej bajki, co? - rzucił od niechcenia Adirm.
- No chyba!
- Kto kazał ci zamontować "to" na naszym statku? - spytał Scamp.
- Moja Pani.
- A można spytać, kto nią jest - kontynuował.
- Tego nie mogę wam powiedzieć.
- Przecież nie zrobimy ci większej krzywdy jeśli nam to powiesz -
powiedział przymilnie Tasman.
- Nie mogę! Zagroziła mi, że jeśli ją zdradzę nie będę miała po co
wracać do domu.
- To nie wrócisz do domu. Powiedz nam tylko jak znalazłaś się na naszym
statku.
- Trudne to nie było. Wiedziałam, że lubicie imprezować więc znalazłam
jakiś wrak i prosiłam moją panią o napełnienie go bimbrozją. Musiałam
wykazać się wielką siłą woli żeby nie wypić tej przynęty. No i w końcu
zjawiliście się. Przescanowaliście cały statek ale mnie byście i tak nie
wykryli. Więc weszłam na wasz statek, mało brakowało a mój plan wziąłby
w łeb przez tego tam - w tym momencie pokazała na Dextera, siedzącego na
podłodze i medytującego - wystarczyłoby jedno jego słowo i już by było
po mnie. Ale moja pani to przewidziała i wyposażyła mnie w to - pokazała
urządzenie podobne do Akceleratora-Czegoś-Tam - wykorzystałam to
urządzenie i pomieszałam mu rozum.
- Wybacz że przerywam, ale czy ten proces jest odwracalny? - wtrącił
Scamp.
- Tak, w pełni. Wystarczy odwrócić fale, o tak. I po wszystkim. Znów
jest sobą. Później się ukryłam i czekałam. Aż nadarzyła się idealna
okazja żeby porwać statek i wziąć od mojej pani tamtą kulę, którą już
wymontowaliście.
- W jakim celu zostałaś tu przysłana?
- Chciałbym zauważyć, że nadal jesteśmy w Piekle - przerwał Beerman.
- No racja. Abaddonie czy można się stąd jakoś wydostać? - zapytał
Kacpitan.
- Przykro mi, to nie możliwe. Przynajmniej nie przy użyciu tego waszego
Akceleratora. Ale chyba mogę wam pomóc. Nie za darmo oczywiście.
- A cóż chcesz w zamian? - spytał Wódolej.
- Jakąś niewinną duszę - odparł spokojnie Szatan.
- Przepraszam na chwilę, musimy się naradzić - oświadczył Nemo.
- Dobrze, macie godzinę. Po upływie tego czasu chcę widzieć moją duszę
albo zostaniecie tu na zawsze. Ha ha ha.
W tym momencie sylwetka Szatana zaczęła się rozpływać.
- No to mamy problem. Czyją duszę mu oddamy? - spytał Scamp.
- Jej, tej całej Poranny, czy jak jej tam - zapalczywie dodał Dexter.
- Naranny - poprawił go Tasman.
- Dzięki - powiedziała Nietzscheanka.
- Nie ma sprawy - powiedział Klingon.
- Kwestia duszy nadal pozostaje nie rozwiązana - zauważył Scamp.
- Ja wam mówię dajmy ją Szatanowi - znowu odezwał się Dex. Odkąd stał
się normalny nie mógł darować zrobienia z niego Wolkańskiego mnicha.
- Nie mam nic przeciwko. On ma rację. Oddajcie mnie, wyrządziłam wam
wiele złego.
- Sinares też nas skrzywdziła, a przyjęliśmy ją do załogi - powiedział
Scamp.
- Z Sinką była inna historia - zaperzył się Dexter.
- Może damy mu Ausira? - zaproponował ponownie.
- Nie po to dawaliśmy go do ambulatorium, żeby teraz oddawać go pod
zastaw. Nawet nie wiem czy klony mają duszę - odpowiedział Kacpitan.
- Chyba mają - rzuciła Naranna.
- A skąd ty to wiesz? Nie mogą mieć bo są produktami badań
labolatoryjnych - rzucił Ziemek.
- Hej, hej, zostało nam 50 minut, a my tu się nad duchowością klonów
rozwodzimy - zauważył AJos.
- To może damy mu Tusia? - podsunął Adirm.
- Czyś ty zdurniał już zupełnie? - powiedział Nemo.
