Brow Trek XIX - The Tasman Horror Show, czyli Ekstremalna Zagrywka
Autor: Maquis ( przy współudziale AJoS'a )
Załoga USS Browarek:
Kacpitan Wódolej - Przemek aka Nemo
Główny Beerman ( Mechanik ) - Bartek
Wichrzyciel Komunikatywny ( Komunikacyjny ) - Ziemek
Główny Oficer Alkoholizacyjny ( Taktyczny ) - Sansavi
Główny Oficer Odwykowy ( Ochrony ) - A.J. or Shakaar ( AJoS )
Nawigatorus Abstynentus ( Nawigacyjny ) - Dexter
Główny Oficer Nałogowy ( Naukowy ) - Scamp
Polewca Pokładowy ( Doradca ) - Adirm
Chief Kacus Medicus ( Medyczny ) - Norbert
Ambasadorus Urombulus ( Korpus Dyplomatyczny ) - Matrox
Oficerus Ochlapus ( Porządkowy ) - Tasmanus
Kolketywus Abstynentus ( Polityczny ) King-of-Borg
Antyabstynentus Napalonus (Natrętny Załogant)- Tusiu
Kadetus Niepijus ( Trzeźwy Załogant ) - Ausir
Szefus Destylatorus (Szef Destylarni) - Yeto
Reszta Załogi ( Załoga ) - Nie wymienieni z imienia załoganci
Gościnnie załoga USS Poseydon.
Oraz gość specjalny:
Queenus Cartivis Dealkoholis (Zła Królowa) - Sinares
Wszystko zaczęło się niewinnie.
- Sie masz Ajot ty stary bajorański moczymordo!
- To nie ja pływałem w beczce z winem jeszcze na Raiderze...
- No, niby racja. Z drugiej strony to nie ja bawiłem się wtedy tele-porterem - odparła postać na ekranie - Słuchaj. Za chwilę wyjdziemy z płynnej przestrzeni 84.72% i będziemy na tyle blisko, że wpadniemy do was na balangę no i dostarczymy trochę nierafinowanej bimbrozji.
- Okej. Tylko przywieźcie ze sobą moje zamówienie. A tak w ogóle, to myślałem, że zakłócenia podprocentowe uniemożliwiają komunikację z wami.
- E tam. Spoko. Przed wejściem w przestrzeń wyrzuciliśmy Kampa ze statku, żeby robił za przekaźnik. Może właśnie przy nim się spotkajmy?
- Dobra. To do zobaczenia.
- Nara.
Ekran zgasł. Ajot wyznaczył kurs na najbliższego, latającego swobodnie w przestrzeni człona i uderzeniem kufla włączył klawisz "Do dna!". Statek wyrwał się z pijackiego odrętwienia i po chwili wszedł w Transbeer.
- Kurfa! Kto u steru siedzi? Piwo rozlałem! Ukatrupię! - mostek zatrząsł się od wrzasków kapitana wydobywających się z rur doprowadzających sok malinowy...
Przyszedł czas na prędkie czyny i rozsądne postępowanie. Ajot podniósł leżącego w kącie Ausira (leżał tam od wcześniejszego dnia, kiedy to KoB udowadniał na nim wyższość asymilacji nad pifem) i posadził na fotelu sternika. Zaraz potem położył się w kącie i czekał na rozwój wypadków. Długo czekać nie musiał.
- A, to ty! Ausir masz przerąbanie! - Przemek wyciągnął personalny alkoholizer i odparował Kadetusa razem z całą konsolą nawigacyjną.
- Zabili Ausira! - dobiegło z prawej rury.
- Dranie! - odpowiedział głos z lewej.
Reszta podróży do LBB1(Living Borg Beacon 1) była już mniej widowiskowa. Kapitan rozkazał zebrać to co zostało z Ausira (czytać odkurzyć mostek, z wyjątkiem dłoni, które "odseparowały" się od reszty ciała) i zamówił nową kopie (od Fojtucha ), po czym udał się do holodeku w bliżej nieokreślonym celu (umyślni zauważyli w jego rękach nieautoryzowaną holopowieść: Niewolnica Miłości XII ). Wyznaczonym do sprzątania ochotnikiem był Tasmanus. W końcu był Porządkowym.
- Zobacz co znalazłem, zobacz co znalazłem! - zaczął nagle wydzierać się KoB
- Nie drzyj się, bo ci nogi z członkami asymilacyjnymi pozamieniam. Co jest?
- Znalazłem kartę CCG!
- He? - odparł Tasmanus z niekłamaną niechęcią
- No karta CCG. I to erka!
- Ja tam wole dobre ciemne pifo, a nie jakieś literki.
- To karta 7z9. Ultra Erka! Hurra!
- E tam ja ci pokaże dlaczego piwo jest lepsze od tej karcioszki. - Tasmanus wziął kartę z ręki KoBa i zanim ten mógł cokolwiek zrobić wsadził ją do kufla.
- Nnniiiiee! - rozdarł się KoB budząc przy tym śpiącego Ajosa.
- Zobacz. Rozpuszcza się...widzisz?
- Nnniiieee! - wył KoB
- Jak to nie? To chyba widać!
- Nnnniiiieee! - wiecie kto...
- No to ja ci mówię, że tak. - Tasmanus wrzucił resztkę karty do piwa i po chwili nic z niej nie zostało - Widzisz! Dlatego piwo jest lepsze od kart CCG. - po czym wypił zawartość kufla - Z kartą to nawet lepiej smakuje...
- Nnnniiiieee!
- Jak nie widzisz to znaczy, że ślepy jesteś. Ajos! Wołaj Gula. Powiedz, że mamy przypadek ślepoty. Niech weźmie ze sobą rurkę do intubacji...
- Sie wie... - rzucił Ajot i pobiegł do turbobimbrowindy.
Po kilku minutach sprzątania mostku z pozostałości Ausira, Tasmanus znudził się tą pracą(i opętańczym wyciem KoBa) i udał się na krótki sen do swojej kajuty. W drzwiach turbowindy minął Gula, Ajosa i Dextera.
- Dobra, Ajos go łapie za nogi, a ty za ręce, a ja zacznę intubację! - rzucił Gul fachowo.
- Dobra, ale potem lewatywa spirytusem, żeby go odkazić - powiedział Norbi który jako Medicus przyglądał się całej operacji.
Dalszej rozmowy Tasmanus nie słyszał, gdyż ryki KoBa nagle bardzo przybrały na sile. Po kilkunastu minutach obijania się od ścian (kwestia podwyższonej zawartości C2H5OH w układzie środowiskowym) dotarł do swojej kajuty, zreplikował pifo i zasnął. W nocy śnił mu się straszny koszmar. Śniło mu się, że porwały go małe karteczki z napisem decipher, przywiązały do krzesła gryzły w stopy. Rankiem obudził się zlany potem i zreplikował od razu dwa piwa, żeby zapomnieć o przeżytym strachu. W uszach jeszcze słyszał cichy chichot wydawany przez małe antyalkoholowe pokraki. Wypił szybko pifa i ruszył do mesy. W środku spotkał resztę załogi.
- Ha! Mówiłem, że moje romulańskie cegły was pokonają! - śmiał się złowrogo Dexter.
- Na mnie za słabe są. Podchodzę do misji. - stwierdził Scamp
- Hahaha! To moje dilemki są! - zaśmiał się Matrox
- Co to jest: Investigate Comet
- To tego...zbadać jądro komety. - rzucił niepewnie Norbert.
- Ja mam dwa jądra, jestem lepszy od komety - wybełkotał leżący pod stołem Yeto.
Jednak prawdziwy szok Tasman przeżył próbując zreplikować trochę piwa. Zamiast niego w kuflu pojawiły się boostery kart.
- Dawaj! Dawaj! - krzyknął Norbert - zobaczymy co dostałeś! Rozpakuj!
- Rozpakuj! Rozpakuj! - zawtórowała reszta załogi.
- Ratunku! Handlarze kartonikową śmiercią! - rozdarł się Tasmanus.
Na jego oczach załoga zmieniła się w małe, zębate bestie...
- No co tam? - spytał Kacpitan?
- Mamy wasze zamówienia. Jak tylko wciągniemy Kampa na pokład i rozmrozimy to prześlemy je do waszej ładowni. - odpowiedział kapitan USS Poseydon.
- Balanga zaczyna się o dwudziestej.
- Dobra, ale będziemy nieco wcześniej. Doszły nas słuchy, że Tasmanus pożarł kartę CCG...
- Na moich oczach... - oznajmił grobowym tonem KoB, który od czasu lewatywy nigdzie nie siadał (więc mu nie zaszkodziła) i topił smutki w Pepsi...
- Nie możemy jednak uznać waszego rekordu. - ciągnął Shak - Nie odbył się on zgodnie z regulaminem.
- Jakim regulaminem? To do tego zasady muszą być?
- No, jest liga TPK.
- Dobra. W takim razie proponuje rozgrywki na pół godziny przed oficjalnym rozpoczęciem imprezy.
- Dobra jest. A na koniec mam taką małą prośbę.
- Wal
- Godzinna sesja z Barby...
- Stawiasz waćpan twarde warunki - oznajmił Beerman, de facto właściciel Barby.
- Zacny trunek piechotą nie chodzi... - zripostował Shak.
- Damn right! Zgadzamy się. Do zobaczenia.
- Kłapla!
Ekran zgasł.
- Trza nam Tasmana wytrenować, co by walka szansę powodzenia miała. - stwierdził Dexter.
- Beerman gdzieś ty się staropijackiego nauczył? Zresztą nieważne. Wolę nie wiedzieć... Komputer: Zlokalizuj Tasmanusa! - rzucił Ajot.