- Nie, tak sobie tylko pomyślałem że Tusiu się nada. Pamiętajcie dusza
ma być niewinna a Tusiu się nadaje - polemizował Adirm.
- Nie, Tusiu odpada. Yeto byłby akurat - zauważył Dexter.
- Yeto? A kto by chciał klingońskiego menela - rzucił Ziemek.
- Hej, wypraszam sobie - wkurzył sie Tasmanus.
- Przepraszam Tas, nie miałem całej rasy na myśli, tylko ten jeden
egzemplarz - tłumaczył się Ziemek.
- Dobra więc kogo mu oddamy. Bo czas leci a my w lesie. Znaczy w Piekle
- trafił w sedno Scamp.
- Oddajcie mu mnie - zaczęła swoje Naranna.
- Nie, nie ma więcej przedstawicieli twojej rasy w naszym świecie, ty
zostajesz. Ale mam pomysł, oddamy Agnes - rzucił Scamp.
- No, wreszcie zaczynacie gadać do rzeczy - pochwycił Matrox.
- Nie zgadzam się, uważam że Ausir będzie najlepszy - oświadczył
Przemek.
- Oddamy Agnes, ona nie jest potrzebna. Pobiera opłaty za kibel na
statku federacji, a to łamanie prawa - zaprzeczył Beerman.
- Oddamy Ausira - powiedział Wódolej.
- Oddamy Agnes - odpowiedział Beerman.
- Głosujmy, kto jest za oddaniem Ausira, reka w górę - zaproponował
Ziemek.
- A kto, jest za pozbyciem się Agnes - dodał Scamp.
- No cóż, oddajemy Agnes - oświadczył Bartek.
- To nie sprawiedliwe, ona nie ma głosu, nie należy do załogi - rzucił
buntowniczo Kacpitan.
- Za to ja należę, a nie zaprosiliście mnie do głosowania - powiedziała
Sinares, która od pewnego czasu przysłuchiwała się debacie, ale się nie
ujawniała.
- Sinares? Chcesz głosować? - zdziwił się Przemek.
- A czemu nie? Jestem za oddaniem ... Agnes - powiedziała z piekielnym
uśmiechem na twarzy, ostatecznie kończąc rozważania.
- Baba przeciw babie, do czego to już doszło? - zamyślił się Tasman.
- Panie Szatan, pojedliśmy już decyzję - powiedział w kierunku screenu
Wódolej.
Tym razem sylwetka Abaddona zaczęła nabierać realnych kształtów w
szybszym tempie.
- Jaka jest wasza decyzja?
- Oddamy ci kobietę, Agnes - powiedział z rezygnacją Nemo.
- Dobrze, chcę ją zobaczyć - powiedział Szatan.
- Przyprowadźcie Agnes - zarządał Kacpitan.
Po jakimś czasie przyszła Agnes, eskortowana przez kilku chorążych, żeby
nie uciekła kiedy się dowie co ją czeka.
- To ma być niewinna dusza? - spytał oburzony Abaddon.
- To jedyna niewinna jaką mamy - odpowiedział Ziemek.
- Niewinna? ROTFL! - parsknął śmiechem Szatan - A ta, która was
zdradziła?
- Jej nie oddamy jest zbyt cenna, musi nam zdradzić wiele cennych
informacji - oświadczyli Tasman, Matrox i Beerman.
- Ta, którą mi oferujecie nie nadaje się, chyba że dacie kogoś jeszcze -
powiedział Szatan.
- Będzie ciężko - powiedział Scamp.
- Dyskutowaliście o dwóch osobach, oddajcie mi obie i będziemy kwita -
zaproponował władca Dolmicium.
- No dobra, ale sam sobie ich weźmiesz - dodał Nemo.
- Dobrze - odparł Szatan.
W tym momencie zniknęła Agnes. Ausir również zniknął, ale tego nikt nie
zauważył.
- No i jak podobają ci się? - spytał przymilnie Adirm.
- Mogą być, lepszych już dostawałem - przyznał Książę Ciemności.
- Odeślesz nas teraz do domu? - zapytali załoganci Browarka.
- Oczywiście, zawsze dotrzymuję danego słowa - rzucił na pożegnanie
Abaddon.