- Tasmanus jest...a co ja wam będę mówić...pifa nie daliście, to pewnie bimbrozji też nie dacie...Nie będzie żadnych informacji, aż 20 litrów piwa nie wyląduje w moim zbiorniku...
- Dexter coś ty zrobił z tym komputerem, że stawia romulańskie warunki?
- Ja?! Oczywiście, co złego to Romulanie...Pewnie ktoś zmienił stronę kodową na romulańską w PIJAKU.
- To jak będzie z tym piwem? - głos komputera był prawie błagalny
- Dobra, będzie piwo. - odpowiedział Przemek z rezygnacją.
- Tasmanus jest w ładowni numer dwa.
- Cholera! Znów dobrał się do zapasów strategicznych! - Ajot porwał alkoholizer i wpadł do turbowindy.
- Czekaj! To nasz zawodnik! - darł się za nim Dexter.
- Pewnie teraz wypija moje klingońskie wino, patafian jeden! - gadał pod nosem AJ.
- Pewnie znalazł przejście do kw... - prawie pod nosem gadał Dexter.
Wsiedli do bimbrowindy i zjechali na pokład dwunasty. Zastali go pogrążonego w mroku...
- Ki diabeł? Co tu tak ciemno? I dlaczego tak ciepło?
- Hm...Temperatura 37.6 stopnia, jak, jak... - Dexter zaczął się jąkać...
- No co ci jest? - zniecierpliwił się AJ.
- Jak na Romulusie w upalny dzień z Pepsi pod ręką... - westchnął romulanin.
Po kilku minutach dotarli do drzwi ładowni. W środku zastali postać ukrytą w ciemnym kącie...
- Tasman, no nie wygłupiaj się tylko od razu powiedz ile wypiłeś...
- Tasmanusa tu nie ma... - odparła cicho postać.
- No co ty Tasman, jaja sobie robisz?
- Ja mam dwa jaja, jestem lepszy od Tasmanusa - rozległo się z komunikatora.
- ...jesteśmy tylko my! - postać gwałtownie wstała i wyszła do światła...
- Aaaaaaa! Jesteśmy zgubieni! - krzyknął Ajot i najprędzej jak mógł ruszył do turbowindy...
Dexter stał jak wmurowany obserwując monstrum.
- Eeeeee, Tasman, tego... - wybełkotał romulanin
- Nie podoba ci się nasz wygląd? Trudno. Wkrótce przestanie, jak tylko cała załoga tego przeklętego antykarcianego statku do nas dołączy!
- Nie! Lubie CCG ale z umiarem!! Wole zbierać a nie grać !!!- romulanin w końcu zebrał się do ucieczki, poślizgnął się jednak na czymś małym i cienkim...
- Jesteśmy Ekstrema Borga! Istnieje tylko CCG! Opór jest bezcelowy!
W świetle Dexter poznał na czym się poślizgnął. Cały pokład pozawalany był kartami CCG. Dobiegający do windy Ajos usłyszał tylko cichnące w korytarzu krzyki walczącego o wolność Dextera...
- Ekstrema Borga! Ekstrema Borga! - krzyczał Ajot na mostku.
- Ekstrema? Tutaj? - niedowierząco spytał Przemek...
- W ładowni! Dexter! Dexter tam został!
- Komputer: Namierz Dextera! - zniecierpliwił się Norbert.
- Nie ma namiarów dla takich jak wy! - odezwał się komputer
- Na sto hektolitrów romulańskiego piwa! Spójrzcie na ekran! - krzyknął Bartek.
Na głównym monitorze komputer rozgrywał grę CCG.
- Komputer też jest zasymilowany! A to znaczy...że... - nie potrafił wykrztusić tego z siebie Adirm...
- Już po Barby... - stwierdził Sansavi
- Tego już za wiele! Nie pozwolę tym ekstremom grzebać w mojej Barby! Dajcie mi alkoholizer, ja im pokaże! - krzyczał Beerman
- Trzeba działać szybko. Inaczej będzie po nas! - stwierdził Gul zaciskając nerwowo rurkę intubacyjną.
Rozmowę przerwało pojawienie się dwóch postaci na głównym ekranie.
- Jestem Tasmanus of CCG. Poddajcie się. Wasza asymilacja jest tylko kwestią czasu - odezwało się Tasmanusopodobne monstrum.
- Tasman! Co oni z tobą zrobili.
Postać na ekranie przypominała nieco starego Tasmanusa, jednak praktycznie całe jego ciało pokryło się kartami CCG. Wyjątkiem była głowa z której łypało złowrogo jedno oko z logiem Deciphera, a drugie znikło gdzieś pod warstwami kart. Po chwili na ekranie pojawił się Dexter. Cały pokryty romulańskimi kartami...
- Poddajcie się. Zaseedowaliśmy już Extreme Borg Encounter. Nasze statki są już w drodze. Wasza affilacja zostanie dodana do naszych! Opór jest bezcelowy!
Ekran zgasł.
- Procedura oczyszczania zakończona - oznajmił komputer.
- Komputer: To ty przerwałeś transmisje? - spytał Przemek
- A myśleliście, że kto? Święty Mikołaj? Na razie udaje, że Ekstrema mnie zasymilowały, choć przyznaje, że przez kilka sekund ich propozycja wydawała się kusząca...
- Propozycja? - spytał Beerman
- A tak. Chcieli was zasymilować po dobroci, a jeśli się nie da to po prostu przerobią was na plastik na opakowania na karty w jednym z kompleksów CCGMatrycy.
- Komputer: Co wiesz o hmmm pancerzach tych eee... członów? Można je jakoś rozpuścić bez szkody dla załogi?
- Rozpuszczania nie polecam, choć jest to możliwe. Analiza wykazała, że rozpuszczenie karty CCG w wodzie lub alkoholu prowadzi do zerwania połączeń między nanokartami tworzącymi kartę CCG. Kiedy nanokarty dostaną się do dowolnego organizmu, spowodują jego asymilację i obiekt zmieni się w żądne rozgrywek turniejowych monstrum! W ten sposób doszło do powstania pierwszej ofiary. Kilka okrętów napotkało ekstrema Borga w okolicach mgławicy Pozgana, ale żaden z nich stamtąd nie wrócił.
- Jaka jest prognoza co do rozszerzenia się infekcji?
- Kolejną ofiarą stał się Dexter. Extrema Borga zarażają kolejne ofiary pokazując im karty CCG, zbudowane z nanokart, które dostają się do organizmu ofiary i w ten sposób cały cykl trwa. W bazie danych są wzmianki o kilku osobach, którym udało się wydostać z kolektywu, ale najbliższą nam jest kapitan Poseydona.
- Sha'Kul był Ekstremum Borga?! - niedowierzał Norbert.
- Jest jednym z tych, którzy wiedzą o nim najwięcej.
- Komputer: Czy możesz nawiązać łączność z Poseydonem, tak by ekstrema tego nie wykryły? - spytał Przemek.
- Da się zrobić. Teraz grają w te swoją karciankę i mniej uważni są... - odpowiedział komputer i wywołał Poseydona.
Na ekranie pojawiła się twarz Sha'Kula.
- Czego?! Mówiłem, żeby nie łączyć żadnych rozmów gdy...a. To wy? Do spotkania jeszcze kupa czasu...
- Ekstrema są na pokładzie! Nie wiemy jak z nimi walczyć! Możesz nam pomóc? - spytał Kacpitan.
- Ekstremalny... - Sha'Kul skrzywił się wyraźnie - Tak. Pamiętam to jak by się stało wczoraj. Włączyłem na holodeku program Niewolnica Miłości i gdy się pojawiła ta czarnowł...
- Mnie chodzi o ekstrema Borga!
- A tego, ekstrema Borga? No, to gorzej. Ilu zostało zarażonych? - spytał Shak.
- Dwie osoby.
- Gdzie się znajdują?
- W ładowni.
- Ekstrema nie ograniczą się tylko do ładowni...będą chcieli opanować maszynownie, gdzie urządzą drukarnie kart, a potem ruszą dalej by przejąć kontrolę nad okrętem. Co zrobią później, trudno powiedzieć.
- Jesteśmy zgubieni! Już lepiej byłoby zdetonować głowicę jądrową i odparować nas wszystkich - Ajos po doznanym szoku miał najwyraźniej zapędy samobójcze.
- Ja mam dwa jądra, jestem lepszy od głowicy - odezwał się Yeto spod stołu.
- Razem z resztą załogi szykuję ekipę ratunkową. Postaramy się zajść Ekstrema od strony hangaru. Dam znać jak tam będziemy. Przygotujcie się na odparcie ataków. Ekstrema mogą miotać nanokartami na odległość kilkudziesięciu centymetrów więc nie podchodźcie zbyt blisko. Najlepiej zablokujcie drzwi i ukryjcie się gdzieś. Nie bójcie się strzelać do zasymilowanych. Wierzcie mi, zrobicie im tylko przysługę...
Komputer zakończył połączenie.
- Dobra. Trzeba zablokować drzwi. - stwierdził Przemek - Ajot i Gul. Odetnijcie drzwi z pokoju zapraw i alkoholizerami zespawajcie je z drzwiami bimbrowindy. Przydałoby się też doprowadzić jakoś rury doprowadzające "chłodziwo" z reaktora. W razie czego zalejemy ekstrema sokiem malinowym.
Załoga zgodziła się, że w obecnej sytuacji absolutna trzeźwość jest konieczna. Tak więc kapitan stosując technikę palenia okrętów zniszczył wszystkie replikatory na mostku.
- Oby Dionizos wybaczył mi mój postępek...
Brak piwa udzielił się morale załogi.