Otworzył tunel i skierował doń statek Federcji. Widok na screenie
podniósł ich nieco na duchu. Znów ukazał się znajomy kształt tunelu.
- Cholera, ten Szatan to równy gość. Dotrzymał słowa - przyznała
Naranna.
Tymczasem Browarek mknął z ogromną prędkością w kierunku bliżej
określonym jako dom. Wyraźnie dało się wyczuć rozluźnienie panujące na
pokładzie. Szokujące spotkanie należało oblać ogromnie, dużą ilością
alkoholu. Do tego celu wykorzystano zapasy zgromadzone na pokładzie
dzięki Nietzscheance.
- To powiesz nam wreszcie kto cię na nas nasłał? - zapytał lekko zapitym
głosem Przemek.
- Przecież wiecie że nie mogę powiedzieć - odpowiedziała nieco wcięta
Naranna.
- To zdradź chociaż po co cię nasłali? - nie przestawał pytać Kacpitan.
- Chodziło o unieszkodliwienie kogoś z waszej załogi. Teraz jest już po
wszystkim. Sami oddaliście Ausira i moje zadanie wykonaliście za mnie.
Dzięki.
- To nie takie proste - powiedział tajemniczo Wódolej.
- Czemu? - spytała.
- Ty o niczym nie wiesz. Kacpitan do Ambulatorium.
- Tu ambulatorium - odpowiedział Medyczny.
- Norbert, odhibernowałeś nowego klona?
- Tak, już jest gotowy
- Przyślij go na mostek
- Nie ma problemu
Chwilę później, opuszczając bimbrowindę, pojawił się na mostku Ausir.
- To nie możliwe - wykrzyknęła Naranna.
- A jednak, jak widać to nie pierwszy przypadek kiedy tracimy Ausira.
Właśnie po to trzymamy kilka klonów na zapas.
- Bardzo przebiegle - przyznała.
W tym właśnie momencie Ausir zauważył swojego kata.
- To ty! Ty chciałaś mnie zbić w maszynowni - zauważył.
- Tak, to ja. Moja pani ucieszy się gdy podam jej twą głowę na srebrnej
tacy.
- Ale do tego nie dojdzie - wtrącił Nemo. - Teraz powiesz skąd wzięłaś
się w naszym wymiarze i kto cię nasłał albo... albo nie wrócisz do domu.
- Moja pani przeniosła się do mojego wymiaru za pomocą Akceleratora by
znaleźć tam kogoś, kto zabije Ausira. Zaproponowała mi współpracę ale
szybko ta współpraca zamieniła się w poddaństwo. Wtedy właśnie zagroziła
mi uwięzieniem w waszym wymiarze.
- Ale miałaś nam wyjawić kim jest ta twoja pani - stwierdził
przysłuchujący się od dłuższego czasu Ziemek.
- To jego siostra - tu Naranna wskazała Ausira.
- Moja siostra? Moja Zła Siostra? Susie? - zdziwił się Andorianin.
- Tak, twoja siostra - przyznała .
- Ausir nie mówiłeś że masz siostrę - wtrącił się Beerman.
- Bo się wstydziłem. Ona ma brrrr... czarne włosy.
- Ale po co miałaby cię zabijać? - zapytał Ziemek.
- Chodzi o tron Andorii. Ausir jest teraz prawowitym następcą tronu, ale
to ona chce rządzić - wyjaśniła Naranna.
Wszyscy ze zdziwieniem spojrzeli na Ausira.
- Ale ja byłem dwudziesty dziewiąty w sukcesji.
- Dobrze powiedziane - "byłem". Ona zlikwidowała wszystkich domniemanych
następców. Wszystkich oprócz ciebie. Ty okazałeś się za trudnym
przeciwnikiem, dlatego chciała wykorzystać mnie. A teraz cię już nie
zabiję, bo to nie miało by większego sensu. Jestem wreszcie od niej
wolna. Co z tego że nie wrócę do domu. Tu, z wami, jest ciekawiej.
- Moment ja tu czegoś nie rozumiem - odezwał się Matrox. - Ty miałaś go
zabić, ale go nie zabijesz. On ma siostrę, która chce jego śmierci, ale
sama go nie zabije?
- Tak właśnie jest. Czego więc nie rozumiesz? - spytała spokojnie
Nietzscheanka.
- To Ausir od początku był następcą tronu? - rzucił Matrox.