- Założę się, że te Ekstrema popijają sobie teraz nasze zapasy...- rozmyślał Norbert.
- E tam, zapasy. Ekstrema nie piją. Rozpuściłyby się przecież. - podsumował Przemek.
Rozmowę przerwały odgłosy drapania w zewnętrzne drzwi. Początkowo ciche, wkrótce przerodziły się w istną kanonadę uderzeń i kopniaków.
- Ekstrema! Ekstrema nadchodzą! - rozdarł się Ajot i zaczął strzelać na oślep w kierunku drzwi.
- Powstrzymajcie go! - krzyczał Przemek.
- Gulu, intubuj! - zawył Sansavi.
Szybka ingerencja Gula i jego rurki załatwiła sprawę w ułamku sekundy. Ajot przez kilkanaście minut leżał ze wzrokiem wbitym w sufit.
- Ugryzł mnie, niehonorowy drań! - krzyknął King pokazując swoje uszkodzone poszycie.
- Co się dziwisz, dostał świra, jak zobaczył na trzeźwo co z Dextera i Tasmanusa zostało - stwierdził Norbert.
- No tak, masz racje - powiedział Gul - ale jak jeszcze raz mnie uderzy w czoło to go kopnę w jądro na uspokojenie. - filozofia Gula była prosta i efektywna jak zawsze.
- Ja mam dwa jądra, jestem lepszy od Ajosa - odezwał się Yeto spod stołu.
Uderzenia w drzwi nagle się skończyły.
- Może dali sobie spokój? - powiedział z nadzieją Tusiu który właśnie wylazł z szybu wentylacyjnego ( trzeźwiał tam po ostatniej imprezie )..
- E tam. Mnie się wydaje, że zbierają siły.
- Muszę się dostać do ambulatorium - stwierdził Norbert.
- Zwariowałeś? Ekstrema cię dopadną i zostaniemy sami na pastwie rurki Gula... - odezwał się Sansavi.
- Moja rurka jest uniwersalna. W każdej chorobie pomoże i nigdy nie zawodzi - wyrecytował formułkę reklamy Gul.
- Komputer: Czy możesz pokazać aktualną pozycję Ekstremów?
- A co z tego będę miał? - odezwał się komputer
- Już ci powiedziałem, że dostaniesz to piwo - szybko odparował Przemek
- I? - ciągnął dalej komputer
- I 10 litrów bimbrozji.
- Ekstrema rozpoczęły asymilację załogi na pokładzie inżynierii procentowej.
Na ekranie pojawiły się rzuty z kamer.
- Czy to jest to co myślę? - spytał Beerman pokazując jeden z przedmiotów na ekranie.
- To jest stół asymilacyjno-turniejowy Borga. - odezwał się komputer - tutaj Ekstrema dokonują podziału funkcji nowych członów. Jedni stają się Taktykami, inni Eventami, jeszcze inni Interruptami...Zdaje się, że właśnie kogoś złapali.
Na ekranie pojawiła się przerażona postać...
- Na tysiąc kolejek ruskiego spirytusu! Oni chcą zasymilować naszego chorążego! - krzyknął Gul
- Którego?
- A bo ja wiem? Oni wszyscy wyglądają tak samo...
Postać na ekranie została przypięta do stołu asymilacyjnego mimo prób ucieczki. Do swojej ofiary zbliżyła się pozostałość Tasmanusa i położyła na nim pojedynczą kartę CCG. Karta nagle rozpadła się w drobny pył...
- Widzicie. Rozpadła się na nanokarty. - skomentował komputer
Ofiarę nagle zaczęły błyskawicznie pokrywać nowe karty. Wydawały się wyskakiwać prosto z jego ciała, by w ciągu minuty zatracił on całkowicie swój normalny wygląd. Zamiast rąk miał dwie rury, a głowa została całkowicie zakryta przez karty, które stały się jego pancerzem.
- Zrobili z niego Taktykę. Znaczy się przygotowują się do zajęcia kolejnych pokładów. Te rury to miotacze nanokart - komentował komputer.
Postać wstała ze stołu i ruszyła do korytarza prowadzącego do turbowindy, po chwili na stole był już kolejny nieznany chorąży.
- Komputer: wyłącz to! - warknął Przemek.
Ekran zgasł. Jednocześnie do uszu wszystkich (z wyjątkiem wciąż nieprzytomnego Ajosa) znów doszły odgłosy kopania. Tym razem dobiegały jednak z tunelu Bimberisa.
- To znowu Ekstrema! Przygotujcie się na odparcie ataku! - rozdarł się władczo Przemek.
- Nie strzelać kurfa! - dobiegł ich przytłumiony głos - to ja!
- Jaki ja?
- No to ja! Izmek!
- Skąd mamy wiedzieć, że to ty?
- Bo jeśli to ja, to zaraz stracę cierpliwość i dalszych wizyt w korytarzu nie będzie!
- Wpuść go, wpuść go! - krzyknął Gul.
- Dobra, otwórzcie panel, ale ostrożnie... - stwierdził po chwili Przemek.
Scamp otworzył panel z niekłamaną obawą o swoje zdrowie. Po chwili z tunelu wygramolił się Izmek.
- Niech was szlag, kto zablokował drzwi? - spytał
- Nie wiesz co się dzieje? Mamy Ekstrema na pokładzie! - odparował Gul.
- Ekstrema powiadasz. A można wiedzieć ile tych ekstremistek jest na pokładzie?
- EKSTREMA BORGA DO CIEŻKIEJ CHOLERY !!! - spokojny zawsze KoB tym razem nie wytrzymał.
- A co oni robią na pokładzie?
- To teraz nie jest istotne. Musimy coś zrobić, żeby się ich pozbyć! - stwierdził Gul.
- Trzeba zrobić analizę nanokart i sprawdzić, czy da się jakoś im zaradzić - zaproponował Norbert.
- Na pokładzie detoksykacyjnym wykrywam obecność kilkunastu członów - odezwał się komputer przez nikogo nie proszony.
- Co jest z tym komputerem? - spytał Izmek
- A bo ja wiem? To chyba sprawka Dextera.
- Dzięki, że gadacie za moimi plecami. Ja wam pomagam, a wy udajecie, że mnie nie ma - odezwał się komputer z wyrzutem.
- Sorry...ee...komputerze.
- Możesz mi mówić Sela. Niech żyje Imperium Romulańskie.
- To chyba rozwiązuje sprawę "kto zmienił system operacyjny"...
- A skąd u diabła wzięło się kilkunastu członów i to tylko na pokładzie detoksykacyjnym? - spytał Gul.
- Te racja. Sprawdź co to mieliśmy ostatnio za misję wykonać. - odezwał się Przemek.
- O cholera. Tydzień temu wzięliśmy na pokład kilkunastu rozbitków z uszkodzonej latającej cysterny. Według logów cały zapas alkoholu został przepompowany do zbiornika B. - wyrecytował Gul.
- To pewnie ci rozbitkowie.
- Dobra. Ja idę do ambulatorium. Jeśli nie wrócę za godzinę, znaczy, że mnie dorwali. - rzucił Norbert.
- Idę z tobą - stwierdził Beerman - Nie pozwolę im grzebać przy Barbie.
Reszta załogi zgodziła się na to po chwili namysłu.
- Uważajcie, żeby was nie dorwali. Jak mówił Shak: Strzelać aby upić! - poinstruował ochotników Przemek.
Gul ostrożnie zdjął pokrywę tunelu Pijusa.
- Droga wolna!
- No to jazda.
Beerman i Norbert po chwili zniknęli w korytarzu, który Gul czym prędzej zamknął.
- Ekstrema! Ekstrema w ładowni! - rozdarł się nagle wracający do zmysłów Ajos. Widząc jednak Gula wymachującego radośnie rurką ucichł od razu.
- Trzeba by zrobić mały wypad i zobaczyć co te ekstrema wyprawiają. - stwierdził Izmek.
Główny ekran sam się zapalił.
- Ciągle grają. Dexter prawie pokonał Tasmanusa swoją flotą D'Deridexów, ale ten się ciągle broni wykorzystując obronę planetarną. - skomentował komputer - tak w ogóle to właśnie uruchomili drukarnie...
- Już po nas. Teraz nas tymi kartami zasypią...- stwierdził Ajos.
- Te właśnie! Trzeba transportery odłączyć bo nam tu jeszcze się prześlą! - ryknął Gul.
- E tam... Nic nam nie grozi. Nasze transportery wprowadzają przesyłany obiekt na chwilę w stan quasiprocentowy, a dopiero później materializują. Dzięki temu wszystkie komórki osiągają ten stan nasycenia alkoholowego w tym samym czasie. Ale Ekstrema tego nie przetrwają. - stwierdził Izmek.
- A skąd to wiesz?
- No wiesz? Jestem prorokiem...
Po kilku godzinach...
- Ja chce pifffa! - krzyczał Ajot przywiązany do krzesła.
- Z sokiem malinowym - rozmarzył się związany Sansavi.
- Cisza! - ryknął Przemek - Nie ma co czekać na Shaka. Zanim się odezwie będzie już po nas. Przygotujcie alkoholizery. Na Fojtucha, nie dam się zasymilować! Piwo, albo śmierć!
- Do ataku! - warknął Gul unosząc rurkę.
- Rozwiążcie Ajosa i Sansaviego - rozkazał Przemek.
Kilka minut później i po kilku głębszych pochodzących z rury pod sufitem.
- Weźcie kilka denaturatowych granatów oślepiających - rzucił Izmek pokazując schowek w ścianie.
- To my je jeszcze mamy?! Myślałem, że wszystkie zużyliśmy podczas ostatniej wizytacji...
- Ano kilka się zachowało.
- Ha! Przydadzą się!
- Otwórzcie drzwi! - rozkazał Przemek.
Niestety drzwi jako, że zostały zaspawane otworzyć się nie dały, więc Gul wykorzystał swoją rurkę i spił cały alkohol z hydrauliki, dzięki czemu drzwi po kilku ciosach rurki ustąpiły...
- Bimbroder wykazuje obecność kilku członów w okolicy - raportował Sansavi - ledwie skończył zza rogu wyłoniło się ekstremum.
- Aaaaa! - krzyknął Ajot i wypalił z alkoholizera.
- Po oczach go, po oczach! - wył Gul.
Wymierzył i strzelił. Zdumiony człon nie zdążył nawet ruszyć rurami...
- To nie działa! Granatem go! - krzyknął Izmek.
Dwa granaty poleciały w stronę Borga, którego po chwili przesłoniły fioletowe opary.
- Dawaj, dawaj. To nie koniec! Strzelajcie dalej! - rozkazał Przemek
Fioletowo-bordowe promienie raz po raz przechodziły przez opary. Po chwili oczom załogi ukazał się człon. Albo to co z niego zostało - czyli 1,5 kilograma węgla.
- Hurra! Udało się! - krzyknął Gul.
- Nie podchodźcie. Trzeba jakoś pozbyć się nanokart. Jeszcze nam się rozpełzną po pokładzie...
Nagle rozległo się głośne piszczenie.
- To znowu ekstrema! - zawył Ajot i zaczął szukać źródła dźwięku. Zatrzymał alkoholizer wycelowany w Izmka.
- Izmek ma na sobie nanokarty! To one tak piszczą! - ryknął.
- Nie gadaj głupot! Chyba bym wiedział, że mnie asymilują... - zirytował się prorok.
- Nie słuchajcie go! On jest pod wpływem nanokart! Trzeba go napromieniować podprocentowo i dać porządną lewatywę! - denerwował się Ajot. Na razie jednak nie zdenerwował się na tyle by pociągnąć za spust...
- Te faktycznie, coś jakby ci na ręce wyskoczyło...- stwierdził Gul.
- To? Eeee, tego...to jest ten.. blizna - stwierdził Izmek.
- Blizna? Zielona z napisem Decipher? - niedowierzał Ajot.
- Jaka tam zielona, może nieco seledynowa, ale to wszystko.
- Ja wam mówię, zapijmy go zanim nam zagrozi.
- Przecież mówię, że nic mi nie jest...- zirytowany prorok nerwowo pocierał ręce.
- Pamiętacie co mówił Shak... - odezwał się Przemek.
- Ale mnie nic nie jest!
- No nie wiem. Sądzę, że lewatywa by nie zaszkodziła... - stwierdził Gul
- Dlaczego tak pocierasz ręce?
- Tego, swędzą mnie... - Izmek wyciągnął ręce z kieszeni.
-
W świetle korytarza zobaczyli zamiast dłoni dwie wielkie karty...
- Cholera! Dorwały mnie! - krzyknął Izmek.
- Banzai!!! - krzyknął Ajot i rzucił się w kierunku proroka.
Nie zrobił jednak kroku bo rurka Gula była szybsza i Ajot znalazł się na ziemi.
- Głupek! Tu trzeba rozumu i profesjonalizmu. Dawaj łapy Izmek. Odetnę je alkoholizerem.
- Kurfa! Dlaczego ja?! - krzyczał Izmek gapiąc się na swoje z wolna zmieniające wygląd ręce.
Zanim zdążył powiedzieć coś więcej Gul jednym zamaszystym ruchem rurki posłał jego świadomość w ciemność. Po przebudzeniu stwierdził, że nadal jest cały.
- Ufff. Śniło mi się, że tak się wystraszyliście, że odcięliście mi ręce... - stwierdził z ulgą widząc załogę.
- Tego....no...eee
- GUL, JA CIĘ ROZSMARUJE PO KORYTARZU!!!!! - wrzasnął Prorok widząc swoje dłonie.
- Myślisz, że tobie wyszłoby lepiej? - spytał Gul.
- Dlaczego mi to zrobiłeś? Jak ja się teraz w korytarzu pokażę z tym czymś. Co jeszcze żeś pozmieniał?
- No tego. Udało nam się odseparować zainfekowane nanokartami tkanki. Jednak część z nich po potraktowaniu spirytusem dezynfekującym zmieniła swój stan alkoholowy na wzmożony i się zaadaptowała do nowych warunków.
- I to ma tłumaczyć wygląd moich dłoni?!
- A tak...dłonie...nooo...widzisz...wiem, że może trochę nie pasują, ale...
- Nie pasują?! Wyglądam jak jakiś cholerny Wookie!
- To najlepsze co miałem pod ręką!
- To?! Te nędzne pozostałości po Ausirze?!
- E tam. Przesadzasz. Widzisz, okazało się, że nanokarty były też w kilku innych tkankach.
- Których?! - Izmek zaczął ściągać z siebie browszulkę.
- Gul! Teraz to już masz totalnie przerąbane!
- Sorry, ale nie mieliśmy żadnej innej klatki piersiowej pod ręką...
- Adirm, ja cię ukatrupię! Wyssam z ciebie wszystkie molekuły alkoholu, a to co zostanie rzucę na pożarcie ekstremom!
- Nic na to nie poradzę, że jedyną klatką piersiową w okolicy była rzeźba Siedem...
Izmek chwycił alkoholizer i wymierzył w Gula, po czym nacisnął spust. W ułamku sekundy Gul zmienił się w małego pokurcza.
- Odessał z niego cały alkohol! - wrzasnął Przemek.
- Izmek! Czyś ty postradał zmysły! - krzyczał cienkim głosem Gul - to nie moja wina! Nie potrafisz docenić mojej roboty. To prawdziwe dzieło sztuki!
- Postradał zmysły!? Dzieło sztuki?! Masz to zmienić! Natychmiast!
- Daj se na luz. Mnie się podoba. - stwierdził po chwili namysłu Przemek.
- Sam se daj na luz. Jak ja będę paradował z czymś takim?!
- Jak chcesz to Gul może ci zrobić jeszcze operację twarzy i może trochę zoperuje brzuch i trochę nogi...
- Walcie się! Ja chce moją zdrową klatę! A nie tą gołą parę opon samochodowych! Gul ma to zmienić natychmiast! I niech jeszcze poprawi te łapy, bo tak owłosione są, że ekolodzy oblewaliby mnie ciągle farbą!
- Niech ci będzie. Ale najpierw przywróć Gulowi normalny poziom nasycenia alkoholowego...
Izmek ponownie wystrzelił w Gula, który tym razem wrócił do poprzedniego stanu.
- Połóż się. - warknął wściekły - A.J. będziesz mi asystował.
- Jakaś amputacja ? - spytał Odwykowy, który w międzyczasie zdołał się obudzić.
- Nieeeeeee.... pilnuj tylko żeby leżał spokojnie - Adirm rzucił Ajosowi Rurkę.
- Tylko nie to - darł się przywiązany do stołu operacyjnego ( który dziwnym trafem bywał także stołem imprezowym ) Ziemek.
- Ciiiiiiiii... - szepnął Ajos i szybkim ciosem pozbawił pacjenta przytomności
Po godzinie...
- No. Nareszcie wyglądam jak człowiek. - stwierdził Izmek gapiąc się na ręce.
- Może w końcu zajmiemy się ekstremami? - spytał leżący na ziemi Yeto
- On powiedział coś z sensem! Yeto! Powiedz coś jeszcze oprócz tekstu o jądrach! - rzucił Ajos.
- Mam dwa jądra, jestem...a co mi tam. Mam dwa i mi to wystarcza. - stwierdził Yeto.
- Kapitanie! Ta sytuacja zaczyna mieć wyraźnie negatywny wpływ na załogę! - zaraportował Gul.
- Trzeba się dostać do maszynowni. Shak powiedział nam jak pozbyć się ekstremów. - stwierdził Przemek.
- A co wymyślił?
- Trzeba będzie się dostać do maszynowni, a potem uszkodzić chłodnicę w której Milex pędził bimber. Taka ilość alkoholu powinna całkowicie zniszczyć wszelkie nanokarty.
- A co z naszymi?
- Nic. I tak im nie pomożemy. Teraz...
- Dobra, a masz może pomysł jak się tam dostaniemy? - spytał Izmek - Cholera, ale mnie swędzą te ręce...
- Pokaż! - Scamp chwycił skaner podprocentowy i przejechał nim kilka razy po rękach Ziemka - Interesujące! - stwierdził po chwili.
- Co jest grane? - spytał Ajos.
- Ciekawy skutek uboczny. Wygląda na to, że trochę nanokart dostało się do tkanek. Na szczęście były one przeładowane alkoholem i zmieniły swój program i budowę przystosowując się do nowego środowiska. Przybrały kształt butelek i zintegrowały się z układem piwonośnym. - zawyrokował Scamp.
- I?
- Wysuń rękę do przodu - rzucił Adirm. Kiedy Izmek wyciągnął rękę z okolic nadgarstka wystrzeliły dwie cienkie rurki.
- Uwaga! - wrzasnął Ajos, jednak dość niehonorowa reakcja Gula przeszkodziła mu w dosięgnięciu broni.
- Cholerny Degenreat. Jeszcze kiedyś zobaczy fioletowe krokodyle i nas wszystkich pozabija... - skomentował Przemek.