- To ci się wydaje takie niezrozumiałe?
- Teraz kiedy mi to wytłumaczyłaś, wszystko wydaje się jasne. Ale na
początku było za bardzo zamotane.
Wszystko już było jasne. Pozostała jeszcze tylko jedna nie rozwiązana
sprawa - Zła Siostra Ausira. Ale załoga zostawiła ją na potem pozwalając
alkoholowi lać się dalej.
Po udanej libacji zaczęto martwić się czym zabić klina. Jak zawsze w
takich sytuacjach znalazło się rozwiązanie - destylatorka. Pierwsza do
sprawy powróciła Naranna mająca żal do Susie za to, do czego została
zmuszona.
- Chłopaki!... i dziewczyny, sorki Sinka, chyba mam!
- Co masz? - zapytał wybudzony ze snu Kacpitan.
- Mam pomysł. wiem jak odegrać się na ZSA (Złej Siostrze Ausira). Ale
będzie potrzebna wasza pomoc.
- Dobra.
Tak oto nasi dzielni (?) bohaterowie (?) przystępują do przygotowań by
wykonać szalony plan.
Statek Federacji, USS Browarek zbliża się do miejsca, w którym na swój
tryumf czekała Czarnowłosa Andorianka. Kiedy weszli w atmosferę planety
mieli dokładnie opracowany każden szczegół i wiedzieli co mają robić.
Statek wylądował na powierzchni tak samo jak i poprzednio. Właz został
otwarty i na pokład weszła Susie. Pierwszym miejscem do którego chciała
się udać był mostek lecz droga została jej zagrodzona. Wokół niej
zebrali się wszyscy oficerowie, którym towarzyszyła Naranna.
- Bardzo dobrze, widzę że wykonałaś swoje zadanie - powiedziała zimnym
głosem ZSA.
W tym właśnie momencie zjawił się Ausir.
- Witaj siostro!
- Jak to? Ty nadal żyjesz? - zapytała ze zdumieniem.
- Owszem i mam się całkiem nieźle.
- Wiesz czym ci to grozi - z tymi słowami zwróciła się do Nietzscheanki.
- Wiesz że teraz zamknęłaś sobie drogę powrotną do domu.
- Wiem, że ty na pewno byś mi jej nie otworzyła - powiedziała Nar.
Wyciągnęła nóż i zbliżyła się do swej byłej pani. - Chyba domyślasz się
co teraz zrobię? Od początku wiedziałaś kogo ze sobą zabierasz.
- Uważajcie na nią! Ona jest niezrównoważona - rzuciła do Browarkowców,
z paniką w głosie, Susie.
- Nie, moja droga. Ja jestem niezrównana - odparła Naranna powoli, lecz
nieubłaganie zbliżając się ku swej ofierze.
- Ausir, broń mnie. Jestem twoją siostrą - błagalnie rzuciła do swojego
brata.
- Jego w to nie mieszaj. Chciałaś go zabić, ale narzędzie wypadło ci z
ręki.
- O czym ona mówi? - spytał szeptem Tusiu, stojącego obok Ziemka.
- Milcz przez chwilę chcę posłuchać - odpowiedział tamten.
Naranna znalazła się o wiele za blisko Susie, a ta nie widząc innej
drogi ucieczki opadła na podłogę.
- Nie zabijaj mnie, proszę - błagała siostra Ausira.
Nietzscheanka podeszła do niej i podniosła ją z klęczek.
- Śmierć za płacz - rzekła Naranna wbijając nóż w ciało czarnowłosej aż
po rękojeść.
- Płacz za śmierć - wyszeptała Susie w swym ostatnim tchnieniu.
- Ona zabiła siostrę Ausira! - rzucił Scamp.
- Ty... jak jest żeńska forma słowa "drań"? - dorzucił Matrox.
Martwe ciało osunęło się na podłogę, kałuża krwi zaczęła się powoli
powiększać. Naranna przeszła niewzruszona nad zwłokami.
- Szaleńcy mają zawsze pierwszeństwo - powiedziała do wszystkich.
Tak kończy się ta opowieść. Dla podkreślenia dramatyzmu sytuacji dodam
że nie wiadomo czy załoga przyjęła do swego grona szaloną dziewczynę
obcej rasy. Tego raczej się już nie dowiemy.
-KONIEC-
|