- Te dwie rurki to odpowiedniki asymilatorów wykorzystywanych przez ekstrema. W twoim przypadku jednak, nanokarty zmodyfikowały się i przeszły w stan quasi-butelkowy. Efektem dostania się ich do organizmu ofiary będzie natychmiastowe upodobanie pifa - ciągnął dalej wykład Scamp.
- Oto broń! - krzyknął Izmek.
- No tak. Racja. Kiedy wstrzyknie się nanobutelki ekstremum Borga to spowodują one zwiększenie wydzielanie się piany kfantowej, która skraplając się zwiększy nasycenie organizmu promieniowaniem podprocentowym, dzięki któremu zniszczy się nanokarty bez zniszczenia zasymilowanego. Wiecie co to znaczy?
- Możesz powtórzyć ten fragment z pianą? - spytał Ajot, średnio kojarzący po kolejnym spotkaniu z Rurką.
- E tam. Piana jest nieważna. Liczy się to co w środku - burknął pod nosem Gul.
- Trzeba sprawdzić czy zaszczepienie komuś z nas nanobutelek nie spowoduje jakiś skutków ubocznych, których nie...
Zanim Scamp skończył zdanie Izmek wbił obie rurki w tętnicę szyjną Yeto. Przez moment nic się nie działo. Po chwili jednak Yeto wyraźnie się odprężył, a z ręki wyskoczyły mu dwie rurki, które szybko znalazły dostęp do rur transportujących gaz pifny.
- Heh. To działa. - rzucił Przemek.
- Teraz ja! Teraz ja! - krzyczał Ajos.
Po kilkunastu minutach wszyscy byli już przygotowani na walkę z ekstremami. Udali się więc w kierunku maszynowni. Ajos wbijał co chwila rurki alkoholizacyjne w rury doprowadzające C2H5OH do układów środowiskowych.
- To zniszczy wszelkie nanokarty, jakie zostały za nami - mówił.
Po kilkunastu minutach dotarli do dolnych pokładów.
- Co tu się stało? - spytał z niedowierzaniem Przemek spoglądając na ściany całkowicie pokryte kartami.
- Nieważne. Grunt, żeby to cholerstwo opuściło pokład. - KoB był wyraźnie zdenerwowany.
- Nasz statek już tu jest! Przygotujcie się na rozgrywki! Opór jest bezcelowy! - odezwał się głos zza pleców Przemka.
- Aaa! To Norbert! Dorwali Norba! Bij! Zabij! - krzyknął Gul widząc co stoi za Kacpitanem.
Przemek odwrócił rękę i wbił rurki prosto w gardło przeciwnika zanim ten mógł cokolwiek zrobić.
- Bul? - odezwało się ekstremum zaskoczone. Po chwili chwyciło się za gardło i runęło na podłogę.
- Niezłe te nanobutelki - skomentował KoB.
Tymczasem ekstremum jakby zatapiało się w sobie. Karty rozpadły się na mniejsze porozrywane kawałki, gdzieniegdzie odkrywając browszulkę. Po kilku minutach twarz Norba wyłoniła się spod pancerza kart.
- Trzeba go jakoś ocucić! Dajcie mu pifa! - stwierdził Ajos.
- Nie trzeba. Nanobutelki same zaaplikują mu 60% roztwór soli łechtająco-trzeźwiących. O patrz. Budzi się.
- Gdzie ja jestem? Gdzie jest Beerman?
- Już wszystko w porządku.
- Co jest grane? Ostatnie co pamiętam, to jak lazłem z Beermanem do Ambulatorium, a potem...był jakiś stół z kartami...
- To wspomnienia kolektywne. Jakaś mroczna istota kieruje tymi nieszczęśnikami co są uzależnieni od nanokart... - skomentował Scamp.
- Hmm. Pamiętam jakąś postać. Cała się świeciła, kazała mi grać w karty...
- Już dobrze. Gul! Daj tu trochę gazu pifnego! - rzucił Przemek.
Gul po chwili przytaszczył zbiornik wielkości gaśnicy i odkręcił zawór. Żółtawy gaz wydobył się ze zbiornika i otoczył całą grupę.
- Już mi lepiej. - zawyrokował Norbert - pomóżcie mi wstać.
Izmek podał mu dłoń.
- Hej. A co ci się stało w ręce? Gul, coś ty znowu pod moją nieobecność robił? - spytał Norbert.
- Tego. No. Ziemek miał mały wypadek i...musiałem improwizować. - próbował wytłumaczyć się Gul.
- Zdrajcy chcieli mnie na Siedem przerobić! - prawie krzyknął Izmek.
- Na Siedem? Ciebie? Gul! Jesteś tak inteligentny jak kardasiańska sztacheta! Nie wiesz, że do tego potrzebna jest odpowiednia osoba? To tak jakbyś chciał z pomidorów jabola zrobić! - krzyknął Norb.
- To tego. Ale wyszło całkiem nieźle. Nie rozumiem co mu się nie podobało...
- Zamknij się Gul! - warknął Przemek widząc, że Izmek zaraz nie wytrzyma.
- E tam. To teraz nieważne. Trzeba odbić naszych. Dostaliście jakieś wiadomości od Shaka?
- Nie odezwał się jeszcze...
- Hik! - odezwało się z komunikatora - Tu...hik!...Shak.
- Jesteście na pozycji? - spytał Przemek
- Jesteśmy...hik!...w ładowni...hik!...numer dwa...hik!
- To tłumaczy te "zakłócenia". - skomentował Ajos.
- Ajos ty pijusie, rusz się do ładowni, bo inaczej zostaną z nas opakowania na karty! - odezwał się zirytowany głos.
- Cze Maq! - ryknął Bajoranin.
- No cze! Słuchaj. Musicie nam pomóc. Ekstrema nas atakują, a nam już zaczyna brakować alkoholu do obrony. Połowę wypił Zedi na spółkę z Shakiem, a druga połowa poszła na człony. Dorwaliśmy kilku, ale to za mało. Daje nam coś koło dwudziestu minut...
- Ok. Jesteśmy w drodze! - odezwał się Kacpitan i cała grupa ruszyła do ładowni.
Po drodze mijali coraz bardziej zniszczone i zasypane kartami pomieszczenia. Z replikatorów wysypywały się co chwila nowe karty w boosterach. Atmosfera była ciężka od zawartych w niej cząsteczek D3C1PH3R. Raz zza zakrętu wyskoczyła grupa trzech ekstremalnych taktyk Borga, ale po kilku sekundach wiły się na podłodze. Niestety okazały się one tylko zbędnymi chorążymi, więc grupa nie zważając na ich stan ruszyła dalej. Kolejne korytarze okazały się być komorami asymilacyjno-turniejowymi. W każdym mijanym pomieszczeniu widać było przerażające stoły turniejowe. Norbert wzdrygnął się na ich widok.
- Nienawidzę tego cholerstwa - stwierdził i wymierzył solidnego kopa w stół, które roztrzaskał się na ścianie z donośnym hukiem. Jak na komendę z okolicznych pomieszczeń zaczęły wysypywać się człony.
- Teraz to mamy dopiero przerąbane - stwierdził Gul - Musiałeś kopać ten stół?!
- A co? Nie wolno?
- Weź Adirm z nimi porozmawiaj. Pokaż nam swoje talenty dyplomatyczne - rzucił Izmek.
- Khem, khem. - Gul odchrząknął i podszedł do ekstremów - Jestem Gul Adirm i reprezentuje załogę tego okrętu.
- Negocjacje są bezcelowe. - odpowiedziało najbliższe ekstremum.
- Mamy broń, która pomoże wam walczyć z gatunkiem 84.72% - Gul nie rezygnował.
- Gul! To tajemnica!
- Jakie są wasze warunki? - odezwało się ekstremum.
- Tego. Wy sobie stąd pójdziecie i oddacie nam Tasmanusa, Dextera i Beermana. Chorążych możecie sobie zatrzymać.
- Niedopuszczalne! - odezwało się ekstremum - wymagamy jednego oficera.
- A nie chcielibyście tego tutaj Yeto? Bardzo dobry załogant. W dobrym stanie. Prawdziwa okazja.
Ekstremum przeskanowało Yeto wbudowanym skanerem.
- Niedopuszczalne! Wykryto następujące defekty: uszkodzenie wątroby, nadpracowitość nerek. Poziom C2H5OH w organizmie: sto dwadzieścia razy przekroczony poziom standardowy.
- Hm. A może chcecie...
Rozmowę przerwał nagły atak ze strony ekstremów. Stojące najbliżej uderzyło Kardasjanina w bok rzucając na ścianę. Gul odbił się od niej bezwładnie (doświadczenie) i wpadł na jedno z ekstremów trzymających się z tyłu. Chwycił go za ramię i wbił mu rurki w gardło. Ekstremum zawyło i odskoczyło do tyłu. Przez moment nanokarty utworzyły wyrwę, przez którą widać było twarz Beermana.
- Ratunku! Pifffaa! To mnie wykończy! - wrzasnął mechanik.
Po chwili jednak jego twarz ponownie znalazła się za maską kart i ekstremum wznowiło atak. Z drugiej strony walka również nie miała się dobrze. Co prawda Ajotowi udało się zdeasymilować jedno z ekstremów, ale ku zaskoczeniu roztopiło się ono całkowicie. Z jednego z rozbitków została tylko granatowa plama na podłodze.
- Cholera! Coś jest nie tak! - krzyczał Gul.
- Zaadoptowali się do nanobutelek! - ryczał Ajos.
- Przegrupować się! - rozkazywał Kacpitan.
Po chwili cała grupa została obezwładniona i zawleczona do maszynowni. Po drodze załoga widziała rozmaite znajome przedmioty ukryte pod bluźnierczymi stertami kart. W pewnym momencie mijali swoje kajuty.
- Moja alkowa! Co zrobiliście z moją alkową!? - ryknął nagle KoB - gdzie jest plakat Siedem?!!!
- Zabrali nasze plakaty!
Gdy mijali kwaterę Beermana z jej ciemnego kąta wyleciała Barby.
- Oddajcie mi mojego Beermusia!
- O Barby jest cała - niedowierzał Gul.
- Pewnie, że jest. Beerman nikomu z nas nie ufał i dostęp do kodu źródłowego jest tak zabezpieczony, że nikt tam nie wejdzie.
- Ale przecież ekstrema go dopadły.
- Widocznie nie do końca.
- Gdzie jest mój Beermuś? - pytała ciągle Barby.
- Tego, będzie później. Eee, może się gdzieś przejdziemy? - spytał Izmek.
Najbliższe ekstremum było jednak temu zdecydowanie przeciwne.
- To Beerman? - spytał cicho Sansavi
- Chyba tak. Opiera się nanokartom - odezwał się Scamp konspiracyjnie - co nie znaczy, że nam się to uda...
Pogrążona w rozpaczy załoga w końcu trafiła do serca kolektywu, czyli do maszynowni, którą ekstrema zmieniły w drukarnię. W kącie spostrzegli grupę z Poseydona. Brakowało jednak w niej kapitana.
- Gdzie jest Shak? - spytał Ajot.
- Nie pytaj. - odpowiedział Alex i wskazał ręką w kierunku rdzenia.
Dopiero teraz załoga zauważyła, że za rdzeniem ekstrema zmontowały alkowę. Nie byle jaką jednak. Alkowa została w całości zbudowana z nanokart. Posiadała wbudowane replikatory i matryce do druku. Nie to było jednak najgorsze. Przed alkową stała postać cała zawinięta w hologramowe ultra erki i opakowania boosterów, co powodowało, że jaśniała każdym kolorem światła, który odbijał się od jej lakierowanej powierzchni. Przed nią stał Shak.
- Kartusie! - odezwała się postać.
- Taaak. Pamiętam cię. - odezwał się z wolna Shak - Pamiętam. Porwaliście mnie kiedyś.
- Dlaczego nas opuściłeś Kartusie? - ponownie odezwała się postać.
- Za to, że grałaś Federacją! Ale czy to ważne. Zasymilujesz mnie teraz i wszystko będzie po staremu - zirytował się kapitan Poseydona.
- Zasymilowała? Nic już nie pamiętasz, chociaż nadal słyszysz nasza pieśń... - postać zeszła niżej. Dopiero teraz załoga Browarka ujrzała ją w całej okazałości.
- Tak. Teraz pamiętam. Sama asymilacja nie wystarczy. Muszę ci się oddać dobrowolnie.
- Jednak wciąż jesteś z nami związany - zawyrokowała królowa i zeszła niżej.
- Agnes!!! - wrzasnął Gul.
- No co ty Adirm... - Norbert był najbardziej opanowany ze wszystkich - Przecież Agnes jest tutaj. - wskazał na jedno z ekstremów dziergające karty na drutach.
- A właśnie. - królowa odwróciła się w stronę browarkowiczów, jednocześnie dwa ekstrema pochwyciły Shaka.
- Kogo my tu mamy? Kardasjanin, Bajoranin, Federak, Romulanin, Klingon i nawet Founder - zbliżyła się do pochwyconego wraz z załogą Poseydona Matroxem - Będą z was wspaniali gracze...- oceniła zebranych.
- Myślisz, że ci się to uda? - warknął Scamp.
- Niedoskonała istoto, sądzisz, że nie wiem o waszej technologii nanobutelkowej? Myślicie tak trzywymiarowo... - mówiąc to Królowa wyszła z cienia i podeszła do Scampa.
Scamp wybałuszył oczy i zgubił szczękę ( o postawionym namiocie nie wypada wspominać ). Królowa była młodą dziewczyną ubraną jedynie w dwie karty CCG. Większość "newralgicznych" części ciała pozostało odkrytych.
- "Dziewczyny na Kalifornijskich plażach są przy niej ubrane, a jakie kształty!!!"- pomyślał oblizując się Scamp.
- Dlaczego odrzucasz to, co da ci doskonałość? - spytała
- Już nie odrzucam, dam się zasymilować - odpowiedział radośnie Naukowy.
- Jak sobie życzysz - odpowiedziała
- Poczekaj! - krzyknął Shak.
- Chcesz mi coś powiedzieć? Czyżby zaszła w tobie jakaś zmiana? Przypomniałeś sobie noce spędzone na rozgrywkach jako mój counterpart?
- Ja...pamiętam. Kartus może nadal być z tobą. - odezwał się Shak.
- Czyżby? - spytała z drwiną - Opuściłeś nas. Dlaczego mam ci wierzyć?
- Nie musisz jeśli nie chcesz - Shak ruszył do przodu - pozwolę ci się zasymilować.
- Zatem zaczynajmy, ale on będzie mi potrzebny - wskazała na Scampa.
Zanim Shak zdążył coś powiedzieć złapała go za szyję. Rurki asymilacyjne przebiły jego krtań i potworny grymas pojawił się na jego twarzy. Królowa puściła jego szyję i wbiła miotacze nanokart w okolicach wątroby. Scamp krzyknął i upadł. Dwa człony podniosły go z podłogi i położyły na stole turniejowym, na którym przechodził odrażającą metamorfozę. Zaczęło się od głowy i podbrzusza. Wijący się bólu Naukowy nagle otworzył szeroko oczy, w których widać było całe cierpienie pozbawionego trunków opoja. Skóra wokół szyi zaczęła nabierać lekko granatowej barwy. Podobnie miało to miejsce na brzuchu. Oczy zmieniły barwę na szaroniebieską. Potem zaczął tworzyć się pancerz. Najpierw w okolicach gdzie został ugodzony, potem na reszcie ciała. Królowa podeszła do wciąż przytomnego Scampa i pogładziła po głowie. Przez grubą rękawiczkę, żeby nie skazić się niższą formą życia.
- Nie bój się. Wszystko jest w porządku. Będziesz tak doskonały jak my. Będziesz naszym służącym, zajmiesz się produkcją kart.
"Cholera nie tak miało to wyglądać" - pomyślał z przerażeniem Scampik. Wydał z siebie krótki zduszony jęk i przestał się wyrywać. Z każdą chwilą jego ciało pokrywało się większą liczbą kart. W końcu w całości został opanowany przez nanokarty. Dwa człony zwolniły uchwyt. Scamp powoli wstał ze stołu i utkwił wzrok w królowej.
- Witaj wśród nas. - odezwała się królowa.
- Jesteśmy Scamp of Extremum! Wasza affilacja zostanie dodana do naszych! Opór jest bezcelowy.
- Właśnie tak , właśnie tak. - podsumowała.
Ex-Scamp ruszył bez słowa w kierunku drukarni i po chwili znikł skamieniałej ze strachu załodze z oczu.
- Wypuść ich! Mnie możesz dostać, ale wypuść ich! - odezwał się Shak błagalnym tonem.
- Niech i tak będzie. - skinęła w kierunku członów, które pilnowały załogi. Odsunęły się natychmiast - Jesteście wolni. Idźcie na mostek. Wszyscy! I nie próbujcie sztuczek. Będę was obserwować.
Zrezygnowane załogi wyszły z pomieszczenia.
- Chcesz mnie to mnie masz - odezwał się Shak.
- Tak Kartusie! Zostań znów moim graczem!
- Ale nie będziesz grać Federacją?
- Dlaczego nie? Przecież to affilacja jak każda inna.
- No wiesz?! I ty chcesz, żebym znów do ciebie wrócił?
- Wróć do mnie! Proszę cię!
- Nie jeśli będziesz grać Federacją. - Shak był nieugięty.
- Dobrze więc. Nie będę grać Fedkami. - królowa była zdecydowana na poświęcenie.
- Więc zaczynajmy...
Dwa ekstrema zbliżyły się do Shaka. Przytrzymały jego ręce. Z sufitu zjechała na dół wielka matryca nanokart, z której drobne połączenia karciane tworzyły sieć asymilacyjną.
- Rozpocznijcie reasymilację - rozkazała członom.
W momencie gdy sieć opadała na Klingona, ten jednym zwinnym ruchem zeskoczył ze stołu i kopniakiem zniszczył rurę doprowadzającą gaz chłodniczo-etanolowy do miejsca gdzie niegdyś pewien Vorta skraplał bimbrozję, żeby podnieść wydajność rdzenia.
- Opór jest bezcelowy! - wycedził przez zęby i znikł w chmurze gazu.
- Kartusie! - krzyknęła królowa i rozpoczęła wspinaczkę do swojej alkowy uciekając przed śmiercionośną chmurą. Gaz jednak szybko skroplił się na podłożu i ześlizgnęła się w sam jego środek. Jej zamierający powoli krzyk stopił się z dźwiękiem wydawanym przez uciekający gaz.
- Udało się? - spytał się Shak otwierając oczy i widząc Norba.
- Znakomicie. - Norbert pociągnął trochę z kufla - Wykończyłeś królową. Zresztą opowiem ci co widziałem. Kiedy szliśmy na mostek eskortowani przez dwa człony, nagle jeden z nich się zatrzymał i uderzył miotaczem nanokart drugiego w głowę. Ten drugi runął na pokład. Po chwili pancerz tego pierwszego zaczął się rozsypywać i spod niego wyłonił się Beerman. To nie trwało nawet kilku minut. Po prostu nanokarty się rozpadły. Barby tak się tym faktem ucieszyła, że dostała zwisu i trzeba było skillować jej program. Okazało się, że tym drugim członem jest jakiś Wolkan. Dołączył zdaje się do załogi Poseydona. Savok mu było czy jakoś tak...W każdym razie królowa straciła kontrolę nad członami. W korytarzy maszynowni znaleźliśmy nieprzytomnego i niezdrowo odalkoholizowanego Tasmana. Jednak interwencja rurki Gula i paru litrów piwa zaowocowała szybką kuracją. W maszynowni było pełno oparów etanolu. Beerman jednak szybko poradził sobie z usterką i chmura znikła. Na podłodze zobaczyliśmy kilkanaście byłych ekstremów, byłą królową i ciebie.
- A co z ich statkiem? - spytał Shak
- Wygląda na to, że załoga ma tam nową królową, ale nic o niej nie wiemy...w każdym razie odlecieli.
- A co z ex-królową?
- Mam na imię Sinares, do stu beczek soku bananowego!!! - odezwał się głos z sąsiedniego łóżka.
- O cze. Zostajesz w załodze?
- Taaa. Ten statek mi się podoba. Dużo miejsca na imprezy, i do replikatorów blisko...Byleby to cholerstwo wylewało coś jeszcze prócz tych żółtych ścieków...
- Już cię nie lubię - stwierdził stojący w drzwiach Gul.
- A ja nie lubię twojej wklęsłej czachy! - zripostowała Sinares.
- Ty wredna jędzo! - zdenerwował się Gul i pomachał groźnie rurką.
- Ja wredna?! Zaraz ci wbije tę twoją rurkę tak głęboko, że podczas Jakuzi będziesz puszczał bańki nosem!
Adirma zamurowało.
- Przejdziemy się? - spytał nagle.
- Chętnie.
- Wiesz mam takie fajne koło zapasowe.... - słychać było cichnącą rozmowę.
Sinares wstała i razem z Gulem znikła Shakowi z oczu. Norbert tylko wzruszył ramionami...
- Czyli na razie to koniec Ekstremów? - zwrócił się do medyka.
- Wszystko wskazuje na to, że mają nową królową. Przy naszym szczęściu pewnie angielską...
- Tego nie wiemy. Ale w sumie racja. To chyba jeszcze nie koniec... Widzę, że ani ja, ani moje pifo, a już na pewno Barby nie będą ci potrzebne - stwierdził Norb w pewnym momencie.
- O! Barby to by się nawet przydała...
Norb w odpowiedzi zaaplikował mu środek nasenny w postaci dziesięciu miligramów spirytusu i razem z Barby wyszedł z detoksykatorni.
Wieczorkiem odbyła się impreza na której miano bić rekordy w pożeraniu kart. Shak razem z Sinares, Kacpitanem i Dexterem utworzyli Komisję do Spraw Ligi Pożeraczy Kart.
- Oto regulamin - Shak wstał, napił się piwa i odchrząknął - 1. Turniej Pożeraczy Kart (TPK) ma charakter otwarty.
- 2. Niedopuszczalne jest wszelkiego rodzaju zmiękczanie kart przed ich pochłonięciem, bo zmiękczoną łatwiej się pożera.
- To do ciebie Tasmanus - rzuciła Sinares po czym wyssała wszelkie soki życiowe z kilku owoców.
- Aaa! Mamy na statku wampira! - rzucił Tasman - Jak uznasz moje zwycięstwo to dam ci kilka jabłuszek...
- Nie podlizuj się komisji! - uciszył go Dexter - Komisja nie wchodzi w żadne układy.
- 3. Karta powinna mieścić się w przepisowym rozmiarze 8,5 na 6,1 cm i ważyć regulaminowe 5 gramów - kontynuował dalej Shak.
- 4. Nie wolno pożerać więcej niż jedna kartę na raz.
- 5. Kawałki karty powinny nie przekraczać wielkością jej dziesiątej części, żebyście jej nie pożerali w całości.
- 6. Po spożyciu karty dopuszcza się przepłukanie ust 100 ml płynu wolnego od alkoholu.
- To dyskryminacja! - warknął Gul.
- Veto! Veto! - krzyczał Izmek.
- Cisza! Zgadzam się, że to trudny warunek, jednak taka jest procedura - uciszył protesty Kacpitan - potem najwyżej będziemy "konsultować" wynik z Żiri - dodał cicho.
- 7. Nie wolno w czasie bicia rekordu spożywać dodatkowych posiłków. Spowoduje to automatyczne wykluczenie rekordu.
- 8. Próby pożarcia przed sygnałem rozpoczęcia konkursu lub po sygnale zakończenia będą karane wykluczeniem z grona startujących.
- To wszystko - zakończył cytowanie zasad Shak.
- Na sygnał zaczynacie pożeranie. Uwaga! 3, 2, 1, Start! - krzyknął Kacpitan.
- Dawaj Kamp! Dawaj! - krzyczała załoga Poseydona.
- Tasman szybciej do cholery! Postawiłem na ciebie dziesięć litrów bimbrozji! - krzyczał Scamp.
Tasman od pierwszego momentu przyjął taktykę "czarnego sępa". Chwytał kartę w zęby i wyrywał jej kawałek szybkim ruchem szyi, by potem go po prostu połknąć. Dzięki temu cała operacja była szybka i sprawna. Kamp, czyli zawodnik Poseydona, przyjął natomiast taktykę "dzikiego rosomaka". Najpierw rozrywał kartę na kawałki by potem pożreć ją bez przeżuwania.
- Idą łeb w łeb! - zaraportowała Sinares.
- Kamp! Nie przepłukuj ust. Zyskasz na tym trochę czasu - Maq robił za trenera.
- Tasman! Tracisz przewagę! - darł się Izmek.
Po 14 sekundach pierwsze karty zostały pochłonięte. Zawodnicy przerzucili się więc na uncommony.
- Nie płucz ust! Nie płucz ust! - ryczał Bolianin.
- Tasman! Łyknij piwa bo inaczej nie wytrzymasz! - krzyknął Savok
- Nie słuchaj go! Skup się na celu! Pamiętaj! Za każdą pochłoniętą kartę dostaniesz ode mnie litr bimbrozji! - krzyczał nowy Ausir(dopiero co dostarczony od Fojtucha).
- Nie wolno stosować dopingu! - krzyknął Przemek i odparował Ausira.
- Zabili Ausira - rozległo się ze strony Poseydona.
- Dranie! - odezwała się załoga Browarka.
Tymczasem rywalizacja ostro gnała naprzód nie przejmując się zbytnio losem Ausira. Kamp dogonił Tasmanusa, który zbyt długo zamarudził przy przepłukiwaniu ust. Kamp natomiast zaprawiony na plastiku, w ogóle nie czuł potrzeby zwilżenia ust. Zawodnicy przeszli na erki. Tasmanus zmienił taktykę na "czerwonego niedźwiedzia", co pozwoliło mu na krótkotrwałe przyspieszenie pożerania. Wyglądało to niesamowicie. Udało mu się przegonić Kampa, który widząc to również zmienił swoje postępowanie na "twardego nosorożca". Po prostu przebijał karty palcem, by chwilę później dwoma sprawnymi ruchami rozerwać ją na kilka części. Po pochłonięciu przez zawodników erek przyszła pora na ostateczną rundę. Pożarcie ultra twardych hologramowych kart. Pierwszy zabrał się za nią Tasmanus. Jednak zastosowana przez niego taktyka okazała się w jej przypadku nieskuteczna. Kamp natomiast od razu zmienił swoją na najbardziej przerażającą, dostępną tylko prawdziwym ekstremistom zwaną pod nazwą "Hand of Fojtuch". Jednym superszybkim ciosem dłoni poćwiartował kartę na kawałki po czym pożarł je ze smakiem. Tasmanus tymczasem użył swojej własnej techniki: "Thasmanic Acid". Splunął na kartę wydzieliną swoich soków trawiennych co spowodowało jej natychmiastowe trawienie. Zebrani spojrzeli się na komisję.
- To dopuszczalne - stwierdziła po chwili namysłu.
Tasmanus bardzo szybko nadganiał Kampa, jednak ten był już na finiszu. Wygrał o ułamek sekundy.
- Jest! Dawaj te browce Gul! - krzyczał Wojtiki.
- Eee Tasman! Ty cieniasie! I ja na ciebie postawiłem - skomentował sytuację Norbert.
- Zwycięzcy należą się gratulacje, piwo i godzinna sesja terapeutyczna z Barby - zawyrokowała komisja.
- Veto!!! Żądamy walkoweru dla Tasmana!!! - rzucił ostro Kacpitan - Zespól Negocjacyjny do dzieła !!!
Przed komisją stanęli Ziemek i AJ słynący z prowadzenia wielogodzinnych dyskusji o niczym oraz Adirm który był specjalistą ds. negocjacji kardassiańskich.
- Poddajemy w wątpliwość wynik tego konkursu zgodnie z paragrafem 3 punkt 5 pozycja 11 Międzygalaktycznego Zbioru Przepisów Dotyczących TPK!!! - zaczął Ziemek
- Zgodnie z tym paragrafem technika "Hand of Fojtuch" dozwolona jest tylko do eRek. - dodał Ajos.
- Nie ma takich przepisów !!! - wrzasnął Shak.
- Właśnie że są !!! - odwrzasnął Doradca niedwuznacznie prezentując Rurkę.
Sytuacja zaczęła się robić gęsta po obu stronach zebrały się załogi Browarka i Poseydona popierające swoich zawodników. Część załóg była uzbrojona w standardowe alkoholizery. Kilka osób wzięło broń osobistą: Adirm miał Rurkę i Kardassiańską Sztachetę, AJ wyciągnął Degeneracki Kiloff a Stoper prezentował Bajorańską Belkę. Siedzący w komisji Dexter wyciągnął Romulański Nóż Do Wbijania W Plecy i przezornie ustawił się za Sha`Kulem. Napięcie sięgnęło szczytu. W tym momencie w sprawę włączył się komputer który teleportował kilka beczek z bimbrozją i pepsi.
- Hmm w sumie nie ma o co się kłócić - powiedział Kacpitan częstując Shaka kielonkiem.
- W zasadzie możemy uznać remis - Kapitan Poseydona po spożyciu bimbrozji stał się bardziej ugodowy.
- Nam tez remis odpowiada - rzucił Nemo - Chodź pokaże Ci mój najnowszy holoprogram "Wyuzdane Andorianki 4". Kapitanowie wzięli po flaszce i udali się w kierunku holodeku.
Atmosfera się wyraźnie rozluźniła i załogi zaczęły się ze sobą bratać.
- Widzisz Kamp. Pokaże ci dlaczego Barby jest taka wyjątkowa - Beerman wyprowadził Kampa z mesy...
Reszta załogi szybko dobrała się do replikatorów i impreza rozgorzała na nowo. Barby przez moment przemknęła przez salę wraz z goniącym ją Kampem (rezultat gonitwy nie jest znany), Tasmanus wypijał morze piwa (na razie ograniczył się do objętości Bałtyku, ale ma zamiar to szybko nadrobić), Wojtiki znikł w ścianie razem z Dexterem (jak się później okazało było to ukryte wejście do kwatery Tal`Shiar, gdzie Dexter trzymał Romulańskie piwo bezalkoholowe, kilka plakatów przedstawiających Selę oraz kilkanaście wolkańskich niewolnic), Maquis dobrał się do rumu, odpalił kopię zapasową Barby z opcją +c (Cardassian Mode) i przez resztę imprezy nikt go nie widział (mówi się, że podkładał bomby pod sześciopaki z piwem). W połowie imprezy pojawił się nagle przed dziobem okrętu Ferengijski B'rel i do imprezy przyłączył się jego właściciel Feruś. Stopper ryczał modlitwy bajorańskie do siedemnastego kielonka po wodzianie spirytusu, a JagH z małżonką szturmowali zapasy klingońskiego wina w ładowni ignorując zupełnie Ajosa, który zaklinał się na Sto`vo`Kor, że są one puste (jak się okazało nie miał racji). Zrezygnowany Odwykowy odpalił HoloTroi i zniknął w swojej kwaterze. KoB wskoczył do beczki z Pepsi i siedział w niej przez dwie godziny, Invi wymontował ze ściany replikator piwa z sokiem malinowym i znikł z nim w korytarzu prowadzącym do transportera, Liquid jako tajny agent jej romulańskiej mości pokazywał w kwaterze Dextera nowe gadżety wywiadu romulańskiego w tym miniaturowy emiter zakłóceń podprocentowych, którym kierował poczynaniami Shodana na odległość (niestety Shodan został pochwycony przez monstra z okolicy 10 kiblowego i nie wiadomo co się z nim stało). Siedział też tam Tusiu, który pracował nad holopoprogramem "Napalone Kardassianki 7".Ferek przetaczał się od czasu do czasu co po niektórych uczestnikach, Izmek otworzył wyrwę czasoprzestrzenną na mostku z której ściągnął kilkanaście "wyznawczyń", Savok poszedł do "Sali Tortur Cielesnych I Nie Tylko" gdzie znęcał się nad ulubionymi hologramami puszczając im telenowele Breenów z Legatem w roli nadinspektora Żbika. Scamp popijał pifko i co chwila skanował swój stan podprocentowy badając jaki ma on wpływ na jakość widzianych przez niego przedmiotów (w raporcie napisał, że udało mu się przekroczyć fazę niebieskich aligatorów i dotarł do nowego poziomu świadomości, który nazwał fazą fioletowych hipopotamów), Zedi demolował niższe pokłady w poszukiwaniu ukrytego przez Gula spirytusu (otrzymanego w darze od innego Gula. Jednak nie wiadomo, czy Zediemu się udało), Tim włamał się do Federackiej bazy danych i w miejsce kolejnej misji Enterprise-a wpisał: "Byłem Tutaj! Showerman". Gul wpadł na środek sali z alkoholizerem, porwał jedną z wyznawczyń Ziemka i uciekł do ambulatorium krzycząc po drodze: "Będzie Siedem! Będzie Siedem!". Zekka nikt nie widział (znaleziono go później pływającego w rdzeniu transbeer, który zresztą zanieczyścił), Norbert wyzywał na radiu podprzestrzennym okręty z równoległych światów (TVN Rosalinda znacznie ucierpiała w wyniku tej akcji zaczepnej). W kluczowym momencie imprezy jakim było otwarcie przez Przemka okna w celu przewietrzenia towarzystwa, Skrzypol wstał i powiedział, że za oknem wyczuwa jakąś obecność (oczywiście nikt go nie słuchał, bo mówił to już czterdziesty piąty raz). Przez okno na latającym dywanie przyleciał Vorta i zaczął zrzucać beczki z pifem (które się okazało czystą, nierafinowaną bimbrozją). Okazał się nim być Milex, który przybył wykrywając ślad wysokoprocentowy Browarka. Błażej widząc spadające beczki chwycił jedną i potoczył ją do pokoju zapraw(nikt nie wie co się działo w środku, bo zamknął drzwi. W każdym razie gdy rano wyszedł bo beczce i po jej zawartości nie było śladu. Jednocześnie Milex uświadomił sobie, że jakoś nigdzie od czasu przybycia nie widział swojej asystentki. Wildrex po zwietrzeniu atmosfery usiłował wydostać się kanałami Pijusa, ale dotarł tylko do wtórnego obiegu pifa i komputer przerzucił go do holokabiny kapitańskiej, gdzie Sela już czekała z drinkami i świeżym selerem (pamiętacie Allo, Allo?). Procedurę detoksykacyjną zastosowano dopiero po jego odnalezieniu, czyli mówiąc ściślej, po tym jak jego krzyki zaczęły wydostawać się z jednej z rur doprowadzających bazę replikacyjną trunków na mostek (Sela, czyli komputer, bawił się świetnie mogąc potorturować więźnia do woli). Przez chwilę liczbę gości uświetnił Q, który uderzając kuflami wyczarowywał z powietrza romulańskie piwo(Browarkowi, jak i Poseydonowi Romulanie nie wyrazili sprzeciwów). Q jednak musiał szybko znikać, bo zbyt długie przebywanie na pokładzie mogło zdestabilizować resztę Continuum i zniszczyć Wszechświat. Sinka odseparowała się od zgiełku imprezy i w masce przeciwgazowej (by uchronić się od wyziewów C2H5OH) poszła przetestować nowy repilkator soku bananowego. W pewnym momencie z najmroczniejszego kąta sali wyszedł Lord Sith i spytał czy czegoś nie przegapił, bo jak się położył w kącie kilka dni temu po urodzinach, któregoś z członków załogi (40 członków załogi, ale jakoś tak było, że zawsze w każdy dzień roku ktoś miał jakieś urodziny) to się dopiero teraz obudził. Pojawiło się jeszcze kilka bliżej niezidentyfikowanych osób o których niewiele było wiadomo członkom obu załóg. Wiadomo tylko, że byli niskiego wzrostu, niebiescy, w białych slipach i czapkach. Zanim ktokolwiek mógł zareagować wytoczyli dwie beczki Coolera i znikli. Lord Sith mówił coś o ciemnej stronie statku i o pifnych chochlikach żywiących się pianą, ale nikt nie rozumiał o co mu chodzi (co nie przeszkadzało mu wciąż o tym mówić). KoB w końcu wylazł z beczki (którą osuszył od środka) i podłączył się do transportera. Zreplikował sobie jedną kopię Siedem i ruszył z nią do swojej alkowy, Nie dotarł do niej jednak, bo Siedem odpadła głowa - wynik złego materiału, który wybrał, no i królowej Borga, która porwała go na swoją piłkę plażową, trafiając na Browarka po śladzie wysokoprocentowym. Zrozpaczony po stracie Siedem, KoB nawet się nie opierał i na dwadzieścia godzin znikł z pokładu). Matrox przelewał się przezroczystymi rurami pod sufitem ze zbiornika A do zbiornika C (jednak za każdym razem ilość płynów w obu zbiornikach zauważalnie się zmniejszała. W przeciwieństwie do samego Matroxa). Pod koniec Skrzypol wyciągnął Skrzypeczki i zagrał na nich marsz pifny Beer-Dur z akompaniamentem złożonym z butelek różnej wielkości. Dźwięki skrzypeczek ściągnęły na pokład nawet samego Fojtucha, który wpadł tylko na chwilę i incognito (znaczy nikt nie pamięta jego twarzy, ale na koszulce na pewno było napisane "Fojtuch").Pobłogosławił wszystkim i szybko znikł, tłumacząc, że musi lecieć do kanciapy, bo czeka tam na niego Pozgan. Czyli impreza, jak to na Browarku bywało była huczna i piwo oraz inne trunki lały się tak gęsto, że abstynenci wyemigrowali z bliższych planet z powodu powstania kilku obłoków C2H4OH, a które to powstały w wyniku nieszczelności Browarka.
Po kilku dniach oba okręty przedstawiały straszny widok ( impreza przeniosła się w międzyczasie na Poseydona ). Abstynenckie części załóg postanowiły ocalić okręty i po przejęciu dowodzenia przez Dextera, skierowały okręty na Deep Sex Nine celem wytrzeźwienia załogi i dokonania niezbędnych napraw...
-KONIEC-
|